niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 1

 - Clary... No proszę Cię! - powiedziała Isabelle błagalnym tonem - Chodź ze mną na zakupy! Przecież jesteś dziewczyną! Dziewczyny uwielbiają zakupy!
Clary spojrzała na czarnowłosą dziewczynę siedzącą na jej łóżku. Właśnie miała zamiar wziąć prysznic i odpocząć po treningu. Niestety Isabelle wtargnęła do jej pokoju składając propozycję nie do odrzucenia.
- Izzy, zlituj się! Jestem wykończona!
- oznajmiła przyjaciółce siadając obok niej.
- Biedactwo - stwierdziła czarnowłosa - Wiesz o tym, że zakupy to najlepszy relaks po takim ciężkim treningu?
- Chyba dla Ciebie. Ja tam wolę wziąć prysznic a później leżeć na łóżku gapiąc się w sufit.
Isabelle zachichotała.
- Może innym razem. Dziś idziemy na zakupy.
Clary wiedziała, że sprawa z jej strony jest przegrana. Westchnęła głęboko kładąc się na poduszce. Już miała coś powiedzieć lecz Isabelle była pierwsza.
- No dobrze... Pójdę teraz do siebie, odświeżę się, przebiorę i przyjdę po Ciebie za ... godzinę?
- Skoro musisz... - rzuciła zrezygnowana Clary. Naprawdę nie miała ochoty na włóczenie się po sklepach.
- Zobaczysz... - Izzy pochyliła się w stronę przyjaciółki i pocałowała ją w policzek - ...będzie fajnie! Pogadamy sobie, odpoczniemy i odświeżymy troszkę szafy z ubraniami. No, idź się szykuj! 
Po tych słowach Nocna Łowczyni ruszyła w stronę drzwi.
- Nie wiem, czy można być wypoczętym po zakupach z Isabelle Lightwood - mruknęła Clary pod nosem mając nadzieje, że Izzy jej nie słyszy.
- Nie każdy ma taką okazję by robić ze mną zakupy - po tych słowach usłyszała dźwięk zmykających się drzwi.
Na Anioła! Zakupy! Clary postanowiła, że na razie nie będzie o tym myśleć. Jedyne czego potrzebowała  w tej chwili to prysznic. Westchnęła głęboko i ruszyła w stronę łazienki.

******
Jace i Alec siedzieli na schodach przed Instytutem.
- Tak właściwie to gdzie idziemy? - zapytał Lightwood patrzą na swojego parabatai.
- Na razie czekamy na Simona.
- Na Simona? Okeeej... To czekajmy - powiedział Alec wyciągając z kieszeni telefon. Właśnie dostał wiadomość.

Od: Magnus

"Jak było na treningu? Tęsknię ;)"

Nocny Łowca rozpromienił się.

Do: Magnus
"Trening nie był męczący, bo dziś ofiarą trenera była Clary ;) Tęsknisz? No cóż... Będziesz musiał jeszcze trochę wytrzymać, bo Jace ma zamiar mnie gdzieś teraz porwać. Niestety, nie wiem gdzie i po co. Będziemy w kontakcie."

Na odpowiedź Alec nie musiał długo czekać.

Od: Magnus
"Porwać??? Hmmm. Chyba muszę z nim porozmawiać na temat porywania mojego chłopaka. W takim razie napiszę później. Buziaki ;)"

Wystukał w odpowiedzi wiadomość, szczerząc się szeroko do telefonu.

Do: Magnus
"Buziaki ?? Wrócimy do tego ;) "


W tym momencie przybiegł Simon.
- Już jestem, Jace... Czy... Clary... Czy wszystko ok? - wysapał ledwo łapiąc oddech.
- Clary? - Alec spojrzał pytająco na blondyna, wpatrującego się w swoje dłonie.
- Nic jej nie jest - odpowiedział. - To ja potrzebuję pomocy.
- Ale mówiłeś, że chodzi o Clary ... Żeby się spotkać bo... - zaczął Simon.
- ... bo potrzebuje pomocy. Ja, nie ona - dokończył za niego Jace.
Alec roześmiał się widząc zdezorientowaną minę Simona.
- Na Anioła, Jace! Następnym razem powiedz mu dokładniej o co chodzi. Spójrz tylko na niego... Wygląda zupełnie tak jak Ty, kiedy zbliża się do Ciebie kaczka.
- Nikt nie wygląda tak zniewalająco jak ja, Alec - odpowiedział przyrodniemu bratu.
- Boże... Albo powiesz o co chodzi, albo się zmywam. Jeśli chciałeś, żeby ktoś posłuchał historii o tym jaki jesteś cudowny, trzeba było pogadać do lustra - rzucił oschle Simon, przez co Alec nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
Usta Jace'a wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu.
- Boże? Wystarczy Jace. Tak w ogóle to od kiedy jesteś taki wyszczekany, Lewis?
Simon przewrócił oczami i spojrzał na Aleca, który próbował przestać się śmiać.
- To może Ty mi powiesz o co chodzi? -  zapytał.
- Chciałbym, ale sam nie mam pojęcia. No, braciszku? - zwrócił się do blondyna - Simon już przyszedł, a raczej przybiegł, więc może nas oświecisz?
- No dobra. Chce kupić Clary prezent. Tylko nie bardzo wiem co.
Przez krótką chwilę nikt się nie odzywał.
- Poczekaj... Chcesz, żebyśmy poszli z Tobą kupić prezent dla Clary? - zapytał Alec.
- Właśnie to przed chwilą powiedziałem.
- Zaraz, zaraz - wtrącił się Simon - Biegłem tutaj jak szalony, bo TY chcesz kupić Clary prezent??
Nie mogłeś zapytać o to przez telefon?
- Uznałem, że to głupie włóczyć się samemu po sklepach. Więc pomyślałem o was. Ty jako jej najlepszy przyjaciel wiesz co lubi. A Alec jest moim parabatai i jego zdanie jest dla mnie bardzo ważne. Ten twój dziki bieg...  No cóż, nie sądziłem, że tak bardzo za mną tęsknisz i przybędziesz tak szybko - Jace posłał Simonowi szeroki uśmiech. - Przynajmniej poprawisz sobie kondycje. No więc? Pójdziecie ze mną? - Jace wstał ze schodów.
- A z jakiej okazji ten prezent? - zapytał Alec.
- Czy musi być jakaś okazja, żeby podarować komuś prezent? Chcę jej coś dać... tak po prostu. Swoją drogą wy też możecie coś kupić dla Magnusa i Isabelle. 
- Skoro już tu jestem ... - powiedział Simon - Dobra, pójdę. Ale następnym razem, jak wywiniesz taki numer to obudzisz się w pokoju pełnym kaczek!
- Chętnie Ci w tym pomogę  - rzucił Lightwood wstając ze schodów.
Zakupy!! Tylko nie to! - pomyślał.
Nie cierpiał zakupów. Chyba, że szedł na nie z Magnusem. Alec uśmiechnął się na myśl o czarowniku. Z nim wszystko było lepsze i przyjemniejsze. Nawet zakupy. Może nie będzie tak źle.
Gdyby szła z nimi Isabelle byłoby gorzej. Szybko otrząsnął się z zamyślenia zdając sobie sprawę z tego, że Simon coś do niego mówi.
- Halooo? Jesteś tam?
- Co? - zapytał Lightwood.
- Pytałem co sądzisz o łańcuszku? - powtórzył Simon.
- Eee.. Myślę, że to dobry pomysł.
- No widzisz, Jace! Znasz nasze zdanie. A może Ty masz jakąś propozycję?  - Simon utkwił w nim wzrok oczekując odpowiedzi.
- Na początku myślałem o książce, ale mamy ich pełno w bibliotece. Później do głowy wpadł mi pomysł, żeby kupić jej nową stelę, albo seraficki nóż... - Jace urwał nagle widząc przerażenie na twarzy Simona i rozbawiono - zaskoczoną minę Aleca.
- Ależ Ty jesteś romantyczny, nie ma co! - powiedział Simon. -  Zostańmy lepiej przy łańcuszku.
- Chodźmy wreszcie - rzucił Alec - Ni
e mam zamiaru sterczeć na tych schodach cały dzień.
Kiedy zeszli ze schodów, Simon chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle otworzyły się drzwi do Instytutu.

******     
- Cześć chłopcy! - krzyknęła Isabelle zbiegając po schodach w ich stronę. Tuż za nią szła Clary.
- Wybieracie się gdzieś? - zapytała przytulając się do Simona - Pamiętaj, że jesteśmy umówieni - szepnęła do swojego chłopaka.
- My... - zaczął Alec.
- ...mamy pewną sprawę do załatwienia - wtrącił Jace widząc, że brat nie wie co powiedzieć. Objął Clary i pocałował ją w czoło. - To nie potrwa długo.
- Parabatai. Jeden zaczyna mówić, drugi kończy - zaśmiała się Izzy. - My idziemy na zakupy! - dodała czarnowłosa uśmiechając się przy tym szeroko.
- Razjelu! Idziesz z nią na zakupy? - Alec zwrócił się do Clary - Współczuję Ci!
- Bardzo śmieszne, braciszku - Isabelle posłała mu lodowate spojrzenie.
- Wyluzuj Izz. Nie chciałbym przerywać, tych ociekających miłością powitań, ale chyba mieliśmy coś do załatwienia, pamiętasz Jace?
- On jest po prostu zazdrosny - rzuciła Isabelle całując Simona w policzek. - A tak w ogóle gdzie jest Magnus? Nie idzie z wami?
- Nie, nie idzie. On...
Alec nie wpadł na pomysł, żeby zabrać ze sobą Magnusa. On pewnie pomógłby im szybko kupić ten łańcuszek i szybko wróciliby do domu.
- Hej Magnus? Co robisz?
Alec otworzył szeroko oczy patrząc na swoją siostrę, która właśnie trzymała w ręku telefon. Przez chwilę Nocna Łowczyni stała w milczeniu, słuchając odpowiedzi czarownika.
- Dzwonię do Ciebie, bo chłopcy poszli załatwić jakąś ważną sprawę a ja i Clary mamy zamiar pójść na zakupy. Zastanawiałam się więc, czy jesteś zajęty, bo jako jedna z niewielu osób mająca "nieziemski" gust... - urwała.
Alec wstrzymał oddech. Czy jego siostra właśnie zaprasza jego chłopaka na zakupy?  Na twarzy Isabelle pojawił się szeroki uśmiech.
- Dobrze. To do zobaczenia!
Kiedy Izzy zakończyła rozmowę z Magnusem zauważyła, że wszyscy się na nią patrzą. Jace i Clary wyglądali na rozbawionych, Simon się uśmiechał, a Alec wpatrywał się w nią tak, jakby jej wyrosła druga głowa.
- No co? - zapytała.
- Czy Ty właśnie zaprosiłaś Magnusa... na zakupy?!
- Taaak. Jakiś problem braciszku? - zapytała.
- Nie. To po prostu było... dziwne? Nie ważne, lepiej już chodźmy - powiedział.
- No właśnie Clary, my też musimy już iść. Wielki Czarownik Brooklynu nie lubi gdy ktoś się z nim umawia i nie przychodzi na czas - Isabelle wyrwała Clary z objęć Jace'a i ruszyły w stronę bramy.  Po kilku krokach odwróciła się w stronę Simona i jej braci.
- Chyba, że nazywasz się Alexander Lightwood i masz "specjalne" względy - powiedziała przez ramię posyłając bratu całusa.

******

Magnus wylegiwał się na sofie patrząc w sufit. Przed chwilą otrzymał kuszącą propozycję pójścia na zakupy w towarzystwie Isabelle i Clary. Oczywiście, że się zgodził. Przyda mu się jakaś rozrywka. Ostatnio miał bardzo dużo pracy i był naprawdę zmęczony. Niektóre zlecenia wymagające szybkiego wykonania były trudne, przez co czarownik pracował do późna lub całą noc. On sam się tym nie przejmował, ale Alec...
Mój Alexander. 
Magnus zamknął oczy i całkowicie oddał się ulubionemu zajęciu: myśleniu o Alexandrze Lightwood'zie. Nocny Łowca, zabijający demony, czarnowłosy anioł z boskimi mięśniami brzucha stąpający po ziemi. Po wojnie z Sebastianem, Alec zabrał swoje rzeczy z Instytutu i wprowadził się do niego. Magnusowi wydawało się jednak, że chłopak nie czuje się tu jak u siebie. No cóż... Może to kwestia czasu.
- Ja już się o to postaram, żeby czuł się jak w domu - powiedział sam do siebie i zatonął w myślach.
Alec robiący kawę. Alec śpiący w jego ramionach. Alec pomagający mu przy pracy. Niebieskie oczy Aleca... 
Z cudownych wspomnień brutalnie wyrwał go dźwięk domofonu. Zirytowany czarownik podniósł się z sofy i ruszył w stronę drzwi. Zanim zdążył je otworzyć usłyszał rozwścieczony głos Isabelle.
- Słucham? Dlaczego tak długo? Byliśmy umówieni Simon! - krzyczała do słuchawki - Jace?! Jesteś idiotą! Poczekaj tylko...
Magnus otworzył ostrożnie i ujrzał Clary stojącą z zakłopotaną miną na jego wycieraczce. Izzy stała nieco dalej wciąż wrzeszcząc do telefonu.
- Cześć Magnus. Jesteś już... - urwała Clary mierząc czarownika z góry na dół - ... gotowy?
Nie wiedząc o co chodzi rudowłosej spojrzał na siebie. Cholera! Magnus zaczął zastanawiać się dlaczego nadal był w piżamie.
- Wejdźcie proszę i dajcie mi chwilkę - rzucił w stronę Nocnej Łowczyni.
Odwrócił się na pięcie zostawiając otwarte drzwi i ruszył w stronę sypialni. Chwilę później wrócił do salonu w czarnych dopasowanych spodniach, szarej koszuli i czarnej marynarce. Jego starannie ułożone włosy były delikatnie posypane brokatem.
- Moje drogie panie - podszedł do dziewczyn siedzących na sofie i ukłonił się. - Dziękuję za zaproszenie. Mam jednak pytanie: czy mówiąc "zakupy" macie coś konkretnego na myśli?
- Odpoczynek po treningu oraz chwilowa izolacja od bezmyślnych, irytujących i niesłownych idiotów! - wyrzuciła z siebie Isabelle przelewając w wypowiedziane słowa swoją wściekłość i irytację.
Clary spojrzała na przyjaciółkę a później na Magnusa, który był rozbawiony zachowaniem Izzy.
- Doskonale! Właśnie takie zakupy są najlepsze! - powiedział czarownik.
- Jak długo trwają "takie" zakupy? -w głosie Clary słychać było nutkę niepokoju.
- Sądząc po nastroju naszej drogiej Isabelle - odrzekł Magnus nie odrywając wzroku od Izz  - Długo. Baaardzo długo.
- Tego się właśnie obawiałam.
Na te słowa czarownik wybuchnął śmiechem, a Izzy uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Nie traćmy więc czasu. Jakieś konkretne miejsce? - zapytał.
Dziewczyny pokręciły przecząco głową.
- Miałyście zamiar wchodzić do każdego sklepu po kolei, aż wasze nogi odmówią posłuszeństwa?
Clary chciała coś powiedzieć lecz Isabelle była pierwsza.                                   
- Potrafisz czytać w myślach, czy zgadywałeś?
- To drugie. Nie potrafię czytać w myślach i całe szczęście. To byłoby... interesujące a zarazem przerażające - stwierdził czarownik z zniesmaczoną miną - Wracając jednak do tematu... Jeśli nie macie nic przeciwko to zabiorę was w jedno z moich ulubionych miejsc.
- Jestem za! - powiedziała Isabelle uśmiechając się promiennie.
Czarownik podszedł do ściany, omijając swoje towarzyszki. Z jego palców posypały się niebieskie iskry, a chwile później przed ich oczami ukazał się Portal.
- Zaoszczędzimy trochę czasu - powiedział - Poza tym, gdybyśmy wybrali inny środek transportu na pewno nie zdążylibyśmy wrócić jeszcze dziś, a przecież jutro mamy piknik.
- Magnus... Tak właściwie to gdzie Ty nas zabierasz? - czarownik usłyszał w głosie Clary niepewność.
Podszedł do Nocnych Łowczyń i stanął między nimi twarzą zwrócony w stronę Portalu.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, panno Fairchild - odrzekł patrząc na nią z ukosa.
- Czy mogę? - zwrócił się do Isabelle oferując jej swoje ramię.
- Oczywiście, panie Bane, dziękuję - powiedziała uśmiechnięta Izzy chwytając ramię Magnusa.
Drugie ramię zaoferował Clary. Dziewczyna próbowała ukryć swoje rozbawienie, lecz po chwili dała za wygraną.
 - Jestem zaszczycona "panie" Bane.
- Moje drogie, czas na nas - odrzekł Magnus i ruszyli w stronę portalu.
Kiedy znaleźli się po drugiej stronie Clary zauważyła, że stoją  w czymś co wygląda na ogromne galerię handlową. Markowe sklepy, kawiarnie, restauracje... Nad ich głowami znajdowała się ogromna, szklana kopuła a
oba skrzydła galerii są nakryte szklanym, arkadowym dachem.
- Magnuuus! - zapiszczała Izzy - Jestem w raju!
Małe rozpoznanie i Clary wiedziała gdzie są. Była w szoku. Spojrzała na czarownika, który wyglądał na zadowolonego.
- Czy my właśnie... -zaczęła dziewczyna.
- Dokładnie, Clary - odrzekł spokojnie Magnus.
Zrobił krok do przodu, odwrócił się do swoich towarzyszek i z rękami uniesionymi w geście prezentacji powiedział:
- Witajcie w Mediolanie!

******
   
- Na Anioła! Zdecyduj się wreszcie Jace! Czy Tobie do tej pory naprawdę nic się nie spodobało? - westchnął Simon wychodząc ze sklepu - Byliśmy już w przynajmniej dziesięciu sklepach jubilerskich.
- Razjelu, Ty to liczysz? Ja poddałem się już po wyjściu od Meneusa - powiedział Alec.  
- Meneusa? Tego Faerie?
- Yhym. Dokładnie tego.
- Alec, ale to był dopiero drugi sklep!
- No właśnie. Jace jest bardzo wybredny. Wiedziałem, że to tyle potrwa.
- Nie mogłeś mi o tym wcześniej powiedzieć? Izzy jest na mnie wściekła, co zresztą sam słyszałeś, bo mieliśmy spotkać i pogadać o paru sprawach i o jutrzejszym pikniku. A ta "ważna" sprawa nie miała trwać tak długo i teraz...
- Och Zamknij się już, Simon - odezwał się Jace - Czy Ty zawsze tyle gadasz?
Simon posłał mu lodowate spojrzenie.
- Kupisz jej coś na przeprosiny, ona Ci wybaczy i znów będziecie się obściskiwać po kątach.
- Zamknijcie się oboje! - przerwał im Alec - Byliśmy już u trzech Faerie, dwóch wilkołaków i trzech Przyziemnych a Jace nadal nie znalazł odpowiedniego łańcuszka.
- Mówiłeś, że nie liczyłeś - wtrącił Simon.
- Kłamałem - Alec uśmiechnął się do niego przepraszająco - Ale teraz skupcie się, dobra? Gdzie możemy jeszcze pójść?
Zapadła cisza. Po chwili Alec zabrał głos.
- Wiecie... Jest jedno takie miejsce... Byłem tam kilka razy z Magnusem.
- Świetnie! Na co jeszcze czekasz? Prowadź! - powiedział lekko ożywiony Simon - Jeśli tam nic nie kupimy to już nie wiem.
- A gdzie dokładne jest to miejsce? - zapytał Jace.
- Kilka przecznic od domu Magnusa.
- Alec, przecież tam nie ma żadnego sklepu jubilerskiego ani nic podobnego.
- Jest. Dla wybranych - uśmiechnął się Lightwood - Idźcie przodem, muszę zadzwonić.
Wyciągnął telefon i wybrał numer Magnusa. pomyślał, że lepiej go poinformować o tym, gdzie zabiera Jace'a i Simona. Po dwóch sygnałach czarownik odebrał.

- Alexander? Wszystko w porządku?  
-Tak, dzwonię tylko żeby zapytać czy... - urwał. - Gdzie Ty jesteś?
- Na zakupach z twoją siostrą i Clary, przecież wiesz.
- No tak ale Gdzie?
- W Mediolanie.
- Co?
- No, w Mediolanie. Chyba chciałeś o coś zapytać? Alec, jesteś tam?
- Taaa jestem. Dzwonię, żeby zapytać czy nie orientujesz się jak bardzo Izzy jest zła na Simona.
- Do naszego powrotu jej przejdzie. Pamiętasz o pikniku, mam nadzieję?
- Co ? Jasne, że pamiętam. Muszę już kończyć.
- Alexandrze, czy Ty jesteś na mnie o coś zły?   
- Nie jestem zły na Ciebie. Jestem... zdziwiony.
- Kocham Cię, Alec.
- Ja Ciebie też. Do zobaczenia.

Mediolan?  Magnus oszalał. Alec nie powiedział mu, w jakiej sprawie tak naprawdę dzwonił. Trudno. Przyśpieszył kroku by dogonić Jace i Simona.  
Przechodząc obok kamienicy, w której mieszka czarownik spotkali Luke'a.
- Cześć Luke! Co Ty tu robisz? Clary mówiła, że Ty i Jocelyn jesteście na farmie - jako pierwszy przywitał się z nim Jace.
- Właśnie wróciliśmy i miałem zamiar wstąpić do Magnusa, po dokumenty, które mu dałem przed wyjazdem. Nie wiesz czy już je przetłumaczył? - zapytał Aleca.
- Nie mam pojęcia. Wiesz... Nie ma go w domu, bo jest na zakupach z Clary i Isabelle - powiedział Alec - Powiem mu, żeby się z Tobą skontaktował jak wróci.
- No dobra, to w takim razie wracam do domu. Do zobaczenia jutro - Luke pożegnał się i odszedł.
- Simon, czy Isabelle mówiła Ci gdzie będą robić zakupy? - zapytał Lightwood.
- Nieee. ale po twojej minie widzę, że Ty wiesz... Więc są...
- W Mediolanie.
- Co?! - Simon i Jace patrzyli na niego jakby właśnie wyrosło mu kolejne ramię.
- Nie ważnie. Chodźmy już - powiedział i ruszył przed siebie. 
Kiedy przeszli trzy przecznice skręcili w wąską, boczną uliczkę i po chwili stali przed drzwiami małego domku. Wyglądał na bardzo stary i wydawało się, że za chwilę się zawali.  
- To czar - oznajmił Alec - O istnieniu tego miejsca wiedzą tylko czarownicy, kilku wpływowych Podziemnych i Nocnych Łowców. Dla Przyziemnych jest to stara chatka, która grozi zawaleniem.
Po tych słowach Ligtwood zapukał do  drzwi, które otworzyły się gdy tylko zabrał rękę. Stanął w nich rudowłosy mężczyzna. Nad dużymi, niebieskimi oczami miał gęste brwi a w prawym uchu błyszczał się diamentowy kolczyk.
- Proszę, proszę. Nefilim i Przyziemny. Co was do mnie sprowadza? - zapytał.
- Interesy - rzucił Alec nie patrząc na gospodarza.
- Więc zapraszam - mężczyzna zniknął zostawiając im otwarte drzwi.                 
- Milutki - mruknął Jace i wszedł do środka.
Pomieszczeniem, w którym się znaleźli był skromnie wyposażony salon. Sofa i dwa fotele ze skóry oraz wielki, szklany stół stały na środku pokoju. Ściany i sufit koloru ciemno czerwonego oświetlał wielki, zabytkowy żyrandol, a po lewej stronie były drzwi - prowadzące prawdopodobnie do dalszej części domu. Najbardziej jednak rzucały się w oczy wielkie, metalowe drzwi znajdujące się po prawej stronie.
- Czy on jest... - zaczął Simon.
- Czarownikiem? - odezwał się rudowłosy. Siedział w fotelu i przyglądał się Simonowi.
- Jak na Przyziemnego wie pan bardzo dużo, panie..?
- Lewis. Simon Lewis.
- Miło mi poznać, panie Lewis. A obok pana stoi jak sądzę Jonathan Herondale?
- Jestem Jace i muszę przyznać, że trudno mnie z kimś pomylić - odpowiedział Nocny Łowca idąc w jego stronę - A Ty to kto? - zapytał rozsiadając się wygodnie na sofie. Simon usiadł obok niego.
- Gdzie moje maniery... Nazywam się Remus Gardell i jestem czarownikiem. Jeśli panowie pozwolą zdejmę z siebie czar, co potwierdzi mój status. 

Chwilę później nie było śladu po rudowłosym mężczyźnie. W fotelu siedziała postać, której skóra była mocno fioletowa, a tęczówki czerwone. Na głowie czarownika mężczyźni dostrzegli parę rogów.   - Jak zapewne wiecie o istnieniu tego miejsca wie niewiele osobistości. Kto wam powiedział? - zapytał Remus.
- Ja - usłyszeli głos dochodzący od strony drzwi wejściowych - Chyba mnie pamiętasz, Gardell? 
Kiedy czarownik poznał osobę, która się do niego zwracała, wstał i ukłonił się.
- Panie Lightwood, co za miła niespodzianka! Proszę powiedzieć, czego panowie potrzebują? - zapytał nadal patrząc na Aleca.
- Kilku rzeczy - rzucił krótko Nocny Łowca.
- Proszę dać mi chwilę, pójdę tylko po klucze - powiedział czarownik po czym zniknął za drewnianymi drzwiami. Alec podszedł do sofy szybkim krokiem.
- Co u diabła? - zapytał Jace.
- Później. Słuchajcie jeśli zapyta, kto płaci powiecie, że ja, rozumiecie?
- Jak chcesz.

- Simon wybierz coś dla Izzy. Tu są naprawdę... interesujące towary - rzucił Alec i wrócił na swoje miejsce. Gardell wrócił do salonu z wielkim, metalowym kluczem.
- Panowie rozumieją - BEZPIECZEŃSTWO - powiedział otwierając metalowe drzwi - Zapraszam do środka.
Pomieszczenie całe było pomalowane białą farbą. Znajdowało się w nim wiele gablot z biżuterią wszelkiego rodzaju. Zaczęli rozglądać się i szukać tego po co przyszli lecz wzrok Simona od razu przykuły długie, diamentowe kolczyki.
- Są przepiękne! - powiedział.
- O tak. W blasku słońca mienią się wszystkimi kolorami tęczy - powiedział dumnie Gardell.
- Weźmiemy je - Simon usłyszał głos Aleca.
- Oczywiście - powiedział czarownik wyciągając kolczyki z gabloty - Zapakuję.

Kiedy się oddalił Simon posłał Nocnemu Łowcy pytające spojrzenie.
- Dla Isabelle - powiedział Lightwood i ruszył przed siebie.
Kilka kroków dalej zatrzymał się przy gablocie z bransoletami. Zauważył męską, srebrną bransoletę i pomyślał o Magnusie.
- Tą bransoleta też.
- Znakomity wybór, panie Lightwood - powiedział uprzejmie czarownik.  
Chodzili jeszcze chwilę między gablotami z różnego rodzaju wisiorkami i łańcuszkami, gdy w końcu odezwał się Jace.
- Chyba znalazłem.
Podeszli do niego i zobaczyli wyglądający całkiem zwyczajnie złoty łańcuszek.
- Co o tym myślicie? Jest taki... delikatny - powiedział jasnowłosy.
- Mi się podoba. Ale co powiesisz na tym łańcuszku? - zapytał Alec.
- Jeżeli mogę się wtrącić - przerwał im Remus  - Jeśli jest to łańcuszek dla Nocnego Łowcy to całkiem fajnym pomysłem byłoby umieszczenie na nim magicznego światła.
- I tak właśnie zrobimy - powiedział Jace.
- Nareszcie! Wracamy do domu! - ucieszył się Simon.
Remus wyciągnął łańcuszek z gabloty.
- Poproszę o kamień - powiedział.
Jace podał mu kamień i zobaczył jak czarownik połączył go z łańcuszkiem za pomocą czarów.
- Gotowe. A więc: kolczyki, bransoleta i łańcuszek... Który z panów płaci? - Gardell przeszedł do konkretów.
- Ja - odezwał się Alec.
Czarownik wyprostował się i ukłonił Lightwood'owi.
- Dziękuję i zapraszam ponownie - odpowiedział oficjalnym tonem - Odprowadzę panów - wręczył wybrane towary Alecowi i ruszył w stronę drzwi.
Kiedy znaleźli się już na zewnątrz Jace spojrzał na swojego parabatai
- To było dziwne... Czemu nie wziął od Ciebie pieniędzy czy coś?
- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, Jace. Wracajmy, padam z nóg.

*****************************************************************

No więc dodałam pierwszy rozdział.
Nie wiem czy się spodoba, ale mam nadzieję, że tak ;)
Jeśli przeczytałaś/przeczytałeś zostaw komentarz ;) Dzięki ;)
Miłego czytania J. 


1 komentarz: