piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 16

Jak się okazało boczna uliczka w którą skręcili, prowadziła do starych, już dawno nie używanych magazynów. Całe nieszczęście w tym, że był to ślepy zaułek. Ich droga ucieczki była zarówno wejściem jak i wyjściem.
Gdy Seamus zatrzymał się, Estell szybko z niego zeskoczyła.
- Co teraz zrobimy? - zapytała stojącego przed nią wilka.
Wydawało się jej to wręcz głupie, ponieważ wiedziała, że zwierze jej nie odpowie.
Jednak wilk zmienił się w Seamusa, który mocno ją objął.
- Spokojnie, skarbie. Nie pozwolę im Cię skrzywdzić! - wyszeptał, całując jej włosy.
- Chciałeś powiedzieć nas skrzywdzić! Nie możesz mnie zostawić!
Zanim chłopak zdążył coś odpowiedzieć, zza jego pleców usłyszeli znajome warczenie. Demon.
Kiedy dziewczyna wyswobodziła się z objęć ukochanego by spojrzeć na potwora - zamarła z przerażenia.
Naliczyła ich aż dziesięć! Z jednym mogliby spróbować się zmierzyć, ale dziesięciu na dwóch?!
Poza tym sam Magnus nie wiedział dokładnie jak pokonać te demony. Fakt, że walka z nimi jest wyjątkowo ciężka i niebezpieczna, wcale nie dodawał jej otuchy.
Mores warknął w ich stronę i w mgnieniu oka ponownie stał się wilkiem.
Jeden z demonów zrobił krok w ich stronę. Chwilę później kolejny. I jeszcze jeden krok.
Dlaczego nie atakuje?!
Nie, żeby było to coś, o czym marzyła.
Seamus warknął ponownie, co jak przypuszczała Estell miało być ostrzeżeniem.
Jednak nie bardzo przestraszyło to poczwarę, która stopniowo, krok po kroku zbliżała się do nich.
Wilkołak warknął po raz trzeci i nie czekając na reakcję kreatury skoczył do ataku. Jego przeciwnik bez problemu odepchnął go swoją macką. Zupełnie tak, jakby odgonił od siebie natrętną muchę. Seamus odbił się od drzwi magazynu, pozostawiając w nich wgniecenie i upadł na ziemię. Gdyby nie jego cichutkie popiskiwanie, Estell pomyślałaby, że nie żyje. Dziewczyna chciała podbiec do ukochanego, jednak przerażające ślepia demona utkwione w jej osobie, całkowicie ją sparaliżowały.
Co teraz?!
Zapobiegawcza Maryse wyposażyła ją w pasek, na którym wisiały sztylety. Estell zgodziła się tylko na trzy, ponieważ nie sądziła, że mogą jej się przydać. Zawsze jednak zakładała go, gdy wychodziła z Instytutu - tak dla bezpieczeństwa.
Patrząc uważnie na demona, ostrożnie położyła dłoń na rękojeści jednego z nich. Kiedy go wyjęła, demon zawył przeraźliwie i ruszył w jej stronę razem z pozostałymi, którzy jak do tej pory nie ruszali się z miejsca.
Świetnie! Zachciało mi się bawić w bohaterkę! 
Nagle, nie wiadomo dlaczego, demony zaczęły warczeć i rozchodzić się we wszystkie strony. Z wyjątkiem tego, który odepchnął Seamusa. Wciąż zbliżał się do Estell.
Dziewczyna uważnie obserwowała jego ruchy, przypominając sobie wskazówki Jace'a, dotyczące uników. Czy ona, zwykła Przyziemna będzie w stanie uchylić się przed ciosem demona? W dodatku bez pomocy run?  
Zerowe szanse.
Zacisnęła mocniej trzymany w dłoni sztylet, który tak rozwścieczył i poruszył demony.
Jej przeciwnik wydał z siebie okropny ryk, a jego ciało wygięło się pod dziwnym kątem.
Zdezorientowana reakcją demona Estell, zauważyła ostrze, odcinające mu kończyny na wysokości kolan. Kiedy upadł, ukazała się jej czarnowłosa kobieta, która trzymając Katanę oburącz, sprawnie odcięła potworowi głowę. W tym właśnie momencie demon zamienił się w pył.
- Estell! Wszystko dobrze? Gdzie... - Lily urwała, gdy zobaczyła Seamusa, leżącego pod drzwiami magazynu.
- Żyje - odpowiedziała i razem z wampirzycą podbiegły do niego.
- Seamus? - wyszeptała, delikatnie drapiąc go za uchem. Wilk mruknął delikatnie, dając znak, że ją słyszy.
- Zostań z nim. Maia i stado za chwilę się zjawią. Nefilim również. I na wszystko w co wierzysz Estell, uważajcie na jego żądło! Wampir, który został nim przebity zmienił się w proch. W przypadku żywej ofiary może skończyć się to śmiercią w męczarniach - oznajmiła Lily, po czym wampirzym tempem oddaliła się od nich.
Dopiero teraz Estell zauważyła inne wampiry, usiłujące pokonać demony. Jak do tej pory tylko Lily udało się zabić jednego z nich. Jedyne miejsce na ciele demona, które było nie osłonięte przez pancerz, znajdowało się z tyłu kolan. Właśnie tam trzeba zadać pierwszy cios, odcinając mu nogi a następnie pozbawić potwora głowy. To jedyny sposób. Nawet jeśli jakimś cudem komuś uda się znaleźć lukę w pancerzu i ugodzić w nią demona - nie będzie to śmiertelny cios.
Gdy usłyszała warczenie, dochodzące zza swoich pleców, miała wrażenie, że jej serce zatrzymało się na chwilę. Odwróciła delikatnie głowę i ujrzała wilka, który miał srebrną sierść.
- Maia! Nie mieliśmy gdzie uciec! W parku był tylko jeden! A później ten drugi odciął nam drogę! - powiedziała, a z jej oczów popłynęły łzy.
Przez zamazany obraz dostrzegła, że inne wilkołaki również dołączyły do walki.
- Seamus skoczył do jednego z nich, a ten go odepchnął. Lily wie, jak je zabijać. Kazała uważać na jego żądło! Twierdzi, że wampir nim przebity, zamienił się w proch, a u żywego może to oznaczać śmierć w męczarniach! - dziewczyna przekazała Mai informację.
W odpowiedzi wilczyca otarła swój pysk o jej ramię i ruszyła w stronę walczących.
Essie patrzyła na rozgrywającą się walkę z niepokojem, który spotęgował się, gdy coś sobie uświadomiła.
Demonów było coraz więcej.
- Na Anioła Razjela! Nefilim, pośpieszcie się! - wszeptała, po czym przysunęła się bliżej do Seamusa.

******   
  
- Dobra, Luke. Gdzie teraz? - zapytał Magnus, gdy tylko zamknął za sobą Bramę.
Graymark wziął głęboki oddech, a jego tęczówki zrobiły się zielone - zawsze zmieniały kolor, gdy przybierał postać wilka lub korzystał z wyostrzonych zmysłów zwierzęcia.
Zamknął oczy i wciągnął nosem powietrze, szukając zapachu. Chwilę później zaczął krztusić się i kaszleć, a z jego oczów, których tęczówki miały ponownie ludzki kolor, spłynęły pojedyncze łzy.
- Co jest, Luke? Wszystko w porządku? - zapytał Jace.
- Jasne. Tylko... Wy też to czujecie? - zapytał wilkołak, gdy tylko złapał oddech.
- Odór demona. To cuchnie tak, jakby ktoś trzymał w nagrzanej przez słońce stajni zdechłe ryby - stwierdził Alec, krzywiąc się.
- Za zapach tych zdechłych rybek możemy podziękować szanownej mamusi naszych "potworków" - prychnął Dorian.
- Stado jest przy starych magazynach. To niedaleko - powiedział Luke.
- A Klan z DuMort? - spytała Clary.
- Też tam są. Ruszajmy!
- Pamiętajcie, że nie wiemy jak z nimi... - Isabelle urwała, ponieważ zauważyła postać, kryjącą się za jednym z drzew.
Pozostali Nocni Łowcy podążyli za jej wzrokiem i widząc to co ona, automatycznie przyjęli postawę, unosząc serafickie ostrza. Czekali na atak. Jednak postać, powoli zrobiła kilka kroków do przodu, wychodząc zza drzewa.
- Hannah? Co tu robisz? Klan nie walczy? - spytał Magnus.
Wyglądał na szczerze zaskoczonego.
- Pani Lily kazała mi przekazać wam informację, zanim dotrzecie na miejsce - odpowiedziała i w wampirzym tempie zbliżyła się do nich.
- No więc? - zapytała zniecierpliwiona Ingrid.
- Walka z tymi demonami jest naprawdę ciężka. Straciliśmy już troje naszych ludzi. Stado jak do tej pory daje sobie radę, ale nie sądzę, że taki stan rzeczy długo się utrzyma - ostatnie zdanie skierowała do Luke'a.
- Co masz na myśli? - zapytał.
- My, wampiry jesteśmy martwi a wilkołaki są żywe, więc za jakiś czas się zmęczą. A demonów przybywa.
- Wiecie jak je pokonać? - zapytał Dorian.
- Tylne części kolan nie są osłonięte pancerzem. Demony jednak dobrze strzegą swojej "pięty Achillesa". Kiedy tylko odsłaniają swój słaby punt, pani Lily odcina im w tym miejscu kończyny, a następnie pozbawia ich głowy. To jedyny sposób, żeby je zabić. Zdarza się, że ktoś zadać cios, znajdując lukę w pancerzu, ale to ich nie uśmierci - wyjaśniła wampirzyca.
- Odciąć nogi, potem głowę. Żadna filozofia! - prychnął Jace.
- Nie bądź zbyt pewny siebie, Herondale! Nie zapominaj o ich żądłach. Cieknie z nich jakaś substancja, najprawdopodobniej trucizna. Kiedy jeden z naszych został nim przebity - zamienił się w proch. Dla żywego, będzie to bolesna śmierć.
- Razjelu! - wyszeptała Clary, zaciskając dłoń na rękojeści Hesperosa.
- Musimy się pośpieszyć. Stado i Klan walczą, więc pewnie nikt nie osłania rannego Seamusa i Przyziemnej - dodała wampirzyca.
- Przyziemnej?! - zapytał Alec, po czym wymienił spojrzenia z Magnusem.
W oczach ukochanego dostrzegł przerażenie.
- To wy nie wiecie? - zdziwiła się Hannah - Estell jest tam z Seamusem.
Estell.
To imię wystarczyło, by grupka składająca się z czterech Nefilim, trzech czarowników i jednego wilkołaka ruszyła za Hannah w kierunku starych magazynów.

******
     
Demonów było coraz więcej, a Nocni Łowcy wciąż się nie pojawiali.
Wilkołaki zaciekle walczyły, nie oszczędzając siły - tak samo jaki wampiry. Jednakże Dzieci Księżyca były żywe, więc ich zmęczenie był nieuchronne.  
Estell zaczęła zastanawiać się, kto przyjdzie walczyć. Luke? Naturalnie, że tak. Jace - na pewno. Razem z nim jego parabatai i Clary. Magnus nie pozwoliłby Alecowi pójść walczyć z nieznanymi demonami, tym bardziej bez niego. Z pewnością pojawi się również Isabelle. A pani Maryse? Czy przyjdzie z nimi?
Jedno Estell wiedziała na pewno - ktoś musi zostać i bronić Instytutu w razie potrzeby.
Z zamyślenia wyrwało ją ciche mruczenie Seamusa, który najwidoczniej poczuł się nieco lepiej.
- Nie ruszaj się. Maia i stado są tu razem z Klanem DuMort - wyszeptała, delikatnie głaszcząc go po łbie.
Gdy przyglądała się swojemu ukochanemu w wilczej postaci, zobaczyła obok niego dwie, srebrne łapy. Podniosła wzrok i ujrzała Maię. Estell miała wrażenie, że Roberts jest zdenerwowana.
- Co się dzieje? - spytała, po czym spojrzała ponownie na Seamusa.
- Jest ich coraz więcej. Musimy Cię stąd ewakuować!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i zobaczyła swoją rozmówczynię w ludzkiej postaci.
- Co to znaczy "Musimy Cię stad ewakuować"?! A Seamus?
- Nie uda nam się zabrać was oboje - Maia szybko odwróciła się w stronę walczących, aby skontrolować sytuację - Seamusowi nic nie będzie, ale...
- Nie ma żadnego ale! Zostaje z nim! - powiedziała stanowczo Estell.
- Estell, proszę Cię...
- Nie! Wybacz mi, ale nie zgadzam się!
- Rzeczywiście jesteś uparta! - rzuciła w jej stronę Roberts, po czym biegiem ruszyła ku walczącym, zamieniając się w wilka.
- Jak na razie zostałeś mi tylko Ty. Jak mogłabym odejść, zostawiając Cię tutaj? - wyszeptała, ujmując łapę Seamusa, który nadal nie wrócił do ludzkiej postaci.
Dziewczyna podniosła wzrok, by móc obserwować walkę. Jej oczy zatrzymały się na wilkołaku, który pojawił się znikąd i zmierzał w ich stronę. Kiedy dzieliła ich już odległość kilku kroków, wzrok Estell skrzyżował się z jego ślepiami i już wiedziała kim jest.
Zanim jednak się odezwała, dostrzegła demona, szykującego się do ataku.
- Uważaj, Luke! Za Tobą!
Wilkołak odwrócił się gwałtownie lecz nie zdążył nic zrobić, ponieważ
serafickie ostrze już odcinało kończyny demona. Gdy ten upadł, Nocny Łowca płynnym ruchem pozbawił go głowy.
- Jace! - krzyknęła Estell.
- Nic wam nie jest? - zapytał blondyn - Za chwilę zjawi się tu Clary i Ingrid i będą was osłaniać - dodał szybko, po czym on i Luke ruszyli na pomoc innym. Gdy Estell odprowadziła ich wzrokiem, dostrzegła Aleca walczącego u boku Magnusa. Nie daleko nich Isabelle zwinnie posługiwała się swoim batem i serafickim ostrzem, osłaniana przez Doriana. Jednak nigdzie nie było...
- Essie!
U jej boku nagle pojawiły się Clary i Ingrid, jak na zawołanie.
- Wszystko w porządku? - zapytała Nocna Łowczyni.
- Chyba tak. Jest ich coraz więcej, a wilkołaki są już zmęczone - odpowiedziała.
- Musimy rzucić zaklęcie - oznajmiła niespodziewanie Ingrid - W innym wypadku ta walka nie ma sensu.
- Jakie zaklęcie? - zapytała Clary, lecz nie otrzymała odpowiedzi, ponieważ Ingrid uniosła ręce do góry i nad jej dłońmi pojawiły się czerwone płomienie.
Clary odwróciła się i zobaczyła demona, który znajdował się niecałe dwa metry od niej. Czarownica unieruchomiła go, więc Nocna Łowczyni sprawnie i bez problemu pozbawiła go dolnych kończyn i głowy.
- No więc? - Clary odgarnęła włosy z twarzy - Co to za zaklęcie?
- Na miejsce każdego zabitego demona pojawiają się dwa nowe. Dzięki zaklęciu zablokujemy ten proces. Jednak sama nie dam rady. Takie zaklęcie w pojedynkę może rzucić tylko...
- Magnus - dokończyła Clary.
- Właśnie. Jednak jeśli to zrobi, straci siłę i nie będzie mógł walczyć. Dlatego zrobimy to razem.   
- Idźcie. Nic nam nie będzie - wtrąciła się Estell.
Ognistowłose przytaknęły i ruszyły w szukać Magnusa i Doriana.

Dorian rozejrzał się dokoła oceniając sytuację.
Jest źle.
Demonów było coraz więcej. Stracili czwórkę wampirów, a wilkołaki traciły siłę.
- Isabelle, za Tobą! - krzyknął w stronę czarnowłosej, która gwałtownie się odwróciła, by odeprzeć atak demona. Owinęła swój bat w okół jego szyi, by odciąć mu kończyny serafickim ostrzem, trzymanym w drugiej ręce. Demon rykną, upadając na ziemię, a Isabelle zadała ostateczny cios.
Kilka metrów dalej Jace i Luke, będący w ludzkiej postaci, walczyli ramię w ramię z dwoma wampirami. Szło im całkiem nieźle. Zaskakujące dla niego była również współpraca Magnusa i Aleca. Swoją drogą - on i panna Lightwood też nieźle sobie radzili.
Kiedy uświadomił sobie, że nigdzie nie widział swojej siostry, poczuł czyjąś obecność na krawędzi swego umysłu.
Ingrid.
Przekazywała mu informacje. Wymyśliła plan. I to całkiem sensowny.
Gdy skończyła i opuściła jego umysł, Dorian spojrzał na Magnusa, który wraz z Alexandrem zbliżał się do nich.
- Ingrid? - skierował swoje pytanie do Bane'a.
- Tak. Gdzie ona jest?
- Tutaj, braciszku! - krzyknęła czerwonowłosa, sypiąc z rąk czerwonymi iskrami. Była w trakcie unieruchamiania demona, którego Clary właśnie zamieniła w pył.
- Isabelle, Clary, Alec - zaczął Bane - Musimy na chwilę zamienić się rolami. Teraz to wy osłaniacie nas. Zaklęcie sprawi, że przestaną się rozmnażać. No już! Zaczynamy!
Troje czarowników utworzyło krąg. Każdy z nich uniósł dłonie, nad którymi unosiła się ich magia.
Niebieski. Granatowy. Czerwony.       
Kocie oczy Magnusa świeciły, kiedy zaczął wypowiadać niezrozumiałe dla innych słowa. Jego palce poruszały się rytmicznie. Chwilę później dołączył do niego Dorian, którego tęczówki przybrały kolor intensywnego błękitu i lśniły tak, jak oczy Bane'a. Wreszcie i Ingrid zaczęła wypowiadać zaklęcie razem z braćmi, sprawiając, że jej czerwone tęczówki i włosy stały się jaskrawoczerwone. Włosy czarownicy unosiły się, chociaż noc była bezwietrzna.
- Viribus recta ab inferno! Asmodeus! Ostendis potentiam tuam!*
W ostatnich wersach czarownicy posłużyli się łaciną. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa ogień, który do tej pory unosił się nad ich dłońmi, wystrzelił w górę i złączył się w wielką, lśniącą kulę.
Przez krótką chwilę unosiła się ponad ich głowami, po czym rozpadła się, tworząc kopułę nad walczącymi. Osłona stopniowo zaczęła wnikać w ziemię, a gdy całkowicie zniknęła demony zaczęły przeraźliwie piszczeć, wyć i warczeć.
- Działa! - Magnus klasnął radośnie w dłonie - Wracajmy do walki!

Jace walczył u boku Luke'a i musiał przyznać, że współpraca z wilkołakiem była na prawdę dobra. Rozumieli się wzajemnie, odczytywali swoje zamiary - prawie tak jak on i Alec, jego parabatai.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby zabite demony nie powracały - jeden zabity, dwa nowe.
Luke skoczyła na jednego z potworów, a Herondale odciął mu kończyny. Gdy potwór upadł, rycząc przy tym przeraźliwie, Jace odciął mu głowę. Nocny Łowca otarł wierzchem dłoni pot z czoła i w tej samej chwili zobaczył nad głową oślepiające światło.
Jego oczom ukazała się kopuła, która stopniowo wnikała w ziemię. Gdy zniknęła, skrzywił się, ponieważ sytuacja ta wywołała jazgot demonów, który był nie do wytrzymania.
Jace rozejrzał się i ujrzał troje czarowników, Isabelle, Clary i Aleca. Odwrócił się gwałtownie, przypominając sobie o wilkołaku, z którym walczył.
Luke właśnie szykował się do ataku. Gdy tylko odciął, kończyny demona, Nocny Łowca doskoczył do niego, by zadać potworowi ostateczny cios. Był przygotowany, że za chwilę, proch pozostały po kreaturze zamieni się w dwie następne poczwary, lecz nic takiego się nie stało.
To tłumaczy pojawienie się tej kuli świtała.
Gdy pozostali zauważyli co się dzieje, ruszyli do ataku z podwójną siłą - pomimo zmęczenia.
Kilka minut później zostało już około ośmiu demonów.
Jace przystaną na chwilę by złapać oddech i odpocząć przez chwilę. To była na prawdę męcząca walka.
Przejechał wzrokiem po polu bitwy, analizując straty. Zginęły cztery wampiry i jeden wilkołak był ranny. I tak niezły wynik, jak na to, co się tutaj działo.
Jego oczy zarejestrowały Estell, stojącą na odległość około dwóch metrów od Seamusa, który wciąż leżał pod wejściem do starego magazynu. Chociaż Jace stał na drugim końcu placu, mógł ją dostrzec dzięki runie. Coś było nie tak. Po prostu to czuł. Postanowił więc, że pójdzie do dziewczyny i poczeka na koniec walki. Zrobił kilka kroków w jej stronę i zatrzymał się, wstrzymując oddech.
Za Estell czaił się demon. 
- Essie! - ryknął Herondale, biegnąc w jej stronę.
Dziewczyna spojrzała na niego, po czym gwałtownie się odwróciła. Gdy stanęła z demonem twarzą w twarz, potwór wyciągnął w jej stronę mackę, chwytając i przyciągając do siebie szarpiącą się dziewczynę.      
Jace przyśpieszył. Wiedział co demon ma zamiar zrobić. 
Był jednak za daleko.
Estell i demona dzieliło zaledwie kilka centymetrów. 
Potwór uniósł głowę i zatopił swoje żądło.
Rozwścieczony Jace jednym z serafickich ostrzy odciął mu kończyny a drugim pozbawił głowy.
Szybko odwrócił się i podbiegł w stronę dziewczyny, która upadła nieco dalej.
- Essie? Estell!
- Jace? C-co się stało? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Demon Cię zaatakował. Nic Ci nie jest? Czujesz ból? - zapytał.
- Niee. Widziałam nad sobą jego żądło, a później coś mi je zasłoniło. To nie Ty?
- Nie. 
- Więc... - dziewczyna urwała, gwałtownie unosząc się - Gdzie jest...
Nie zdążyła zapytać, ponieważ ona i Jace usłyszeli przeraźliwy krzyk.
Herondale podbiegł do wilkołaka, który tarzał się jak szalony. Tuż za nim pojawiła się Estell, a także jego rodzina. Seamus zmienił się w człowieka, a jego oczy przez cały czas zmieniały kolor - z wilczego żółtego na ciemny, ludziki brąz. Chłopak krzyczał przy tym niemiłosiernie. Kiedy odwrócił się na bok, Jace głośno wciągnął powietrze. W lewym boku Seamusa była wielka, czarna dziura, z której sączyła się czarna substancja. Pod opaloną skórą wilkołaka Nocny Łowca zauważył żyły, które stawały się czarne.
- NIE! 
Za jego plecami rozległ się krzyk Estell. Jace delikatnie wziął na ręce rannego, a gdy się odwrócił, by poprosić Magnusa o otwarcie Bramy zauważył, że ten już to robi.



*Siło z piekła rodem! Asmodeuszu! Pokaż swoją moc!
 
******

No witam! ;) Powiem wam, że ten rozdział mnie wykończył ;)
Miał pojawić się wcześniej, ale przygotowania do wyjazdu zajmują mi dużo czasu! (strasznie dużo załatwiania! -,-)
Co o tym myślicie? ;) Nada się?           
Dzieci Asmodeusza korzystają z mocy tatuśka? Uuu ;p 
Tak mnie naszło... Mają wysoko ustawionego Ojczulka, to trzeba skorzystać, c'nie? ;D

Co do mojego wyjazdu... 
W poniedziałek lecę do Norwegii (oł jeeee ;D) i nie wiem jak to będzie z rozdziałami. 
(Nie, żeby tam neta nie było, czy cuś ;D)
Postaram się pisać, ale nie obiecuję, że pojawią się 4 rozdziały miesięcznie jak do tej pory.         
A jeśli nie będę miała możliwości w ogóle pisać i publikować, to zapraszam po moim powrocie do Polski - czyli w październiku! (baaardzo nie chcę robić takiej długiej przerwy w publikowaniu -.-)
Cóż... miejmy nadzieję, że będę mogła normalnie pisać - okaże się na miejscu ! 
Pozdrawiam ;*        

- Ashley, Joanna, Dżoana, Asha, Ash, LadyShaadow (wattpad nick) lub Diabelska Maszyna (tak, Rosalie - bije do Ciebie ;d ) - jak kto woli <3

6 komentarzy:

  1. WALKA! Czyli coś co uwielbiam <3
    Ale jak to, że jedziesz do Norwegii? I Ty mnie małpo nie zabierasz? Osz Ty Diabelska Maszyno jedna. :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaa tyż lubię walkę! ;)
      No lecem ;p
      Zabrałabym Cię, ale to nie ja bilet kupowałam i to w sumie była taka niespodzianka ;) "co robisz w wakacje? Nic. Zła odpowiedź - wlasnie kupilam Ci bilet do siebie ;)" - tak to było. Xd
      Nie becz młoda ;*

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji znajdziesz tu http://tellmethetruth-jaceiclary.blogspot.com/2016/07/serio-2-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeeeee! Seamus! On musi być zdrowy! ������
    A tak poza tym: Norwegia jest cudowna! Bardzo polecam ten kraj ♥. Będziemy czekać na nexty ;)
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że trochę mnie tu nie było, ale zamierzam wieczorem nadrobić zaległości! Tymczasem zapraszam do mnie na nowy rozdział (nareszcie)!
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/2016/07/rozdzia-25-ksiega-i.html
    -adeczka45
    Ps. Halsey w playliście? Wspominałam już, że kocham tego bloga XD?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wspominałaś Xd
      Tak właśnie Halsey, bikos szi is maj inspirejszon ;D
      Rozumię zaległosci, bo też mam ich sporo :/

      Usuń