sobota, 28 maja 2016

Rozdział 10

- Sądzę, że dzisiaj nikt nie opuści Instytutu - odrzekł Alec, posyłając matce porozumiewawcze spojrzenie.
- To zrozumiałe. Jocelyn, Luke chodźcie ze mną. Estell przygotuje dla was pokój. Magnusie zajmiesz się dziewczyną? Muszę dokończyć pracę, ale obiecuję, że wrócę najszybciej jak to możliwe - powiedziała Maryse i razem z rodzicami Clary ruszyła w stronę pokoi.
- Jace wezwij Cichych Braci. Mogą być potrzebni. Kiedy już to zrobisz, zostań w Bibliotece z Simonem i dziewczynami. Reszta idzie ze mną do Izby Chorych - Magnus chciał zrobić krok, gdy poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Chcę iść z wami.
Bane spojrzał w oczy Simona.
- Chcesz, żeby TO przeżyła?! Więc zostań tu! - ton czarownika był ostrzejszy, niż się tego spodziewał.
Lewis zabrał dłoń z jego ramienia, po czym zacisnął ją w pięść.
- Przysięgam Ci, że nie pozwolę jej odejść - tym razem głos czarownika był łagodniejszy.
Chłopak skinął głową i biorąc Isabelle za rękę, wszedł do Biblioteki, gdzie Clary i Jace już na nich czekali.
- Szybko! Pomóżcie jej! Serce bije coraz słabiej!
Wszyscy równocześnie ruszyli szybkim krokiem do Izby Chorych. Po drodze Magnus zadzwonił do Catariny, z czego Dorian najwyraźniej był zadowolony. Natomiast Silas był przerażony. Bał się o życie dziewczyny. Zaskoczył go fakt, że martwi się o kogoś, kogo nie zna. Jest taka młoda, taka piękna, taka....
Zaraz, zaraz. Że co?!
To nie możliwe, żeby ta drobna, krucha Przyziemna sprawiła...
... że jego tarcza ochronna zaczęła opadać, a maska, noszona przez tyle lat wreszcie poluzowała.

W Izbie Chorych położyli ją na jednym z łóżek.
Bane uniósł obie ręce nad ciałem Becky, wypuszczając z nich niebieskie iskry. Chwilę później dziewczyna znajdowała się w czymś, co przypominało niebieską bańkę.
- To powinno utrzymać ją przy życiu, dopóki nie zjawi się Catarina i Cichy Brat. Mógłbyś...? - czarownik spojrzał na Doriana, stojącego z trenerem, po drugiej stronie łóżka.
- Oczywiście.
Shade zrobił dokładnie to samo co Magnus.
- Co jej się stało, trenerze? - zapytał Alec, stojący przy łóżku dziewczyny, obok Magnusa.
Obaj czarownicy podnieśli wzrok. Cała trójka patrzyła na Cartwright'a.
- Siedziałem na schodach Instytutu, gdy usłyszałem dziwne dźwięki. Po chwili zobaczyłem dziewczynę, idącą wzdłuż bramy Instytutu. Gdy się zatrzymała, zobaczyłem, że patrzy w moją stronę. Zacząłem zastanawiać się, kim jest. Stała i patrzyła w kierunku Instytutu, jakby chciała go zobaczyć, ale nie mogła. Po odrzuceniu wszystkich opcji zostało mi tylko jedno wyjście - Przyziemna.
- Czy ktoś ją śledził? - wtrącił Magnus.
- Nie zwróciłem na to uwagi.
- Co było dalej?
- Zauważyła mnie i krzyknęła "pomocy". Najprawdopodobniej wyczerpało to resztki jej siły i straciła przytomność. Pobiegłem, by otworzyć bramę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na schody Instytutu, zamknąłem bramę i wróciłem do niej. Wciąż była nieprzytomna. Sprawdziłem czy żyje i postanowiłem, że zabiorę ją do Instytutu, gdy nagle otworzyła oczy.
- Odzyskała przytomność?
- Tylko na chwilę. Powiedziała: "Jesteś Nocnym Łowcą! Pomóż mi, błagam". Zapytałem jak mogę jej pomóc. Zanim ponownie straciła przytomność usłyszałem jak mówi:  "Jesteśmy w niebez..."
- Razjelu ja zwariuję! - wymamrotał Alec, masując skronie.
- Więc dziewczyna chciała nas ostrzec. Pytanie przed czym lub przed kim. I dlaczego musiała to być akurat siostra Simona - Magnus utkwił wzrok w nieprzytomnej dziewczynie.
Rebecca Lewis. Więc tak ma na imię.
Po opowiedzeniu całej historii Silas spojrzał na Becky. Już wiedział, skąd znał te oczy. Były podobne do tych, które widział u Simona.
- Co teraz Magnusie? - z zamyślenia wyrwał go głos Aleca.
- Czekamy na Cichych Braci i na Catarinę.
- Macie jakiś pomysł, co mogło jej się przytrafić? To nie wygląda na zwykłe wycieńczenie - zauważył trener.
- Trucizna.
Dorian stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach i przyglądał się Becky.
- Zwróćcie uwagę na jej usta. Prawdą jest, że dziewczyna zmarzła, ale tak sine usta widziałem tylko u zamarzniętych na śmierć lub otrutych. Z tego co wiem ona żyje. A poza tym... Sądzę, że nie pocieszy was fakt, że to trucizna demona.
- Ma rację - westchnął Bane.
Nagle drzwi do Izby Chorych otworzyły się i weszła przez nie Catarina z wielką torbą lekarską, a za nią Brat Enoch. Kiedy czarownica podeszła do łóżka, na którym leżała Becky, otworzyła szeroko oczy i zakryła ręką usta, by stłumić krzyk.
- Prosiłeś o pomoc, Wielki Czarowniku Brooklynu.
- Dziękuję za szybkie przybycie, Bracie Enochu. Ta dziewczyna, Przyziemna, została otruta. Mam podstawy twierdzić, że nie jest to zwykła trucizna. Zapewne wiesz, że jeśli jest to demoniczna trucizna, musimy wiedzieć, jaki demon ją otruł. Tylko tak można jej pomóc.
- Potrzebuję próbki krwi dziewczyny.
- Cate, słonko masz może skalpel i jakąś próbówkę na krew? - zapytał Bane.
Białowłosa otworzyła w pośpiechu torbę i wyciągnęła z niej narzędzie i pojemnik, o które prosił jej przyjaciel.
- Dobrze. Słuchaj Dorian... Teraz ściągniemy osłony. Ale powoli. Kiedy już zdejmiesz swoją osłonę z całego ciała, trzymaj ręce nad sercem. Jeśli przestaniesz, dziewczyna umrze.
Shade przytaknął, dając Magnusowi znak, że jest gotowy.
Alec osunął się nieco od czarownika, robiąc mu więcej miejsca. Cartwright zrobił to samo. Catarina natomiast stała w pobliżu, trzymając w ręce skalpel i próbówkę. 
Magnus uniósł swoje ręce nad ciałem Becky i po chwili niebieska osłona została wchłonięta przez dłonie czarownika. Dorian zaś stopniowo zdejmował osłonę, zostawiając granatową "bańkę" w okolicy klatki piersiowej. Tak jak nakazał Magnus, Shade cały czas trzymał ręce nad jej sercem.
Tym czasem Bane wziął skalpel od Catariny i zrobił niewielkie nacięcie na nadgarstku nieprzytomnej, po czym podsunął próbówkę, zbierając do niej krew.
- Tyle wystarczy - rozległ się w ich głowach głos Cichego Brata.
Magnus ruszył w stronę Brata Enocha, robiąc tym samym miejsce Catarinie, która natychmiast zajęła się opatrywaniem rany.
Cichy Brat zabrał próbówkę i wyszedł z Izby Chorych.
- Gdzie on poszedł? - zapytał Alec.
- Pewnie do Cichego Miasta - powiedziała Cate - Już skończyłam. Możecie nałożyć osłony.
Dorian rozszerzył swoją granatową osłonę, po czym usiadł na sąsiednim łóżku, ocierając pot z czoła.
Chwilę później Bane również stworzył wokół Becky "bańkę".
- Zmęczony, braciszku? - zwrócił się do Shade'a.
- Troszeczkę - Dorian posłał mu chytry uśmieszek, który Bane szybko odwzajemnił.
- Zaraz, zaraz. BRACISZKU?! - zapytała białowłosa, mrugając oczami.
- Moja droga, poznaj mojego brata - powiedział Magnus i teatralnym ruchem wskazał Doriana - Dwie matki, jeden ojciec.
- To jest niesamowite! Zastanawiałam się przez chwilę nad kolorami waszej magii, ale nie wpadłabym na to, że jesteście...
W tej chwili otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wrócił Brat Enoch.
- Miałeś rację, Wielki Czarowniku Brooklynu. To trucizna demona. W krwi Przyziemnej znajduję się jad, zawierający między innymi heloderminę i helospektynę oraz toksynę krwotoczną "horridum toxin".
- Rhaal - mruknął pod nosem Dorian.
- Kto taki? - zapytał Alec.
- Rhaal. Demon podobny do jaszczurki. Paskudny. Horridum toxin jest wytłumaczeniem tego krwawienia z ust i nosa. Nawet gdyby Rebbeca nie miała pozostałych substancji jadu we krwi, toksyna ta wystarczyłaby, żeby ją zabić. Działa ona szybciej, ponieważ  Rebbeca jest Przyziemną.
- Nie mogę zrobić dla tej dziewczyny nic więcej. Jednak sądzę, że pani Loss zna wywar, będący bardzo starą i dość nietypową recepturą, który może ją uratować.
- Oczywiście, Bracie Enochu. Nie jestem do końca pewna, czy to bezpieczne. Chodzi mi o to, jak na Przyziemną zadziała krew Nefilim. 
Słysząc słowa Catariny wszystkie mięśnie w ciele Aleca napięły się. Stojący obok czarownik zauważył co się dzieję. Położył dłoń na ramieniu Nocnego Łowcy i wyszeptał.
- To nie jest takie straszne jak myślisz. Potrzebują tylko trochę krwi.
- Jasne. Bardziej przeraża mnie metoda...
- Catarina pobierze krew tak, jak to się robi w szpitalach - za pomocą igły. Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego Magnus użył skalpela...
- Krew Nocnego Łowcy sprawi, że Rebecca Lewis w pełni odzyska Wzrok. W tym wypadku nie ma zagrożenia, że zmieni się w Wyklętą lub straci zmysły. Oczywiście wywar musi zawierać krew Nefilim tej samej płci, co osoba pijąca go. To jedyny sposób, aby dziewczyna przeżyła. 
Po tych słowach Cichy Brat odwrócił się i wyszedł.
- Krew Nefilim?! Tej samej płci?! - Alec skierował swoje pytanie do Bane'a.
W końcu jego chłopak jest Wielkim Czarownikiem Brooklynu, a ten tytuł zobowiązuje.
- Wszystko się zgadza, Alexandrze. A teraz zajmijmy się Rebeccą. Powiedz Cate, czego potrzebujesz? - czarownik zwrócił się do swojej przyjaciółki.
- Kilku ziół. Konyza kanadyjska, krwawnik pospolity, miłorząb dwuklapowy, no i trochę mięty i szałwii. Resztę wszystko mam, o tu - oznajmiła czarownica, pokazując swoją torbę lekarską.
- Mama założyła w Instytucie plantację najróżniejszych ziół leczniczych - wyznał Lightwood.
- A co z krwią? - wtrącił trener.
- Musi to być krew kobiety. W Instytucie mamy trzy. No dobra cztery, ale Joc jest w ciąży, więc nie będziemy jej niepokoić. Maryse... No cóż, nie możemy zabrać od niej krwi. Zostają nam dwa, urocze ptaszki - Magnus usiadł na krześle, obok łóżka Becky.
- Pamiętajcie jednak, że Clarissa ma w sobie więcej krwi Anioła, niż zwykły Nefilim. Nie wiemy jak taka krew zadziała, więc pozostaje nam prosić o pomoc...
- Isabelle.
Imię siostry wyrwało się niespodziewanie z ust młodego, Nocnego Łowcy.
- Porozmawiam z nią. Najpierw jednak pójdę z Catariną do matki, powiedzieć jej o potrzebnych składnikach.
- W porządku. Tylko pośpieszcie się, Alec. Nie możemy zbyt długo trzymać jej w TYM. To wyczerpuje nasze siły, a będziemy ich jeszcze potrzebować - powiedział Bane.
- Jasne. Chodźmy, Cate.
Szli korytarzem Instytutu szybkim krokiem. Maryse zapewne siedziała w swoim gabinecie.
Nocny Łowca zastanawiał się w jaki sposób ma oderwać swoją siostrę od Simona, nie wzbudzając jego podejrzeń. Nie chciał, by Lewis denerwował się na zapas. Kiedyś w Edomie to właśnie Simon uratował życie Isabelle. Teraz on musi uratować siostrę Simona. A przynajmniej w tym pomóc.
Kiedy zbliżali się do Biblioteki, Alec wpadł na pewien pomysł.
- Wejdę tam i poproszę Izzy o pomoc, przy zbieraniu tych ziół. To dlatego, że nie chcę niepokoić Simona - poinformował swoją towarzyszkę i wszedł do pomieszczenia.
- Alec? Co ty tu... Co z Becky? - Simon był blady i miał zapuchnięte oczy.
- Magnus i Dorian się nią zajmują. Potrzebujemy kilku ziół, do zrobienia mikstury wzmacniającej. Mama kazała mi przyjść po pomoc do Ciebie, Izzy - skłamał, modląc się w duchu do wszystkich aniołów, aby ich matka przypadkiem się nie pojawiła.
- Idź, Izz. My się nim zajmiemy - oznajmiła Clary, obejmując ramieniem Simona.
- Wrócę szybko, Simon.
Nocna Łowczyni pocałowała go w policzek i razem z bratem i Catariną opuścili Bibliotekę. Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Alec stanął przed siostrą, torując jej drogę.
- Kłamałem.
- Nie rozumiem, po co?
- Musiałem Cię wyciągnąć z Biblioteki. W krwi siostry Simona jest trucizna. Demoniczna trucizna. Chodzi o to, że bez tego wywaru Becky może umrzeć. Jej serce bije coraz wolniej.
Młoda Lightwood przymknęła powieki, najprawdopodobniej próbując powstrzymać łzy.
- Potrzebujemy kilku ziół, więc idziemy do matki - oznajmił Alec.
- Do czego w takim razie jestem wam potrzebna? - zapytała czarnowłosa.
- Musimy Cię prosić, abyś pozwoliła nam pobrać trochę swojej krwi. Widzisz, żeby usunąć jad i toksynę demona, potrzebuję czegoś od anioła - tak to działa u Przyziemnych. W ten sposób w jej organizmie zapanuje równowaga. Becky jest Przyziemną, ale ma Wzrok. Krew Nefilim nie wyrządzi jej krzywdy, wręcz przeciwnie. Dzięki niej dar dziewczyny będzie silniejszy niż teraz.
- Rozumiem. Mogę tylko zapytać dlaczego akurat moja krew?
- Wywar musi zawierać krew kobiety, ponieważ Becky jest kobietą. Zasada tej samej płci. W żyłach Clary płynie więcej anielskiej krwi. Nie wiemy jak mogłoby to zadziałać na...
- Zgadzam się na wszystko. Idziemy.
Alec był lekko zdumiony reakcją siostry. Przyjęła wszystko ze stoickim spokojem. W dodatku zgodziła się bez wahania. Izzy była twarda. Była przecież Nocnym Łowcą.
Z resztą gdyby chodziło o Magnusa, Lightwood poruszyłby niebo i ziemię, ponownie wyruszyłby do Edomu i zrobiłby wszystko, żeby go ratować.
Tak jak przewidział, jego matka siedziała nad stertą dokumentów w swoim biurze. Wytłumaczyli jej jakich ziół potrzebują do sporządzenia wywaru, lecz ani słowem nie wspomnieli o krwi, którą mieli do niego dodać. Szefowa Instytutu miała dużo papierkowej roboty, więc wręczyła im klucze do Lecznicy. Przez chwilę wahała się, ponieważ rosły tam rośliny, które źle zastosowane mogły być trucizną. Wątpliwości te szybko zniknęły, gdy kobieta przypomniała sobie, że Catarina zna się na ziołach jak mało kto.
Nie tracąc czasu rodzeństwo Lightwood'ów wraz z czarownicą poszli do Lecznicy. Tam zebrali potrzebne im składniki i udali się prosto do Izby Chorych.
- Mamy już wszystko co potrzeba. Magnusie czy mógłbyś? - Catarina zwróciła się do swojego przyjaciela.
W odpowiedzi czarownik pstryknął palcami i przed białowłosą pojawił się mały stoliczek na kółkach. Na jego blacie stał niewielki kociołek, kilka próbówek i maleńki sierp.
Catarina szybko wzięła się do pracy.
Z jej rąk wypłynęły strumienie białej mocy, kumulując się pod naczyniem i tworząc biały płomień.
Do wody, znajdującej się w kociołku dodawała poszczególne zioła, starannie je odmierzając i siekając komiczne wyglądającym sierpem. Następnie wyjęła ze swojej torby jakieś fiolki z substancjami, których zastosowanie mogli znać tylko czarownicy.
Wszyscy przyglądali się jej pracy w milczeniu.
W pewnym momencie, gdy zawartość kociołka zaczęła bulgotać, Cate wyciągnęła ze swojej torby igłę.
- Brakuje nam jeszcze jednego składnika. Usiądź proszę wygodnie, Isabelle.
Szybko i zwinnie pobrała krew Izzy, uśmiechnęła się do niej delikatnie po czym wróciła do pracy.
- Magnus, dlaczego Becky jest w tym czymś? - zapytała Nocna Łowczyni, zaciskając miejsce po ukłuciu.
- Jej serce słabnie. W pewnej chwili zaczęło bić coraz wolniej. Ta osłona ma na celu utrzymanie stałego rytmu - objaśnił czarownik.
- Rozumiem. Lepiej już pójdę, bo Simon może zacząć coś podejrzewać. A jeśli pójdą do Lecznicy a nas tam nie będzie - przyjdą tu.
- A tego byśmy nie chcieli - Bane puścił jej oko.
Czarnowłosa uśmiechnęła się i wyszła.
W pomieszczeniu znowu nastała irytująca cisza. Czarownicy siedzieli, oszczędzając siły, natomiast Alec przyglądał się pracy Cate.
- Nie chciałbym Cię pośpieszać, słonko ale jestem wykończony i sądzę, że Dorian również. Poza tym mamy już nowy dzień! - oświadczył Magnus, przecierając oczy.
Alec spojrzał na swoją komórkę i otworzył szeroko oczy. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest już grubo po drugiej.
- Gotowe!
Catarina pstryknęła palcami i biały płomień zniknął. Wyciągnęła ze swojej torby trzy kubeczki, wielkości kciuka i wlała do nich zawartość kociołka.
- Co teraz? - trener Cartwright zerwał się na równe nogi, wyraźnie ożywiony.
Od godziny walczył ze sobą by nie zasnąć.
- Teraz zdejmiemy osłony i przyśpieszymy bicie jej serca do około dwustu uderzeń na minutę. Powinna odzyskać na chwilę przytomność. W tym momencie musicie podać jej to - Magnus wskazał na trzy kubeczki, stojące na ruchomym stoliku.
Dorian wstał i podszedł do Bane'a, który leniwie podniósł się z krzesła.
- Czy w razie potrzeby użyczysz mi trochę swojej siły, Alexandrze? - zapytał czarownik, podwijając rękawy koszuli.
- Jasne.
- Znakomicie! Stań proszę za mną. Silasie Ty będziesz trzymał jej głowę, gdy Cate będzie podawać lekarstwo. Musicie działać szybko. Wiecie co macie robić? - zapytał czarownik patrząc na każdego po kolei.
Wszyscy skinęli głową, potwierdzająco.
- Świetnie. Zaczynamy!
Czarownicy unieśli ręce nad Rebbecą. Ich dłonie stopniowo zaczęły wchłaniać osłony, które nałożyli na dziewczynę. Kiedy zniknęły całkowicie, nad jej klatką piersiową zaczęła unosić się niebieska i granatowa mgła.
- Przygotujcie się! - nakazał Magnus.
Nagle dziewczyna zaczęła szybko oddychać, kręcą głową tak, jakby męczył ją okropny koszmar. Jej ciało zaczęło delikatnie drżeć, a na czole pojawiły się kropelki potu.
- Jeszcze chwila! - poinformował ich Dorian.
Drżenie nasiliło się i dziewczyna otworzyła oczy, biorąc głęboki oddech.
- Teraz!
Siostra Simona rozglądała się zdezorientowana po pomieszczeniu. Oddychała ciężko, a na jej twarzy widać było przerażenie. Szeroko otwarte oczy zatrzymały się na trenerze.
- To... Ty! - wydusiła z siebie.
- Tak. Posłuchaj mnie, musisz to wypić - powiedział, wskazując na kubeczek w ręce Catariny. Dziewczyna spojrzała we wskazanym kierunku i skinęła głową. Gdy otworzyła usta białowłosa podeszła bliżej, trener uniósł delikatnie głowę dziewczyny i czarownica zaaplikowała jej lekarstwo. Becky posłusznie przełknęła, po czym jej twarz wykrzywiła się w grymasie.
- Doskonale! Musisz wypić jeszcze dwa takie kubeczki - oznajmił trener, wciąż podtrzymując jej głowę.
Catarina ponownie zbliżyła się do niej i szybkim ruchem przelała zawartość drugiego kubeczka do jej ust. Twarz dziewczyny skrzywiła się jeszcze bardziej, ale przełknęła lekarstwo.
- Świetnie. Został ostatni - odezwał się Silas, wycierając chusteczką pot z czoła dziewczyny.
Tym razem Becky pokręciła głową.
- Nie-ee.
- Musisz to wypić! - Silas odwrócił jej głowę tak, by spojrzała mu w oczy.
- Pośpieszcie się! - ryknął w tym samym momencie Dorian.
Widać było, że obaj czarownicy są wykończeni.
- Posłuchaj mnie, proszę. To już ostatni - próbował dalej trener.
Dziewczyna nadal kręciła przecząco głową.
- Alec! - krzyknął Magnus, chwiejąc się lekko.
Młody Lightwood położył prawą rękę na plecach czarownika podtrzymując go, a lewą chwycił jego dłoń. Zamknął oczy, gdy poczuł delikatne mrowienie, rozchodzące po jego ręce.
- Rebbeco... Proszę.
Gdy Cartwright wypowiedział jej imię, dziewczyna odwróciła głowę w stronę Catariny i otworzyła usta. Czarownica podała jej ostatnią dawkę leku. Kiedy ją przełknęła, trener delikatnie ułożył jej głowę na poduszce.
Chwilę później Becky leżała z zamkniętymi oczami, oddychając spokojnie.
Alec poczuł, że mrowienie ustaje, więc otworzył oczy. Magnus opuścił ręce i gdyby Lightwood go nie trzymał, na pewno by upadł. Kiedy spojrzał na Shade'a, zobaczył, że i on ledwo stoi na nogach, podtrzymywany przez Catarinę. Silas oddychał ciężko, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie działo.
Alec patrzył na Cartwright'a przez chwilę. Dzisiejszej nocy na twarzy tego mężczyzny pojawiło się zapewne więcej emocji, niż przez całe jego życie.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się przerażający wrzask. Nocny Łowca spojrzał na dziewczynę. Ciało Becky wygięło się w łuk. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Po chwili ponownie opadła na łóżko.
- Co. To. Było? - wydusił z siebie Silas.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi, ponieważ drzwi Izby Chorych gwałtownie się otworzyły i do pomieszczenia wpadł Simon z Isabelle, Jace i Clary. Zaraz za nimi pojawiła się Maryse, Luke i Jocelyn.    
- Rebecca! Co z nią?
Simon podbiegł do łóżka, na którym leżała jego siostra. Jej oddech był teraz równomierny, a twarz nabrała zdrowego koloru.
- Już dobrze. Teraz musi tylko odpoczywać. Jutro powinna się obudzić - oświadczył Magnus.
- Co tu się w ogóle stało? - zapytała Jocelyn.
Alec opowiedział całą historie od początku, włączając w to wypowiedzi czarowników i trenera.
Nikt nie mógł uwierzyć w to, co przytrafiło się siostrze Simona. On sam siedział na łóżku obok niej, trzymając jej dłoń.
- Więc chcesz powiedzieć, że gdyby nie Isabelle, Becky byłaby... Martwa? - odezwał się w końcu.
- Dokładnie tak - oświadczył Bane.
- Magnus... Ona się budzi!
Wszyscy spojrzeli się w dziewczynę.
- Si-Simon?
- Jestem tu, Becky.
- Ja. Musze coś. Powiedzieć - wydusiła z siebie. 
- O nie! Musisz odpoczywać - to jest teraz najważniejsze! - rozkazał Magnus.
- On m rację, siostrzyczko - wtrącił Simon.
- Ale...
- Dobranoc, słonko - zaszczebiotał Magnus, po czym poruszał palcami nad jej głową.
Dziewczyna zamrugała kilka razy i zamknęła oczy.
- Teraz sobie odpocznie. I ja mam zamiar pójść w jej ślady - oznajmił Magnus.
- Zostanę przy niej.
- W porządku Simon. Idziemy Alexandrze? - Bane zwrócił się do swojego chłopaka.
- Jasne.
Wszyscy po kolei zaczęli wracać do swoich pokoi. Jedynie Simon i Isabelle zostali z Rebeccą.

******
Maryse zamknęła za sobą drzwi do gabinetu. Zostało jej jeszcze kilka listów do przeczytania. Była na prawdę zmęczona pracą i tym wszystkim, co się dziś wydarzyło.
Magnus ma brata.
Rebecca została otruta demonicznym jadem i prawie umarła, ale Isabelle oddała trochę swojej krwi do sporządzenia wywaru, który ocalił jej życie.
Klątwa - Przepowiednia.
Niepoinformowanie Clave o tym wszystkim.
Chyba nic już jej dziś nie zaskoczy.
Usiadła za biurkiem, na którym leżały trzy, ostatnie koperty.
Otwarła pierwszą z nich - kolejne ataki na Instytuty. Przejrzała szybko sprawozdanie, które nie różniło się niczym od poprzednich. 
Wzięła do ręki kolejną kopertę - nowe standardy sal treningowych. To może przeczytać jutro.
Kiedy wzięła ostatnia kopertę do ręki, zauważyła, że list przyszedł z Idrisu.
Otworzyła ją szybko, wyjęła list i zaczęła czytać:

 
  

Szefowa Instytutu w Nowym Jorku!

Droga Maryse! Piszę do Ciebie w pewnej ważnej sprawie. 
Jak zapewne wiesz, nasza najstarsza córka w ubiegłym tygodniu osiągnęła wiek, który nakazuje Nocnemu Łowcy uczącemu się w Akademii podjęcie dalszego szkolenia, w którymś z Instytutów.

Arthur i ja zwracamy się więc do Ciebie z prośbą o przyjęcie Sophie jako nowego ucznia Twojego Instytutu. Jest on bowiem jednym z najlepszych na całym świecie.

Bylibyśmy dozgonnie wdzięczni, gdybyś zgodziła się zaopiekować naszą So.
Proszę Cię o jak najszybszą odpowiedź.

 Z wyrazami szacunku 
i z gorącymi pozdrowieniami

Diana Alderkey

 


Maryse schowała list do koperty, którą umieściła w zamykanej na klucz szufladzie.
Postanowiła, że odpisze Dianie dopiero jutro.
No cóż... Wygląda na to, że w naszym Instytucie pojawi się kolejny Nocny Łowca.

******

Witam was! Mamy dziesiąty rozdział! :)
Powiem szczerze: kiedy układałam w głowie plan wydarzeń tego rozdziału (baaardzo szczegółowy) nie wiedziałam, że aż tyle mi zajmie rozwinięcie tego ;p
Poza tym nie jestem dobra w "tworzeniu" opisów, a w tym rozdziale jest ich chyba najwięcej xD
Co myślicie? Nada się? Jakieś refleksje ? ;D
Zostaw po sobie ślad :)
Pozdrowionka ;*

- Ash <3

środa, 25 maja 2016

LBA ;) ^^

Witam witam ! ;) Serdecznie dziękuję Adriannie Moroń <http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/> za nominację! Polecam jej bloga!  ;*

Mam do wyboru napisać 11 ulubionych tytułów książek / seriali / filmów / piosenek, a także powodów dlaczego kocham każdą z nich ;)
Po krótkiej konwersacji z Adrianną uznałam, że spróbuję napisać po 11 pozycji, z każdej kategorii ;) Nie będę jednak wszystkiego opisywać ;)

I love a challenge! ^^

11 tytułów ulubionych książek:


1. "Dary Anioła - Miasto Kości"
2. "Dary Anioła - Miasto Popiołów"
3. "Dary Anioła - Miasto Szkła"
4. "Dary Anioła - Miasto Upadłych Aniołów"
5. "Dary Anioła - Miasto Zagubionych Dusz"
6. "Dary Anioła - Miasto Niebiańskiego Ognia"
7. "Diabelskie Maszyny - Mechaniczny Anioł, Mechaniczny Książe, Mechaniczna Księżniczka"
- Cassandra Clare
<Kocham te książki! To po prostu miłość od pierwszego przeczytania ;D Świat Cieni, Nocni Łowcy, Czarownicy... <3 Uwielbiam !!>

8. Trylogia Czarnego Maga - Trudi Canavan 

<Nie napisze dużo, bo jakby ktoś chciał przeczytać, to nie będę robić spojlerów xd
Trylogia ta opowiada o dziewczynie ze slumsów, która posiada talent magiczny. Nie jest jej łatwo, ze względu na pochodzenie, ale mimo wszystko stara się być silna. Uwielbiam tą trylogię dzięki głównej bohaterce!>

9. "Igrzyska śmierci" (wszystkie części) - Suzanne Collins
 10. " Szepty" - Dean Koontz
 11. "Grey" - E.L. James

11 tytułów ulubionych seriali:

1.Shadowhunters <3  

<Cóż mogę więcej powiedzieć: LoveLoveLove ;D Według mnie aktorzy są świetnie dobrani (szczególnie Matt i Harry *,*), wprowadzenie nowej postaci (Lydii) było ciekawym zabiegiem i ogólnie nie mogę doczekać się na 2 sezon ;D  
Uwielbiam ten serial, ponieważ uwielbiam ;P >

 2. Once Upon A Time <3

<Po obejrzeniu tego serialu świat bajek wygląda zupełnie inaczej ;) Naprawdę polecam! Chociaż według mnie pierwszy sezon, a zwłaszcza jego początek jest troszkę nudny ;D Spotkamy tu Królewnę Śnieżkę, pojawi się Rumelstilskin, Kopciuszek i wiele więcej ... ;) 
Uwielbiam ten serial za to, że z odcinka na odcinek zaskakuje coraz bardziej i za sposób łączenia świata baśni i tego rzeczywistego ;D>

3. Grimm <3

<Znów fantastycznie ;D 
Detektyw Nick Burkhardt pracujący w policji dowiaduje się, że jest potomkiem grupy łowców znanych jako Grimm, którzy mają za zadanie utrzymywać balans pomiędzy ludzkością a baśniowymi stworami (które nazywają same siebie Wesen).
Serial uwielbiam, za pomysł, za nieoczekiwane zwroty akcji i sposób łączenia świata baśni i tego rzeczywistego :D>    

4. Glee <3

<Uwielbiam muzykę i wszystko z nią związane! *.* 
Więc Glee uwielbiam, za świetne wykonania piosenek, wspaniałe choreografię ;D >

5. Nie z tego świata :)
6. Dr. House ;)
7. Teen Wolf :)
8. Pamiętniki Wampirów :)
9. Sherlock :)
10. Wikingowie ;)
11. Kości ;)

11 tytułów ulubionych filmów:

1. Królewna Śnieżka i Łowca
2. Łowca i Królowa Lodu
3. Step Up (wszystkie części)
4. Łowca Czarownic
5. Melefient
6.Gabriel
7. Eragon
8. Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy - Złodziej pioruna
9. Percy Jackson: Morze potworów
10. Alicja w Krainie Czarów (Johnny Depp <3)
11. Hobbit (wszystkie części xd)

11 tytułów ulubionych piosenek:


1. Ruelle - War Of Heart <3
2. Elizaveta - Trap (J Paul Mix) <3
3. Adam Lambert - The Orginal High <3
4. Ed Sheeran - I See Fire <3
5. Beyonce - Crazy in Love (Fifty Shades of Grey) <3
6. Adam Lambert - Ghost Town <3
7. Fifth Harmony - Im in Love with a Monster <3
8. Fleurie - Hurts Like Hell <3
9. Queen - The Show Must Go On <3
10. Ruelle - Where Do We Go From Here <3
11. Ruelle - Monsters <3

<Wypisałam piosenki, których słucham cały czas ;D ale jest tego więcej....
Adam Lambert - cuuuudowny <3 wszystkie jego piosenki są!
Ed Sheeran - no cóż, nie znam wszystkich jego kawałków, ale właśnie " I See Fire " podbiło moje serce!
Ruelle, Elizaveta, Fleurie - z serialu Shadowhunters <3<3
Queen - na takiej muzyce się wychowałam ;)
Nie zapomnijmy o Reggae - ta muzyka również towarzyszyła mi w życiu <3
Brakowałoby mi czasu, żeby napisać tu wszystkie tytuły ;)>


Tak więc wypełniłam nominację ;)

NOMINUJĘ:

- Izzy Shadowhunter <http://the-mortal-instruments-city-of-love.blogspot.com/>
- Zastępczyni Upadłych Aniołów <http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/>
- Aley Morgenstern <http://on-aniolem-ona-demonem.blogspot.com/>
- Rosalie <http://dalsze-losy-clary-jace.blogspot.com/>
- Ms. Veronica <http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.com/>


Poproszę o 11 ulubionych tytułów książek <lub> seriali <lub> filmów <lub> piosenek, oraz dlaczego akurat te właśnie lubicie ;)

Pozdrawiam! :)

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 9

Nadchodzi noc. Nareszcie.
Podeszła do okna i pogrążyła się w myślach.
Noc przywoływała wszystkie szczęśliwe wspomnienia.
Te z dzieciństwa... Te o mamie...
Kiedy była dziewczynką, mieszkały z matką w małym, ale przytulnym domku.
W lecie, uwielbiała wychodzić przez okno swojego pokoju na dach i obserwować nocne niebo,
zimą zaś, siedziała z nosem przyklejonym do szyby, popijając gorące kakao.
Tam, mogła wszystko przemyśleć lub po prostu posiedzieć, gdy męczyła ją bezsenność.
Fascynował ją księżyc, oświetlający uśpioną Ziemię, wskazujący drogę zbłąkanym i niespokojnym duszom. Jej duszy również.
Dziewczyna prychnęła.
Czy ja w ogóle mam duszę? Wątpię!
Stojąc teraz przy oknie w hotelowym pokoju, obserwowała gwiazdy, pojawiające się na nieboskłonie. Znowu wróciło wspomnienie tamtego dnia. Zawsze wraca...

Był wieczór. Weszła do domu trzaskając drzwiami i ruszyła w kierunku schodów. Lekceważąc matkę, zwracającą jej uwagę, wbiegła na piętro. Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi do swojego pokoju, nie mogła już dłużej wytrzymać i zaczęła płakać. Małe, przeźroczyste kropelki spływały po jej policzkach. To nie może być prawda! Nie może. Nie może! A jednak...
Gdy usłyszała kroki na schodach, szybko podeszła do okna, by wyjść na dach. Tam, gdzie był jej azyl. Mała świątynia. Szczególnie nocą.
Usiadła, podciągając kolana pod brodę. Ukryła swoją twarz. Znów płakała. 
- Skarbie, co Ci jest?
To mama. Wyszła za nią i usiadła obok, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. 
- Dlaczego tata nas zostawił? - zapytała, patrząc daleko przed siebie.
- Więc znów chodzi o to. Mówiłam Ci, córeczko, że Twój ojciec jest...
- Kim, mamo? - spojrzała na nią, lecz matka milczała, bawiąc się palcami. 
Unikała jej wzroku. Była zdenerwowana.
- Właśnie w tym cały problem. On jest demonem. - wyznała przenosząc wzrok na księżyc.
- O czym Ty mówisz? 
- Nie udawaj, że nie wiesz! Moim ojcem jest demon, nie Edd! Demony nie wiążą się z ludźmi, więc fizycznie nie mogę mieć ojca! A twój mąż, Edd... Mógł mi go zastąpić, ale... Zostawił nas! Przeze mnie! Bo jestem Czarownicą!
- Skarbie...
- Co? Może to nie prawda?! Więc dlaczego tak wyglądam?! Kto normalny ma tęczówki czerwone jak krew?! 
- Wiesz dobrze, że zmieniają barwę. To zależy od Twojego...
- Taaa. Też mi coś! Kiedy jestem zła są baaardzo czerwone, a kiedy jestem smutna są mniej czerwone. Tak samo jak moje włosy! Żadna różnica. 
- Skąd o tym wiesz? O swoim ojcu? - zapytała matka.
- Pewna kobieta mi o tym powiedziała.
- Czarownica?
Skinęła głową, potwierdzająco.
Matka westchnęła głęboko, zakrywając twarz.
- Nie wiedziałam... Wyglądał jak Edd. Kiedy dowiedziałam się, że jestem brzemienna... Pomyślałam, że to cud. Tak długo staraliśmy się o dziecko. I pojawiłaś się Ty. Taka piękna - spojrzała na córkę ze łzami w oczach.
Cały gniew nagle wyparował. Przysunęła się do matki i przytulając ją, wyszeptała:
- Mów dalej. Proszę. Chcę usłyszeć prawdę.
- Kiedy otworzyłaś oczka, były czerwone. Edd się wystraszył. Powiedział, że przysłał Cię sam diabeł. Chciał... Chciał się Ciebie pozbyć. 
- Dlaczego więc tu jestem? Dlaczego wciąż żyję? - zapytała.
- Bo jesteś moją córką! Kocham Cię, bez względu na to, jak wyglądasz. Gdy ujrzałam Cię po raz pierwszy, wiedziałam, że jesteś wyjątkowa, a nie zła. Edward dał mi wybór: Ty lub on. Wyrzuciłam go więc z domu. Chciał mi Cię odebrać. Chciał Cię skrzywdzić, kochanie. Jeśli miałabym wybierać ponownie to bez wahania wybrałabym Ciebie - kobieta westchnęła i wtuliła na chwilę twarz we włosy córki.
- Masz dopiero dwanaście lat, a już tyle cierpienia doświadczyłaś! Nie takie życie planowałam dla Ciebie. 
Podniosła głowę i uśmiechnęła się do matki.
- Mam wspaniałą mamę. Niczego więcej mi nie trzeba. Razem możemy wszystko!

Od tego dnia co noc wychodziły razem na dach i rozmawiały. Dziewczynka pokazywała drobne sztuczki, których się nauczyła i opowiadała o czarownicy, pomagającej w poznaniu i zrozumieniu zasad, panujących w Świecie Cieni. Matka zaś uważnie jej słuchała lub opowiadała o gwiazdach. Po kilku miesiącach dziewczyna potrafiła wymienić wszystkie gwiazdozbiory, a jej magia była na wysokim poziomie. Jak na dwunastolatkę.
Noc to dobre wspomnienia. Mama. Miłość. Zaufanie.
Ale również ból, cierpienie...
Znalazła się w Nowym Jorku, ponieważ jej przyjaciel...
Cholerny idiota!
Po jej policzku spłynęła łza.
Czuła ból, ponieważ straciła przyjaciela - kogoś, kto był dla niej jak brat. Czy powinna go opłakiwać? Oczywiście, że tak!
Niestety uczucia, związane ze śmiercią Remusa przyćmiło coś, co towarzyszy jej od wielu lat.
Żądza zemsty.
Do jej oczu napłynęły łzy.
Odwróciła się gwałtownie i z jej dłoni wystrzeliły czerwone iskry.
Przyjechała tu nie tylko z powodu Remusa. Miała jeszcze jeden,  konkretny cel.
Znaleźć go.
Mężczyznę, którego kochała.
Tego, który ją zranił - psychicznie i fizycznie.
Tego, który za wszystko zapłaci.
Nie może się poddać, chociaż on ukrywa się przed nią już tak długo.
A jeśli już nie żyje, to musi na własne oczy zobaczyć jego grób.
Może po wszystkim zostanie z Dorianem w Nowym Jorku na stałe?
Przecież i on jest tu z dwóch, różnych powodów...

Ruszyła w stronę łazienki.
Znajdę go. Dopadnę go. Zemszczę się.
Przemyła twarz zimną wodą i spojrzała w lustro.
W swoich oczach dostrzegła wściekłość.
Jej długie, w tej chwili krwistoczerwone włosy unosiły się. Zupełnie tak, jakby w łazience wiał wiatr.
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
Mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Dopadnę Cię, sukinsynu, albo nie nazywam się Ingrid Fire.

******

W Bibliotece panowała cisza.
Wszyscy obserwowali Magnusa i Doriana, stojących kilka kroków od biurka Maryse.
Jocelyn, leżała na sofie z szeroko otwartymi oczami, a Luke siedząc obok niej, patrzył na całą sytuację z stoickim spokojem.
Clary, podobnie jak jej matka, wpatrywała się w czarowników wytrzeszczając oczy ze zdziwienia, a Jace, najwyraźniej był rozbawiony.
Isabelle przyglądała się z zaciekawieniem całej sytuacji. Natomiast Simon, gapił się to na Magnusa, to na Doriana z otwartymi ustami, które ułożyły się w idealne "o".
Maryse spokojnie siedziała w fotelu, wystukując palcami tylko jej znany rytm, a trener Cartwright stał za nią z niewzruszoną miną.
Jak zwykle.
Alec spojrzał na Magnusa, który wciąż mierzył wzrokiem Doriana, zaciskając przy tym zęby. Cisza, panująca w pomieszczeniu, z każdą chwilą, stawała się coraz bardziej irytująca.
Nocnego Łowcę przeszedł dreszcz, gdy poczuł na karku delikatny, chłodny wiatr, wpadający do Biblioteki przez okno.
- Jestem niezmiernie szczęśliwy, że rodzina odnalazła się po "tylu latach" - powiedział nagle Silas, skupiając na sobie wzrok wszystkich.
Zrobił kilka kroków w stronę drzwi, po czym odwrócił się i kontynuował:
- Chciałem podziękować również, za zaproszenie na naradę, dotyczącą sprawy ważnej zarówno dla Was, jak i dla Clave. Pozwól jednak, Maryse, że wrócę do siebie. Muszę wysłać raport do pani Konsul, dotyczący postępów pana Lewisa.
- Oczywiście, Silasie. Jeśli ustalimy coś nowego, niezwłocznie Cię o tym powiadomimy.
Trener skinął głową i opuścił Bibliotekę. Kiedy to zrobił, wreszcie odezwał się Magnus.
- Więc jesteś moim bratem, Dorianie.
- W rzeczy samej.
- Przybycie Remusa do Nowego Jorku i ta przepowiednia, były przypadkiem czy też nie? - zapytał Bane.
- Trochę tego i trochę tego. Po przeczytaniu przepowiedni Remus poprosił naszego Ojca o pomoc. Później zaś uciekł, mając nadzieję, że Otchłań go nie znajdzie. Czemu wybrał Nowy Jork? Nie wiem. Ale to była jego decyzja. Ja i Ingrid szukaliśmy... Nie mogliśmy przyjechać tu razem z nim. Mieliśmy dołączyć do niego nieco później.
- Czego szukaliście? Ty i Ingrid? - Bane był wyraźnie zaciekawiony.
- Wybacz, ale to prywatna sprawa Inn. Jeśli ją zapytasz, to może Ci powie lub... Nie, nie sądzę, by próbowała Cię unicestwić.
- Remus przyjechał do Nowego Jorku, bo miał ku temu powody. Był moim dłużnikiem - powiedział oschle Bane.
- Kim jest Otchłań? - wypalił Alec, chcąc zmienić temat rozmowy.
- To demon, do którego należy przepowiednia - odparł Shade.
- Znam to imię - niespodziewanie odezwał się Simon.
- Doprawdy? - Herondale spojrzał na niego unosząc brew - Oświeć nas więc, PRZYZIEMNY!
- Wal się, Jace - syknęła Isabelle w stronę brata, po czym odwróciła się do swojego chłopaka - Mów, Simon.
- Przeczytałem w Demonologii, że Otchłań to demon niskiej rangi. Więc zastanawiam się, jak to możliwe, że...
-... że przepowiednia należy do niego? - dokończył Shade.
- Właśnie.
- Drogi Simonie pozwól, że uzupełnię Twoje informacje i wyprowadzę Cię z błędu, w który wprowadziła Cię ta śmieszna książeczka, napisana dla Nefilim. Bez urazy - Dorian przesunął wzrokiem po wszystkich obecnych w Bibliotece.
- Sądzisz, że wiesz lepiej niż książka? - prychnął Jace.
- Nie zapominaj, blondasku, że jestem w połowie demonem. Więc, tak. Wiem lepiej. Opowiem wam teraz co nie co o naszym problemie.
Dorian zaśmiał się krótko, ukazując swój język i zaczął mówić.
- W rzeczywistości Otchłań był kiedyś potężnym demonem. Niestety zrobił coś, za co musiał ponieść karę. Ojciec więc postanowił go zdegradować do stanowiska demona niższej rangi - taki przywilej Księcia Piekieł. Zanim jednak to zrobił, jeden z zwolenników Otchłani doniósł mu o zamiarach Asmodeusza. Wtedy Otchłań postanowił, że się zemści. Zanim stał się "nikim" rzucił klątwę.
- Klątwę? - zapytała Jocelyn, a jej głos przypominał szept.
- Przepowiednie, jak pani woli.
- Więc jeśli "klątwa-przepowiednia" się wypełni, będziemy mieć Edom na Ziemi? - zapytał Simon.
- W rzeczy samej. Chociaż nie. W porównaniu z tym, co może się stać, Edom jest rajem.
- Czasami zapominam jaki ten świat jest popieprzony - mruknął Lewis, przewracając oczami.
- Mamy jeszcze do wyjaśnienia kilka spraw - rzekł Magnus oficjalnym tonem.
- A! Racja! Może więc powiesz nam, dlaczego mój przyjaciel miał u Ciebie dług? - Shade uśmiechnął się szyderczo.
Widząc zaciskające się pięści czarownika, Alec zrobił krok do przodu i położył mu rękę na ramieniu. Gdy Bane się odwrócił i ich spojrzenia się spotkały, Nocny Łowca bezgłośnie powiedział: "Powiedz".
- Remus chciał mojej ochrony.
Twarz Doriana przybrała poważny wyraz.
- Co masz na myśli?
- Usiądźmy. To może potrwać dłużej, niż się spodziewałem - zarządził Magnus i chwytając dłoń Lightwood'a skierował się w stronę wolnej sofy.
Shade zajął miejsce obok Simona i Isabelle. Siedząc wygodnie skinął głową, dając znak Magnusowi, by zaczął mówić.
Bane westchnął głęboko i nie puszczając dłoni Aleca zabrał głos.
- Są czarownicy, których nie obchodzi kim jest ich "demoniczny" rodzic. Są również Ci, którzy chcą poznać jego tożsamość. Niektórzy, aż za bardzo.
- Mówisz o sobie? - Alec spojrzał na niego z uniesioną brwią.
- Między innymi - czarownik przewrócił oczami - Nie zawsze jednak takie "spotkanie" kończy się dobrze.
Nikt w Bibliotece nie zabrał głosu, więc kontynuował.
- Poznałem Remusa w Pandemonium, kilka lat temu. Siedział przy barze sam, z wyraźnym zamiarem zalania się w trupa. Kiedy podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłem kim jest. Zdziwiłem się obecnością nowego czarownika, ponieważ jako Wielki Czarownik Brooklyn'u jestem dobrze poinformowany i żaden obcy, należący do Świata Cieni na terenie Nowego Jorku nie umknie mojej uwadze. Podszedłem więc do niego i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedział mi o bezsensownych poszukiwaniach swoich przyjaciół. Nie zdradził jednak czego lub kogo szukają, a gdy wypił kolejne trzy drinki wyznał, że musi uciekać i ukrywać się. Pomyślałem wtedy, że to zwykłe, pijackie gadanie, więc nie zastanawiałem się nad tym dłużej i nie pytałem. Z resztą wiedziałem, że nie chce o tym rozmawiać.
Magnus utkwił wzrok w podłodze. Coś go dręczyło.
Chyba nie obwinia się o śmierć Gardell'a?!
Kiedy myśl ta przemknęła przez głowę Lightwood'a, ścisnął mocniej dłoń czarownika.
- Muszę się napić! - wypalił nieoczekiwanie Bane.
Pstryknął palcami i w jego wolnej ręce pojawiła się szklanka z brązowo-złotym napojem.
- Pozwolę sobie zaproponować panom to samo - czarownik uniósł szklankę, drugą rękę zaś uwolnił z uścisku swojego chłopaka i machnął nią w powietrzu.
- Whiskey? - Luke przeniósł wzrok ze szklanki, która pojawiła się w jego ręce na Bane'a, uniósł brew, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Naturalnie! Naszym uroczym towarzyszkom ośmielę się zaoferować kieliszek znakomitego, czerwonego wina. Dla niewiasty w stanie błogosławionym soczek, oczywiście - Magnus uśmiechnął się do Jocelyn i ponownie machnął ręką.
Każdy teraz trzymał w ręce szklankę z napojem. Czarownik wziął spory łyk. Fala przyjemnego ciepła rozeszła się po jego gardle.
- Dlaczego chciał ochrony właśnie od Ciebie?! - zapytał Shade, wpatrując się w zawartość szklanki.
- Powiedziałeś mu, że jestem najpotężniejszym synem Asmodeusza, więc może dlatego? - odpowiedział Bane, po czym wziął kolejny łyk.
- Tamtego dnia, w Pandemonium Gardell oznajmił mi, że i on chce poznać swojego ojca. Chciał, żeby ten go ochronił przed demonem, którego imienia nie zdradził. Próbowałem wybić mu ten pomysł z głowy. Ostrzegałem go, że może gorzko z to zapłacić. Bezskutecznie.
- Co się wtedy stało, Magnusie? - głos Aleca był ciepły i pełny troski.
- Następnego dnia przyszedłem do jego sklepu. Usłyszałem krzyk, wbiegłem do części mieszkalnej i zobaczyłem Remusa leżącego na Ziemi. Był przerażony i wycieńczony. Jego ojciec próbował wydostać się z Pentagramu. Chciał zabrać jego nieśmiertelność. Przybyłem w ostatniej chwili i odesłałem go. Remus myślał, że mogę go ochronić przed demonem, który go ściga. Nie chciał jednak powiedzieć o kogo mu chodzi. Gdybym jednak poznał prawdę, może mógłbym...
- Nie zadręczaj się tym - Dorian spojrzał na Magnusa ze współczuciem - To nie Twoja wina.
- Kilka dni później Gardell wyjechał z Nowego Jorku. Byłem zaskoczony, kiedy wrócił tu po Mrocznej Wojnie. 
- Kto jest jego ojcem? - zapytała Clary, wtulając się w ramię Jace'a.
- Lupus. Przywódca demonów sprowadzających choroby - Magnus skrzywił się, odpowiadając.
- Tak. Niezbyt sympatyczny - mruknął Dorian.
- Spotkałeś się z nim? - zapytał zaciekawiony Bane.
- Nie było to zbyt udane spotkanie. W każdym razie mogę powiedzieć jedno: Remus odziedziczył karnację i rogi po ojcu.
- Zastanawiam się nad jedną sprawą - zaczęła Maryse - Dlaczego w Los Angeles demony walczyły z Nocnymi Łowcami, a w innych Instytutach nie?
- Ponieważ to Nocni Łowcy zaatakowali demony, gdy tylko się pojawiły. Szybka reakcja! - oznajmił Jace.
- Nie zapominajmy o tym, kto współpracuje z Otchłanią - zauważyła Isabelle.
- No tak. Lilith. To wredne... demoniczne babsko chyba nigdy się nie odczepi! - dodał Simon.
- Co teraz zrobimy, Maryse? Zawiadomimy Clave? - zapytała Jocelyn.
- Nie.
Spojrzenia wszystkich zwróciły się w stronę Maryse. Kobieta patrzyła na dokumenty, leżące przed nią na biurku.
- Clave i tak nic z tym nie zrobi. Zbagatelizują sprawę, ot co! Kiedy dowiemy się czegoś więcej wyślemy im wiadomość.  
- Popieram Twoją decyzję, mamo - Alec posłał jej delikatny uśmiech.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem zmęczona - powiedziała Izzy, przecierając oczy.
- Jest już po dwudziestej drugiej! Na tym zakończymy dziś tą sprawę. Dorianie, jeśli zechcesz, możesz przenocować w Instytucie - pani Lightwood zwróciła się do czarownika -  Mając na uwadze fakt, iż Remus został zamordowany, a Ty jesteś jego przyjacielem i bratem Magnusa, wręcz nalegam, abyś został. Estell wskaże Ci pokój.
Dorian zgodził się na jej propozycję.
- Zanim rozejdziemy się do swoich sypialni, chciałbym dowiedzieć się jeszcze jednej rzeczy BRACISZKU - powiedział Bane naciskając na ostatnie słowo - Kiedy wezwałeś Ojca, czego chciał w zamian? Wszyscy tu obecni dobrze wiedzą, że za wezwanie Księcia Piekieł, trzeba zapłacić.
- Kolejny, niepasujący element układanki. Gdy wezwałem Go, by założył barierę na przepowiednię, zgodził się chętnie. Na pytanie czego chce w zamian, odpowiedział: "W niedalekiej przyszłości synu, możliwa będzie wojna, w której Ty i Twój brat oraz wasza rodzina, będziecie zmuszeni do współpracy ze Światłem, jak i z Mrokiem. Wtedy odbiorę swoją zapłatę". Zapytałem wtedy, co zrobi jeśli nie będzie żadnej wojny.
- Co odpowiedział?
- "Wszystko w swoim czasie, Dorianie"
- To naprawdę... Interesujące.
- Wiedziałem, że to powiesz Bane.
Magnus otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się huk.

******

Zegar wskazywał godzinę dwudziestą drugą. Po opuszczeniu Biblioteki, Silas napisał Ognistą Wiadomość do pani Konsul:

"Simon Lewis jest obiecującym kandydatem na Nocnego Łowcę."
Silas Cartwright   

Trener nie był zmęczony, więc zaczął zastanawiać się, co mógłby teraz zrobić. Pomysł o powrocie do Biblioteki odpadł na początku.
Szanuję Magnusa, ale nie mam ochoty zagłębiać się w jego drzewo genealogiczne...
Trening o tej porze też nie wydawał się być dobrym pomysłem. Po chwili Silas postanowił przejść się korytarzami Instytutu. Może w trakcie "spaceru" wymyśli coś innego lub po prostu poczuje zmęczenie. 
Wyszedł z sypialni, delikatnie zamykając drzwi i ruszył przed siebie. Zwiedził chyba cały Instytut!
Po drodze mijał puste pokoje, przeznaczone dla przejezdnych lub nowych Nocnych Łowców. Z wielką dokładnością przyglądał się obrazom, zdobiącym korytarz. Był w Oranżerii, przeszedł obok jadalni i pokoju muzycznego, a także obok Izby Chorych. Gdy znalazł się w pobliżu Biblioteki usłyszał nadal trwającą rozmowę. Przyśpieszył kroku, aby uniknąć przypadkowego spotkania, z którymś z Nocnych Łowców lub czarowników. Niespodziewanie Cartwright znalazł się w holu.
Chyba mój organizm potrzebuje świeżego powietrza...
Kiedy otworzył główne drzwi Instytutu, uderzyło go chłodne, aczkolwiek przyjemne powietrze. Zamknął za sobą drzwi najciszej jak potrafił. Odwrócił się w stronę żelaznej bramy, po czym wziął głęboki wdech i zamknął oczy. 
Nowy Jork to nie Idris. 
Noc była piękna, więc postanowił usiąść na schodach Instytutu i rozkoszować się ciszą i świeżym powietrzem. Silas spojrzał w niebo.
Czego oczekiwał po przyjeździe do tego Instytutu? Traktowania jak członka rodziny, wspólnych wieczorów w salonie, przyjaźni?!
Przecież jest Silasem Cartwright'em.
"Najsurowszym i najbardziej wymagającym trenerem Akademii Nocnych Łowców w Idrisie!" 
"Jego twarz ma stale taki sam wyraz. Zimny. Surowy!"
"Cartwright nie okazuje żadnych emocji, oprócz gniewu, wściekłości i obojętności!"
"Bije od niego chłód!"
"Wszyscy się go boją!"
Czy wszystko to, było prawdą? Nie chciał przecież być taki jak ojciec. Ale był...
Jako dwunastolatek stworzył w ogół siebie tarczę. Założył maskę, która miała chronić go przed drwinami rówieśników, strachem przed człowiekiem mającym obsesję na punkcie dyscypliny, odrzuceniem... Szkoda, że nie potrafi jej teraz zdjąć. Nie jest łatwo komuś, kto jest sam. Sam ze sobą. Pomimo obecności tłumu.
Gdy jego uszy zarejestrowały dziwny dźwięk, Silas zerwał się na równe nogi. Wyjął zza pasa seraficki nóż i utkwił wzrok w bramie.
Cisza.  
W pewnej chwili jego oczom ukazała się kobieta. Szła wolnym krokiem wzdłuż bramy, a po chwili zatrzymała się. Nocny Łowca oddychał szybko. Obserwował ją i czekał.
Jest sama.
Zauważył, że kobieta mruży oczy, jakby próbowała coś dostrzec.
To nie demon, fearie ani wilkołak. Wampirem czy czarownicą też nie jest, więc to... Przyziemna! 
- Pomocy!
Cartwright wyprostował się słysząc jej głos.
Widziała go! Więc ma Wzrok!
- Proszę... po..
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ osunęła się na ziemię. Nocny Łowca szybko podbiegł do bramy, otworzył ją, zabrał nieprzytomną na ręce i wniósł na teren Instytutu. Ułożył kobietę na schodach i pobiegł zamknąć bramę. Gdy wrócił, nieznajoma wciąż nie odzyskała przytomności.
Przesunął jej włosy i przyłożył dwa palce do szyi, by sprawdzić puls. Żyje.
Silas odetchnął z ulgą i spojrzał na twarz dziewczyny. Była młoda. Ciemnobrązowe włosy idealnie kontrastowały z jasną karnacją. Jej pełne usta były sine. Mimo to była piękna.
Muszę ją zabrać do środka.
Niespodziewanie dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, biorąc głęboki wdech. Jej brązowe oczy były szeroko otwarte, gdy na niego spojrzała.
- Jesteś Nocnym Łowcą! Pomóż mi, błagam. - wyszeptała.
- Najpierw musisz mi powiedzieć co mam zrobić.
Dziewczyna oddychała ciężko. Chwyciła go tuż nad łokciem, jakby chciał się podeprzeć. Jej oczy... Gdzieś już je widział.
- Jesteśmy w niebez...
Zdezorientowany Cartwright zdążył jedynie złapać dziewczynę zanim ponownie straciła przytomność. Jedną ręką trzymał bezwładne ciało, a drugą uchwycił jej podbródek, kierując chorobliwie bladą twarz w swoją stronę.
- W niebezpieczeństwie?! Co chciałaś powiedzieć? Dlaczego powiedziałaś JESTEŚMY?!
Nagle z ust dziewczyny spłynęła strużka krwi, a zaraz za nią pojawiła się druga, tym razem płynąca z nosa.
Razjelu!
Cartwright podniósł dziewczynę, opierając jej głowę na swoim obojczyku. Otworzył główne drzwi Instytutu, po czym zamknął je za sobą kopniakiem. W budynku rozległ się głośny huk. Biegiem ruszył w stronę Biblioteki, mając nadzieję że inni nadal tam są.
 Sprawnie wbiegł po schodach, pokonując po dwa stopnie jednocześnie. Jego serce biło jak szalone.
Na Anioła! Nie umieraj! Nie umieraj, błagam...
Błyskawicznie dotarł do Biblioteki i już miał zamiar kopnąć w drzwi, gdy te stanęły otworem.
Stanął w nich Magnus. Czarownik wyglądał na zaskoczonego jego widokiem.
Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy ujrzał nieprzytomną dziewczynę. 
Zaraz za nim ukazał się reszta.
- Kto to jest? - zapytała Maryse.
Twarz dziewczyny nadal przylegała do klatki piersiowej trenera, a w dodatku zasłaniały ją włosy.
Cartwright delikatnie się poruszył, ukazując twarz dziewczyny, umazaną krwią, która wciąż stróżkami płynęła z jej ust i nosa. Jej twarz była biała. Ale wciąż oddycha. Silas czuł bicie jej serca.
- Na Anioła! - wrzasnęła Isabelle.
Wiedzieli kim ona jest.
Widział to po przerażeniu, malującym się na ich twarzach.
Cisza. 
Przerażająca cisza.
Trener słyszał głośnie łomotanie swojego serca.
Ciszę przerwało jedno słowo.
Imię.
Imię wypowiedziane z bólem, przerażeniem i bezsilnością.
Imię wypowiedziane przez Simona.
- Becky...


******
Witam was cieplutko! Mamy kolejny rozdział ;) 
Troszkę się wyjaśniło, znów jakaś tajemnica... 
Nie wiem, czy jestem zadowolona z tego rozdziału ;D 
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
CZYtasz? Zostaw ślad <3
- Ash ;*

PS: Nowe postaci w zakładce "Bohaterowie" ;)  

niedziela, 15 maja 2016

LBA ;)

Chciałabym podziękować Lady Herondale! Dziękuję, za nominację i za czytanie moich wypocin <3<3<3

11 faktów o mnie:

1. Nie cierpię matematyki!
<Matematyka to zuo :)>

2. Lubię gotować ^^
<Ale nie mówię, że zawsze mi to wychodzi ;)>

3. Moje ulubione książki to fantastyka, romans i horror ;)
<Dokładnie w tej kolejności ;D>

4. Nie lubię wątróbki!
<Razjelu broń, żeby ktoś mi ją zaserwował!!>

5. Uwielbiam robić zakupy ^^
<Podobno wszystkie dziewczyny to lubią ;D>

6. Jestem pyskata!
<Nooo. I tyle w temacie ;D>

7. Mam długie włosy Xd
<Kiedy je rozpuszcze, sięgają prawie do pasa ;p>

8. Boję się przyszłości ;/
<Jeden Razjel wie, co mnie tam czeka!>

9. Moje ulubione kolory to: czarny i szary ^^
<I jeszcze biały, różowy, bordowy... ;d>

10. Każdy komentarz sprawia, że na mojej twarzy pojawia się ogrooomny zaciesz ^^
< O taki: ;D>

11. My heart is a Ghost Town <3

Jeszcze raz dziękuję za nominację <3

Natomiast ja, nominuję:
1. Zastępczyni Upadłych Aniołów <http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/>
2. Rosalie <http:/dalsze-losy-clary-jace.blogspot.com/>
3. Mania Maja <http://ukrytetajemnice.blogspot.com/>
4. Camille <http://ksiazkitodiamenty.blogspot.com/>

Oto 10 pytań ode mnie ;D

1. Najgorszy tekst na podryw, jaki znasz/słyszałaś/zastosowałaś?
2. Noc czy dzień?
3. Ulubiony wokalista/wokalistka?
4. Ulubiona czekolada?
5. Śpiew czy taniec?
6. Wymarzone zwierzątko?
7. Oglądasz jakiś serial?
8. Spodnie czy spódnica?
9. Krótkie czy długie włosy?
10. Tatuaż czy kolczyk?

Pozdrawiam! <3

czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 8

- To naprawdę dziwne, Emmo. Porozmawiam o tym z Magnusem. Na razie!
Clary odłożyła telefon i westchnęła głośno.
- Co jest? - zapytał Jace, który właśnie przyszedł po nią.
- Dzwoniła Emma.
- I co Ci powiedziała? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła Asmodeusza w bikini.
- Bardzo śmieszne. Chodzi o to, że oficjalny raport różni się troszkę od jej opowieści.
- O czym Ty mówisz?
- Nie teraz, Jace . Chodź na trening. Wszystko okaże się dziś wieczorem.
- Jak chcesz, kochanie. Jak chcesz...

******

- Muszę przyznać Jace, że Twój parabatai to szczęściarz - powiedziała Clary wychodząc z łazienki.
Trening się skończył, więc razem z Jace'em postanowili pójść do jej pokoju i obijać się, aż do obiadu. Herondale leżał na łóżku z wilgotnymi jeszcze włosami.
- Masz na myśli to, że związał się z czarownikiem, dzięki czemu może zjeść chińszczyznę o każdej porze dnia i nocy?
- Nie, Jace - dziewczyna usiadła po drugiej stronie łóżka, rozpuszczając włosy, które wcześniej upięła, by nie zmoczyć ich podczas prysznica.
- Hmmm. W sumie to fajne i praktyczne! Chcesz zjeść stek: PSTRYK! I masz stek! Chcesz zjeść pizze: PSTRYK! I masz pizze! - Jace kontynuował, jakby w ogóle nie było jej w pomieszczeniu.
- Ile Ty masz lat, Jonathanie Herondale?! - rudowłosa spojrzała na niego z uniesioną brwią.
- Jestem starszy od Ciebie, skarbie - w odpowiedzi puścił jej oko i włożył ręce pod głowę.
- Chodziło mi raczej o to, że często Magnus zabiera go ze sobą, przez co omija go parę nieprzyjemnych rzeczy - wyjaśniła.
- Trening jest nieprzyjemny?
- Nie łap mnie za słowa! Po prostu w jego życiu coś się dzieje, a my robimy ciągle to samo. Demony, treningi, demony, treningi...
-... dbanie o seksowne ciała, olśniewanie Przyziemnych i jeszcze kilka rzeczy, które pominę.
Nocna Łowczyni pokręciła głową, patrząc na swojego narzeczonego.
- Razjelu, daj mi cierpliwość, bo nie ręczę za siebie! - powiedziała błagalnym tonem, wznosząc ręce ku górze.
- Prawda jest taka, że jestem lepszy od Ciebie, kochanie. W końcu trenuję od dziecka a Ty...
Nie skończył, ponieważ dziewczyna rzuciła się na niego.
Nocny Łowca złapał ją za nadgarstki, przewracając na drugą połowę łóżka i usiadł na niej. Ręce Clary złączył tuż nad jej głową, nie puszczając ich.
- Tego nie przewidziałaś, co? - wyszeptał, po czym złączył ich usta, nie czekając na odpowiedź.
Z początku delikatny i nieśmiały pocałunek, przerodził się w namiętny i pełen pożądania. Gdy Jace puścił jej ręce, dziewczyna cichutko jęknęła i wplotła palce w jego włosy. Chłopak zaczął wędrować wargami po jej skórze, muskając dołek pod obojczykiem i zagłębienie za uchem.
W pewnej chwili przyciągnęła go do siebie mocnej, objęła ramionami i przeturlała razem z nim na wolną połowę łóżka, by zmienić pozycję. Gdy ponownie złączyli usta w pocałunku, wzburzone kaskady rudych włosów spływały po jej ramionach, delikatnie łaskocząc go po twarzy. Dłonie Jace'a błądziły po jej udach, biodrach i talii.
Ich pocałunki były agresywne, pełne pragnienia.
Dwa ciała splecione ze sobą w taki sposób, by nikt i nic nie mogło ich rozdzielić.
Razem.
Tu i teraz.
Tracąc wszelkie poczucie czasu i miejsca.
Tę chwilę, która mogłaby trwać wiecznie przerwało pukanie do drzwi.
- Czego?! - warknął Jace.
W drzwiach pojawili się Isabelle i Simon.
- Razjelu, co znowu? Przyszliście na grupowy seks? - zapytał sarkastycznie Herondale, siadając na łóżku, zrzucając z siebie rudowłosą - Wybacz Isabelle, ale jesteś moją siostrą i nie mógłbym..
- Och zamknij się na chwilę. Mam wiadomość od Aleca.
- Coś poważnego? - zapytała Clary.
Isabelle chwyciła Simona za rękę i wepchnęła go do pokoju, zamykając drzwi.
- Mówi Ci coś nazwisko Gardell, braciszku? - zapytała Izzy.
Nocny Łowca spojrzał na siostrę, po czym przeniósł wzrok na jej chłopaka.
- Simon? - wycedził Jace przez zęby.
- Co znowu ja?! Alec kazał powiedzieć dziewczynom, więc powiedziałem Isabelle!
- Przepraszam, czy ktoś mnie oświeci? - Clary usiadła, opierając się o zagłówek łóżka.
- Remus Gardell. Czarownik. Mieszka w Nowym Jorku od niedawna. Prowadzi sklep jubilerski trzy przecznice od mieszkania Magnusa i Aleca. O sklepie wiedzą tylko czarownicy, kilku wpływowych Podziemnych i Nocnych Łowców oraz jeden Przyziemny - tu Jace spojrzał na Simona, który odpowiedział mu środkowym palcem.
- Dobra. I co z nim nie tak, Isabelle? - zapytała Clary.
- Nie żyje.
- CO?! - Jace w jednej chwili zerwał się na nogi.
- Od razu mówię, że nie wiem co się stało. Simon, skarbie dokończysz? Muszę iść szybko do matki.
Isabelle musnęła jego policzek i wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
- O co jej chodziło? Tylko się pośpiesz, bo za chwilę obiad! - nakazał Jace, krzyżując ręce na piersi.
- Właśnie o obiad. Alec napisał, że interes Remusa przejmują jego przyjaciele. Kobieta zjawi się dopiero jutro, ale facet przyjechał już dziś - wyjaśnił Lewis.
- Znasz ich nazwiska? - zapytała Clary.
- Ingrid... Fire. Tak! Ingrid Fire i Dorian Shade.
- A co to ma wspólnego...
- Alec i Magnus przyprowadzają czarownika do Instytutu na obiad, a później ma odbyć się spotkanie rodzinne. No...  Spotkanie rodzinne plus goście, bo słyszałem, że zaprosili również trenera - oznajmił Simon.
- Świetnie! Nareszcie coś się dzieje - Clary uśmiechała się szeroko.
- Mam dla Ciebie coś lepszego, Fairchild: Popołudniowy trening odwołany - powiedział Simon.
Rudowłosa zauważyła, że na jego twarzy pojawił się cień rozczarowania.
Simon lubi treningi Cartwright'a?!
- Alec i te jego pomysły - prychnął Jace.
- Skąd wiesz, że...
- To zrozumiałe Clary. W ich związku Magnus jest tym rozsądniejszym - oznajmił Nocny Łowca.
- A w waszym zapewne Ty, Herondale - dodał Simon.
- Jesteś w temacie, Lewis! Będzie z Ciebie Nocny Łowca - Jace i Simon przybili piątkę.
- Razjelu! Raz przyjaciel a raz wróg... Idziecie? - zapytała Clary ruszając w stronę drzwi.
Zanim weszli do jadalni Jace złapał ją za rękę, tuż nad łokciem, pozwalając Simonowi wejść do pomieszczenia.
- Zastanowisz się nad moją propozycją, żeby po ślubie zamieszkać z Magnusem? No wiesz...
Ja i Alec jesteśmy parabatai, a Magnus potrafi wyczaro...
- Zamknij się, Jace.
Tymi słowami Clary zakończyła jego wypowiedź i weszła do jadalni, gdzie czekali już jej rodzice, Maryse i trener Cartwright oraz Isabelle z Simonem.
Teraz brakowało już tylko Magnusa, Aleca i Doriana Shade'a.

******

- Po obiedzie odbędzie się spotkanie w Bibliotece - oznajmił Alec idącym obok niego czarownikom.
- Czyżbyś się martwił aż dwoma opuszczonymi treningami, Alexandrze? - zapytał Magnus.
- Nie specjalnie. Na razie ważniejsze jest to, co się dzieje. Ataki, śmierć Remusa i te dokumenty...
A właśnie, przetłumaczyłeś je?
- Nie. Tak się składa, że potrafię czytać w tym języku - odrzekł dumnie Magnus.
Przez całą drogę czarownik nie mógł powstrzymać się od ciągłego zerkania na Shade'a.
Gdy tylko Bane próbował spojrzeć mu w oczy, ten umiejętnie unikał jego wzroku.
Szedł, rozglądając się we wszystkie strony.
Nie udzielał się w rozmowie.
Pan Tajemnica.
- Nowy Jork jest przepiękny! - odezwał się Shade gdy zbliżali się do bramy Instytutu.
- Zapewniam Cię, że gdyby było inaczej na pewno nie mieszkalibyśmy tu - odpowiedział Magnus, a jego ton sprawił, że Aleca przeszedł dreszcz.
O co mu chodzi? Obserwuje go i traktuje jak wroga. Czyżby coś wiedział i nie mówił o tym?
Nocny Łowca otworzył drzwi Instytutu i przepuścił swojego chłopaka, po czym odwrócił się do drugiego czarownika, który czekał przed drzwiami.
- Ja, Alexander Gideon Lightwood, Nefilim, zezwalam na Twoje jednorazowe wejście do tego Instytutu Dorianie Shade, czarowniku - powiedział.
Gdy czarownik wszedł do budynku znalazł się w długim, korytarzu.
Na ścianach wisiały obrazy różnych wielkości. Największy, przedstawiał Anioła Razjela z Mieczem Dusz i Kielichem Anioła nad jeziorem Lyn. Kolejny, bardzo duży obraz to podobizna Jonathana Pierwszego Nocnego Łowcy. Znajdowało się tu wiele dzieł, przy których trudno było się nie zatrzymać. Dorian szedł wolnym krokiem, przyglądając się każdemu z nich.
- Czekają na nas - oznajmił Alec patrząc na nowego czarownika.
Ten odwrócił głowę w jego stronę, uśmiechnął się, po czym znów przeniósł wzrok na obraz, przedstawiający mieszkańców tego Instytutu, a zarazem bohaterów Mrocznej Wojny.
Dotknął ramy obrazu i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę schodów, na których stał Magnus.
Kiedy dotarli na miejsce Bane uśmiechnął się do Aleca i otworzył wielkie, mahoniowe drzwi jadalni. Przepuścił swojego chłopaka i czarownika, po czym odezwał się:
- Witam. Wybaczcie nasze spóźnienie. Nasz gość zwiedzał hol. Chciałbym przedstawić nowego czarownika, który zamieszka w naszym mieście. Dorian Shade.
Magnus chwycił Aleca za rękę i pociągnął go w stronę stołu.
- Witam panie Shade. Maryse Lightwood. Jestem szefową tego Instytutu - kobieta podeszła do czarownika podając mu dłoń.
- To wielki zaszczyt, pani Lightwood. Czy mógłbym prosić wszystkich tu obecnych aby zwracali się do mnie po imieniu?
- Oczywiście, Dorianie. Znasz już mojego syna, Alexandra i jego partnera Magnusa. To jest najlepszy trener z Akademii Nocnych Łowców w Idrisie - Silas Cartwright. Obok siedzi Lucian Graymark i jego żona Jocelyn - Maryse przedstawiła mu starsze pokolenie Nefilim, wskazując każdego po kolei.
Czarownik ukłonił się im, po czym przeniósł wzrok na młodych.
- To moja córka Isabelle oraz jej chłopak Simon Lewis. To Clarissa Fairchild i Jonathan Herondale...
-... jej narzeczony - wtrącił Jace.
- To zaszczyt poznać was wszystkich - powiedział Dorian.
- Zapraszam do stołu. Estell będzie zła, gdy jedzenie wystygnie - powiedziała Maryse, wskazując mu puste miejsce po swojej lewej stronie.
Podczas posiłku mieszkańcy Instytutu zadawali Dorianowi pytania, na które czarownik chętnie odpowiadał. Urodził się w Phoenix i mieszkał tam przez 25 lat. Pewien incydent sprawił, że musiał opuścić Arizonę. Podczas swojej podróży dookoła świata poznał Ingrid i Remusa. Od tego czasu zawsze trzymali się razem.
Kiedy Jace otwarcie zapytał go o jego piętno demona, Shade zaśmiał się radośnie ukazując swój język. Język jak u węża.
Tylko Magnus siedział wpatrując się w talerz, od czasu do czasu zerkając na Shade'a lub Aleca. Nocny Łowca zauważył jego zachowanie.
- Powiesz o co chodzi? - wyszeptał Alec, nachylając się w stronę czarownika.
Magnus jednak milczał. Trzymał w ręce widelec i bawił się jedzeniem, którego nawet nie tknął.
- Wybaczcie mi, ale Magnus i ja musimy was opuścić na chwilę - powiedział Alec po czym wstał i spojrzał na Bane'a wyczekująco.
Czarownik wstał bez słowa i ruszył za Nocnym Łowcą do wyjścia.
- Powiesz mi, do cholery o co chodzi? - warknął na niego Lightwood, gdy zamknął za sobą drzwi jadalni.
- Co mam Ci powiedzieć?
- Najlepiej prawdę. Kiedy tylko pojawił się Shade zachowujesz się co najmniej dziwnie.
Czarownik westchnął głęboko i spojrzał Alecowi w oczy.
- On... On ma coś wspólnego z tym wszystkim, Alec. Cały czas unika mojego spojrzenia, a poza tym... - urwał Bane przeczesując nerwowo włosy.
- Słucham - powiedział Alec, którego spojrzenie nieco złagodniało.
- Pamiętasz moment, kiedy zdjąłem zaklęcia ochronne z tych dokumentów? - zapytał.
- Oczywiście. Myślałem, że je spaliłeś.
- Zwróciłeś uwagę na dym, unoszący się nad nimi?
- Był granatowy. Co to ma wspólnego z nim? - mięśnie Lightwooda lekko się napięły.
- Otóż magia każdego czarownika ma swoją barwę. Magia Ragnora była zielona, Catariny jest biała, moja zaś niebieska - oznajmił Magnus.
Alec przypomniał sobie moment, w którym nowy właściciel sklepu jubilerskiego rzucał zaklęcia ochronne...
Nie. Musiałem coś pomylić!
- Masz rację. Magia Doriana jest granatowa.
Przez chwilę stali w ciszy, wpatrując się w siebie.
- To znaczy, że Dorian...
- ... nałożył zaklęcia ochronne. I to najprawdopodobniej on podrzucił te dokumenty - dokończył Magnus.
- Co teraz zrobimy?
- Poczekamy, zobaczymy co nam powie.
- Zdajesz sobie sprawę, że koleś może być zamieszany w te ataki, a my wpuściliśmy go do Instytutu?! - Alec patrzył na Bane'a z niedowierzaniem.
- O ile pamiętam, zezwoliłeś na "jednorazowe" wejście do Instytutu. Tak więc posłuchamy co nam powie PAN TAJEMNICZY. Jeśli będzie ściemniał, wyprowadzimy go po prostu z Instytutu - zarządził Magnus.
- A co zrobimy z tym wszystkim, jak już go wyprowadzimy?
- Dopiero wtedy będziemy się o to martwić. Teraz idź do nich. Ja idę po dokumenty. Spotkamy się w Bibliotece.
Czarownik odwrócił się i ruszył przed siebie, zostawiając Aleca samego.
Nocny Łowca stał jeszcze chwilę przed drzwiami jadalni. Potrzebował ochłonąć.
Jak mogłem tego nie zauważyć?
Po kilku głębokich oddechach otworzył drzwi i wszedł do środka.
- A gdzie Magnus? - zapytała Clary.
- Poszedł do pokoju, po dokumenty.
- Ale przecież on nic nie zjadł! - powiedziała Maryse wskazując talerz Bane'a.
- Powiedział, że zje później - powiedział Alec i usiadł do stołu.
Kończąc swój obiad, Lightwood poczuł na sobie czyjś wzrok. Jace. Blondyn dał mu znak, po czym podziękował za posiłek i wyszedł. Chwilę później Clary i Isabelle poszły w jego ślady.
- Mamo czy mogłabyś się zająć Dorianem? Simon chciał pożyczyć moją Demonologię. Prawda? - Alec spojrzał na Lewisa.
- Co? To znaczy... Tak! Bo tam jest napisane coś, co miałem przeczytać. I to jest naprawdę ważne, a ja zapomniałem co to jest, więc dobrze by było gdybym...
- Chodź, Simon - przerwał mu Alec.
- Za dwadzieścia minut w Bibliotece! - zarządziła Maryse.
Kiedy wyszli z jadalni Isabelle, Clary i Jace już na nich czekali.
- Stary o co chodzi? Pokłóciliście się o tego nowego? Widziałem jakie pioruny ciskał Magnus patrząc na tego Shade'a - odezwał się Jace.
- Daj spokój! Wiem, że ten cały Dorian to mega przystojniak. Zapewniam Cię jednak, że Magnus nie jest zainteresowany. A Ty, braciszku? - Izzy spojrzała na Aleca.
Nocny Łowca posłał jej w odpowiedzi lodowate spojrzenie.
- To znaczy, że nie. No więc w czym problem?
Lightwood opowiedział im w skrócie o zdjęciu zaklęcia, o kolorach magii i o planie wymyślonym przez Magnusa.
- Interesujące - mruknął Jace.
- Przestań kraść teksty Magnusa! - powiedziała Izzy.
- Tak w ogóle to chodźmy już, bo za chwilę minie to dwadzieścia minut - zarządził Alec i ruszył w stronę Biblioteki.
Gdy weszli do pomieszczenia zobaczyli Magnusa, siedzącego w fotelu. Jego oczy były szeroko otwarte, a twarz biała jak kreda.
- Na Anioła, co się stało? - Alec przykucnął obok fotela i położył dłoń na zaciśniętej pięści Magnusa.
- Te dokumenty.. Ta przepowiednia...
W tej właśnie chwili w Bibliotece pojawili się Graymark'owie, Cartwright z Maryse oraz Dorian.
- Zaczynamy? - zapytała pani Lightwood.
Bane podniósł się z fotela. Wyglądał już całkiem normalnie.
- Pozwólcie, że przejdę do sedna sprawy. Otóż mam tu dokumenty, które zostały podrzucone do skrzynki na listy Luke'a. Zostały one zabezpieczone barierą i zaklęciami ochronnymi.
- O jakiej barierze mówisz? Wspominałeś wcześniej, że to bardzo stara magia - wtrąciła Maryse.
- To magia krwi. Tylko ten, kto założy barierę może ją zdjąć, lub ktoś z jego krwi.
- Więc jeżeli tylko Ty mogłeś zdjąć tą barierę, to... - zaczął Luke.
- Asmodeusz.
W Bibliotece zapadła cisza. Wszystkie oczy zwrócone były w stronę Magnusa.
- Ale jak...
- Zapytajmy Doriana - wtrącił Magnus po czym spojrzał na czarownika.
- Zacznę więc od początku. Otóż Remus, mój zmarły przyjaciel dostał zadanie. Miał przechować dla pewnego demona tą przepowiednię. Razem z Ingrid odradzaliśmy mu tą pracę, ale nie posłuchał. W końcu nasza trojka postanowiła przeczytać, o co tyle zachodu. Kiedy Remus dostrzegł powagę sytuacji zwrócił się po pomoc do Asmodeusza, który już wcześniej założył barierę, zanim trafiła w ręce mojego przyjaciela - czarownik przerwał, biorąc głęboki wdech - Remus nie żyje, ponieważ przyszli do niego po przepowiednię, której już nie miał. Dobrze ją ukrył.
- Jak w takim razie znalazła się ona u Luke'a? - zapytała Maryse.
- On je tam przyniósł - oznajmił Magnus wbijając wzrok w Doriana.
- Ty? - Maryse spojrzała na nowego czarownika.
- We własnej osobie. Wiedziałem, że się domyślisz, Magnusie - Shade uśmiechnął się szeroko, ukazując swój język.
- Skoro znałeś treść przepowiedni, dlaczego nie przyszedłeś do Magnusa i nie powiedziałeś mu o niej? Dlaczego w ogóle wrzuciłeś ją do mojej skrzynki? - zapytał wilkołak.
- Miałem podrzucić ją Magnusowi, ale okazało się, że ktoś mnie śledzi. Krążyłem więc, aż dotarłem pod wasz dom - czarownik zwrócił się w stronę Luka i Jocelyn - Tak w ogóle to gratuluję! - dodał.
- O czym on mówi, mamo? - zapytała Clary, gdy oczy wszystkich zwrócone były w stronę Jocelyn.
- Nie powiedzieli ci, Płomyczku? - zapytał Bane - Cóż, gratuluję, będziesz miała rodzeństwo! - oznajmił czarownik klaszcząc w dłonie.
Jednak wyraz jego twarzy wskazywał na to, że jest zaniepokojony.
Clary zbliżyła się do matki i przytuliła ją mocno.
- Piękna scena, ale niestety musimy wrócić do sprawy. Wiemy, że to Ty podrzuciłeś te dokumenty i demony ich szukają. Posłuchajcie więc treści tych przeklętych papierów.
Bane wziął do ręki kartkę i zaczął czytać:

" I dopełni się zemsta demona,
znak podwładnym da, zwołując zebranie.
Gdy narodzi się Nocny Łowca,
który Łowcą Światła zostanie.

Czarny Anioł ma w sobie światło, 
lecz do Piekieł droga jest prosta.
Gdy mrok serce Nefilim wypełni, 
koniec świata, zagłada nadciąga.

Jest nadzieja na świata ratunek,
obdarzyć Ją czystą miłością.
Bez niej Światłość będzie Światłem
a jednocześnie Ciemnością"

Kiedy skończył czytać, w Bibliotece panowała cisza. Bane omiótł wszystkich wzrokiem i zatrzymał się na Jocelyn, której twarz była chorobliwie blada.
- Joc, wszystko w porządku? - zapytał Magnus.
W tym momencie Nocna Łowczyni osunęła się na ziemię. Zanim jednak upadła, Luke zdążył ją złapać.
- Mamo! Co się dzieje? - Clary przykucnęła przy niej, łapiąc ją za rękę.
- Maryse otwórz okno! Przesuń się Clary!
Magnus wydał polecenia i podszedł do kobiety.
- Powiedz mi, czy wszystko w porządku? Z dzieckiem? - wyszeptała przerażona.
Czarownik uniósł dłonie nad jej brzuchem. Gdy z jego rąk wypłynęły niebieskie promienie światła, zaczął wykonywać koliste ruchy, zamykając przy tym oczy. Po chwili otworzył je i spojrzał, na przerażoną Jocelyn.
- Wszystko dobrze. Luke połóż ją na sofie! - powiedział i wrócił na swoje miejsce.
- W tej przepowiedni chodzi o dziecko? - zapytał Alec.
- Tak. O dziecko, które w przyszłości może zniszczyć cały świat, jeśli dostanie się w szpony tego demona, do którego należy przepowiednia - oznajmił Bane.
- Czy to... może być...
- Nie, Clarisso - przerwał jej Magnus.
- Skąd ta pewność? - Jocelyn nerwowo przygryzała wargę, a na jej twarzy widać było nadzieję.
- Po pierwsze, urodziłaś już dziecko, które próbowało zniszczyć świat. A po drugie to chłopiec - odrzekł uśmiechając się szeroko.
- Syn?
- Syn! Gratuluję! - Bane posłał jej oko - W przepowiedni mowa jest o dziewczynce, więc wasze dziecko jest wykluczone.
- To za dużo jak na jeden dzień - powiedziała Isabelle.
- Racja panienko Lightwood, ale to nie wszystko. Clarisso zechcesz nam opowiedzieć o Twojej rozmowie z Emmą? - zapytał czarownik.
Rudowłosa podeszła do niego, odwróciła się w stronę wszystkich zebranych i zaczęła mówić:
- Kiedy zaatakowano Instytut w Los Angeles, Emma wraz z innym mieszkańcami walczyła z demonami. W pewnej chwili pojawiła się przed nią postać. Zakapturzona postać. Sądząc po głosie była to kobieta. Rozejrzała się, wciągnęła powietrze i powiedziała: "To nie tutaj". Kiedy to zrobiła wszystkie demony zniknęły wraz z nią. Emma przysłała nam obraz jednego z demonów, którego nie mogła zidentyfikować. Spójrzcie.
Rudowłosa wyciągnęła kartkę, na której znajdowała się podobizna demona, namalowana przez Juliana.
- To nie możliwe... - twarz Magnusa pobladła.
- A jednak. To dzieci Lewiatana i Behemota - oznajmił Dorian.
- Dwóch facetów? To tak można? - zdziwił się Jace.
- Historyjka z waszych podręczników to kłamstwo. Ten, kto to pisał, musiał być pijany - prychnął Shade - Głosi ona, że Bóg zniszczył samice obu tych gatunków. Prawda jest taka, że Lewiatan oddał swojej samicy życie, z nadzieją na zemstę. Najwyższy chyba tego nie przewidział. Tak oto Behemot - samiec i samica - Lewiatan zaczęli się rozmnażać.
- To Lewiatan jest KOBIETĄ?! - Simon przenosił wzrok z Doriana na Magnusa.
- W rzeczy samej, Simon - odpowiedział Bane.
- Moje życie było kłamstwem - stwierdził Lewis a na twarzy każdego, kto był obecny w Bibliotece pojawił się uśmiech. 
- Zastanawiam się... W jaki sposób się tu znalazły. Tylko rodzicie - Behemot lub Lewiatan mogli je tu sprowadzić. Albo potężny demon. A skoro Emma twierdzi... - Magnus spojrzał na Doriana.
- Lilith.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę Shade'a.
- Jak to zrobiłeś?! - syknął Magnus.
Nocni Łowcy obserwowali obu czarowników wpatrujących się w siebie. W oczach Magnusa tańczyły iskry wściekłości, natomiast Dorian wydawał się być rozbawiony.
- Jak przekazałeś mi swoje myśli! Ukrywasz coś! Od samego początku! Dlaczego nie chcesz spojrzeć mi w oczy?! - kocie oczy Magnus płonęły złotem.
- Bo znam Twoje zdolności. Naprawdę się nie domyśliłeś? Dlaczego akurat ja, wiedziałem jak ściągnąć barierę?! Dlaczego moja magia ma kolor podobny do Twojej?! Granatowy to przecież niebieski, tylko ciemniejszy o kilka tonów, czyż nie?
Magnus milczał. Patrzył na Doriana, który tym razem nie spuszczał wzroku.
- Tak, Magnusie. To ja ściągnąłem barierę, abyśmy mogli z przyjaciółmi poznać przepowiednię! To ja wezwałem Asmodeusza, aby ponownie ją założył!
- Jeśli to prawda... - urwał Bane.
- Zgadza się. Jestem synem Asmodeusza. Jestem Twoim bratem.

******

Kiedy otworzyła oczy, słońce ostatnimi promieniami wpadało przez okno, do jej sypialni. Na budziku, który stał na szafce obok łóżka, wybiła godzina osiemnasta.
Dlaczego ja śpię o tej porze?! I kiedy ja w ogóle zasnęłam?!
Rebecca usiadła na łóżku. Głowa bolała ją tak, jak wtedy, gdy pewnego dnia upiły się whiskey, należącą do ojca Britty - jej przyjaciółki z dzieciństwa. Powoli wstała i skierowała się w stronę kuchni.
Pomijając fakt, że spała po południu, zastanawiała się, dlaczego była w ubraniach a na dodatek w butach!
Kto śpi w butach?!
W kuchni Becky wyciągnęła z lodówki butelkę wody, odkręciła ją i zaczęła pić łapczywie. Zauważyła, że na stole znajduje się jej torebka, co zdziwiło ją, ponieważ zawsze trzyma torebkę w sypialni.
W pewnej chwili usłyszała głosy, dochodzące z przedpokoju. Podeszła bliżej, żeby usłyszeć wyraźniej. Jeden z nich należał do jej męża. Natomiast drugi... Zachrypnięty, nie podobny do żadnego dźwięku, który kiedykolwiek słyszała. Wychyliła się ostrożnie i zamarła.
Felix stał na przedpokoju z czymś co wyglądało jak jaszczurka, ale było rozmiarów człowieka.
Demon.
Szybko schowała się i zaczęła słuchać.
- Remus zawiódł. Nie żyje. Pan mówi, że teraz Twoja kolej.
- Rozumiem. Powiedz mi jakie są instrukcje - odpowiedział Felix.
- Szukaj przepowiedni! Remus ją komuś dał. Łgał jak pies, że została skradziona.
- Mam mały problem. Koło mojej żony kręcą się Nefilim...
Nefilim. Nocni Łowcy. Simon! Isabelle! Clary!
- W razie potrzeby - zabij. Możesz wysłać żonę, jako szpiega.
- Z całym szacunkiem, ale ona nie wie nic o...
- Wie o Świecie Cieni więcej niż TY! Na rozkaz pana zaatakował ją jeden z Fearie! I musieli jej powiedzieć! Jej brat ma zostać Nefilim! Jego dziewczyna i przyjaciółka są Nefilim! Może się czegoś od nich dowie! - demon syczał jak oszalały.
- Najpierw jednak sam będę szukał. Jeśli zajdzie konieczność, użyje Becky.
- Tylko się pośpiesz! Bo Ciebie i Twoją ukochaną spotka taki los, jak Gardell'a!
- To nie jest moja ukochana! Nie kocham jej i nigdy nie kochałem! Dla mnie liczy się tylko...
Rebecca poczuła suchość w ustach. Serce biło jej tak szybko, że ciężko jej było oddychać.
Kim jest Remus? Kim jest ten demon? KIM JEST FELIX?!
Spojrzała przed siebie i jej wzrok zatrzymał się na drzwiach kuchennych, którymi można wyjść z domu. Podziękowała w duchu matce, która zaproponowała jej wstawienie drzwi wyjściowych z przodu i z tyłu domu.
Była przecież ubrana. Jej torebka leży w kuchni.
Nie czekając ani chwili dłużej, zabrała torebkę ze stołu i ruszyła w stronę drzwi. Pociągnęła delikatnie za klamkę i drzwi natychmiast się otwarły. Wyszła najciszej jak potrafiła i zaczęła biec tak szybko, jak tylko nogi jej na to pozwalały.
Simon, Isabelle, Clary i inni są w niebezpieczeństwie! 
Muszę ich ostrzec. 
Muszę, za wszelką cenę!

******

Nefilim, Podziemni i Przyziemni! ;)
Przepraszam bardzo za niesłowność, ponieważ zadeklarowałam się pod postem urodzinowym, że dodam kolejny rozdział tego samego dnia! Nie udało się ;/
Ale wstawiam go dziś! Teraz! ;)
Mamy 12 maja, godz. 3.18 ;D
Ten rozdział wydaje mi się troszku dłuższy niż inne ;p

Starałam się, żeby był dłuższy i ciekawy! (W ramach rekompensaty ;D) 
Mam nadzieję, że się spodoba!!! :D
Co myślicie?! Zostawcie komentarz! ;)

Pozdrawiam J. <3

wtorek, 10 maja 2016

Zwykły dzień, a jednak jest w nim coś!

Witam Nefilim, Podziemnych i Przyziemnych,
którzy tu ze mną są oraz tych, co zerkają tu tylko czasami ;)

Dziś jest wtorek, zwykły dzień.

Co kryje się za datą 10 maja?
Urodziny. Moje urodziny.



Wierzę, że w dniu swoich urodzin,
wypowiedziane głośno lub w myślach życzenia mają specjalną moc.
Większą niż w jakiekolwiek inne święta.
Większą, niż spadająca gwiazda.


Czego oczekujecie od bliskich w dniu urodzin?



Jak dla mnie wystarczyłoby tylko zwykłe "najlepszego".

Nie dlatego, że wyskoczyło komuś na Facebooku... Dlatego, że pamięta.
Są tacy, co pamiętają i za to im dziękuję.

W tym roku dostałam nawet prezent ;D awwww! <3
Chciałam się więc nieskromnie pochwalić co dostałami na to moje 21 latek ;D
W ogóle nie jęczałam : "Na Anioła! Muszę to mieć! To może kupisz mi na urodziny, co?";D


Książka "Pani Noc" - od rodziców <3<3



"Magnus Bane's Cup" - od Marleny <3<3
Najwspanialszy kubek na świecie! ;D




Ponad 1000 wyświetleń!- to od was kochani! <3<3 



Im starsza, tym większy bajzel w głowie ;D
Więc dziś, w moje urodziny: życzę sobie spełnienia rzeczy wymienionych w LBA!
No dobra jest jeszcze kilka życzeń, ale wypowiem je w myślach :)
<Dla mojego i waszego dobra ;D>


Mm też nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej.
No i może pojawi się tu was więcej ;D
To wcale nie jest życzenie. W ogóle.



Rozdział pojawi się jeszcze dziś, ale nie wiem o której ;D
A teraz spadam, bo Magnus szykuje imprezę i goście czekają  ;D