wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 15

Dzisiejszej nocy księżyc był naprawdę przerażający. Ostatnim razem, wydawał jej się tak straszny, gdy została przemieniona.
Maia siedziała już dobrą godzinę nad listem od Magnusa. Nie był on szczególnie długi, ale z  tego co przedstawił jej czarownik, stwierdziła, że nie jest dobrze. Gdy przeczytała go pierwszy raz bezzwłocznie zwołała zebranie stada, by przekazać im informację.
Po spotkaniu, została w swoim gabinecie w restauracji Jade Wolf i po raz kolejny czytała list od czarownika.


Spal ten list po przeczytaniu!
Drogi pączuszku!

Postanowiłem napisać do Ciebie nieoficjalny list w oficjalnej sprawie.
Otóż chciałem przybliżyć Ci pewne wydarzenia, które dotyczą nas wszystkich.
Zapewne wiesz o "atakach" demonów na Instytuty? Tak? To świetnie! 
Otóż udało nam się ustalić, że demony te są dziećmi Behemota i Lewiatana (zakładam, że wiesz, iż Lewiatan to kobieta) i są naprawdę paskudne (dołączyłem kopię rysunku, wykonanego przez Juliana Blackthorn'a). Nie pocieszając dodam, że ciężko je pokonać.
Ściśle mówiąc to nie są ataki. Demony te szukają pewnej "Klątwy - Przepowiedni".
Nazwaliśmy je "Wędrujące demony". Ładnie, prawda?
Wraz z nimi podróżuje pewna kobieta w kapturze. Mamy pewne podejrzenia.
Postanowiliśmy wysłać te informacje Tobie i Lily, ponieważ spodziewamy się ataku również u nas. 

Przesyłam pozdrowienia i zapraszam do Instytutu, w celu uzupełnienia informacji.
Magnus Bane
Wielki Czarownik Brooklynu.

Ps. Przyjdź najszybciej, jak to będzie możliwe!
Pss.  Nie zapomnij tego spalić!
Psss. Clave (nie)zostało poinformowane o wszystkim.
Pssss. Nie zapomnij tego spalić! Dowiem się, czy to zrobiłaś ;)





Demony, trudne do pokonania? Klątwa - przepowiednia? Podpaliła świeczkę zapałką i przysunęła do niej list. Kiedy papier zajął się ogniem, trzymała go jeszcze przez chwilę patrząc na taniec płomieni, a gdy został jej w ręce mały kawałek wrzuciła go do popielniczki, żeby się nie poparzyć.
Maia ponownie spojrzała przez okno. Przygryzając dolną wargę, wpatrywała się intensywnie w księżyc. Miała złe przeczucia, a list od Magnusa dodatkowo je spotęgował.
Czy to zapowiedź kolejnej wojny o Świat Cieni?!
Z zamyślenia wyrwało ją ciche pukanie.
- Proszę.
Drzwi otworzyły się i ukazała się w nich młoda dziewczyna, która nie dawno dołączyła do stada.
- Samantha. Czy coś się stało?
- Masz gościa, Alfo - powiedziała niemal szeptem.
- Mówiłam Ci, że jestem Maia. Kto chce się ze mną widzieć? - zapytała łagodnie.
- Wampirzyca. Przywódca nowojorskiego Klanu Wampirów. Pani Lily.
- Szybka jest - mruknęła Maia - Poproś ją.
Samantha dygnęła i wymsknęła się z gabinetu Mai. Ta, usiadła wygodniej w fotelu, czekając na wampirzycę. Drzwi ponownie otworzyły się i weszła przez nie czarnowłosa kobieta.
- Lily! W ŻYCIU nie spodziewałam się Ciebie tak szybko! - Maia uśmiechnęła się do niej, ręką wskazując fotel, stojący naprzeciwko.
- Ciebie również dobrze widzieć, Maiu. A tak dla przypomnienia - jestem martwa - wampirzyca uśmiechnęła się, obnażając kły i usiadła we wskazanym miejscu - Tak, kochana. Załapałam. 
- Twoje szybkie odwiedziny zawdzięczam Magnusowi, który wysłał do nas listy, czyż nie?
- Otóż to! Powiadomiłaś stado? - spytała wampirzyca.
- Oczywiście! Nie dawno zakończyło się zebranie - oznajmiła Maia - Wybierasz się do Instytutu?
- Pomyślałam, że mogłybyśmy pójść tam razem jeszcze dziś albo jutro. Co o tym sądzisz? - spytała Lily.
- Nie mam dziś nic ciekawszego do roboty, więc możemy...
- Czujesz to? - przerwała jej Lily, zaciągając się głośno powietrzem.
- Okropny smród. Co to...
Oczy wampirzycy otworzyły się szeroko.
- Demony - oznajmiła - Te, o których pisał Magnus. Są niedaleko.
- Samantha! - krzyknęła Maia.
Dziewczyna wręcz wpadła do jej gabinetu.
- Słucham?
- Natychmiast zadzwoń do Luke'a Graymark'a! Powiedz, że w okolicy są demony, o których pisał Magnus. Niech się pośpieszą! - poinstruowała ją Maia - Wszystko zrozumiałaś?  
- Tak, Alfo! - odpowiedziała i wybiegła z pomieszczenia.
W tej samej chwili Maia usłyszała przeraźliwe wycie.
Wycie wilka, należącego do jej stada.
- Seamus! Powiedział, że idzie do parku! - powiedziała przerażona - Jest w niebezpieczeństwie!
- Wracam do DuMort. Musimy się przygotować - oznajmiła wampirzyca.
- Przygotować?
- Do walki. Przecież teraz pracujemy razem z Nefilim. Poza tym - to nasze miasto! Skoro jeden z Twoich podopiecznych ma kłopoty, wnioskuję, że stado dołączy do zabawy?
- Oczywiście! I bez tego by poszli.
- To co, spotykamy się na miejscu, wilczku? - zapytała wstając z fotela.
Na twarzy Lily pojawił się złowieszczy uśmiech.
- Jasne.
Lily puściła jej oczko i w wampirzym tempie opuściła jej gabinet.
Maia wstała gwałtownie, lecz zanim wyszła z pomieszczenia, by zebrać stado, jeszcze raz spojrzała w okno.    
 - Wiedziałam, że nie wróżysz nic dobrego - zwróciła się do księżyca i wybiegła z gabinetu.

 ******

- Samantha? Co się stało? Spokojnie! Głęboki wdech i wydech. Dobrze, teraz mów.
Jocelyn siedziała na łóżku obok męża rozmawiającego przez telefon i przyglądała mu się. Dzwonią z Jade Wolf. Potrzebują pomocy.
To musi być coś pilnego, skoro dzwonią o tej porze.
Nagle twarz jej męża zrobiła się chorobliwie blada.
To nie wróży nic dobrego!
- Uspokój się, Sammy. Maia już wyruszyła? - Graymark milczał, oczekując odpowiedzi - Lily też? W porządku. Stosuj się do jej poleceń.
Luke rozłączyła się i spojrzał na Jocelyn, która nieświadomie wstrzymała oddech. Jeśli w sprawie bierze udział Klan z DuMort i stado - nie jest dobrze.
- Co się dzieje, Luke?
- Demony.
- Demony? Dlatego jesteś taki zdenerwowany? - Nocna Łowczyni posłała mu niedowierzające spojrzenie.
- Nie rozumiesz, Joc? Chodzi o TE demony - odpowiedział.
Kobieta chciała coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili mięśnie Luke'a mocno się napięły. Mężczyzna odwrócił lekko głowę, jakby czegoś nasłuchiwał.
Zerwał się nagle bez słowa i zaczął szybko ubierać.
- Na litość Razjela, Luke! Co się dzieje? - zapytała.
- Jeden wilk z stada jest w niebezpieczeństwie. Musimy się śpieszyć!
- Jasne. Wezmę tylko...
- Nie, Jocelyn. Ty zostajesz.
- Słucham?
- Nie pozwolę Ci tam iść! Jesteś w ciąży! A my nawet nie wiemy jak z nimi walczyć - oznajmił Luke.
- Ale ja jestem Nefilim, Luke!  Nefilim walczą z demonami! Nie jestem chora, jestem w ciąży! Chcę iść! - jęknęła kobieta.
Wilkołak podszedł do swojej żony i położył swoje dłonie na jej ramionach.
- Jeśli byłyby to zwykłe demony, przemyślałbym sprawę. One są niebezpieczne, Joc. Co jeśli zrobią krzywdę Tobie lub dziecku? Nie pozwolę Ci iść na eksperymentalną walkę z nieznanymi nam do końca demonami. Wiesz dlaczego? - spojrzał jej w oczy - Ponieważ nie jestem taki jak Valentine i wolałbym umrzeć, niż ryzykować życie swoich najbliższych.
Jocelyn musnęła delikatnie wargi męża.
- Uważaj na siebie - wyszeptała.
- Wiesz, że będę. a teraz szybko do Maryse.

- Te cholerne mutanty są tak blisko, a my marnujemy tutaj czas!
Wszyscy zebrali się w salonie. Luke szybko wyjaśnił im całą sytuację.
- Uspokój się, Jace! - skarciła go Maryse - Wszystko już ustalone. W Instytucie zostają ze mną Catarina, Jocelyn, Simon, Rebbeca oraz Silas. W końcu ktoś musi bronić Instytutu w razie potrzeby.
- Nie pomagasz, Maryse - oznajmił Luke.
- Jasne, wybacz. Ty zabierasz ze sobą Jace'a, Clary, Isabelle i Aleca...
- ... oraz oczywiście Magnusa - dodał Bane.
- Wybierasz się bez nas, braciszku? - zapytała Ingrid patrząc na kociookiego czarownika - Mowy nie ma! Takiej zabawy nie przepuszczę!
- Dla Ciebie wszystko jest zabawą, Inn - oznajmił Shade, przewracając oczami.
- Zupełnie jak Magnus - mrukną Alec.
- I to proszę państwa NA PEWNO jest moja siostrzyczka! - oznajmił patrząc na Ingrid, która szeroko się uśmiechała -  A Ty, żmijko Ty moja wrzuć na luz! - dodał, rzucając Dorianowi szybkie spojrzenie.
- Zatem ustalone. Pośpieszcie się! Za dwie minuty w holu! - oznajmił Luke i skierował się w stronę drzwi.          

Po ustalonym czasie wilkołak i troje czarowników czekało w holu na młodych Nefilim.
- Magnus... Wiesz jak z nimi walczyć? - spytał Luke.
- Jeszcze nie. Na początku musimy robić to, co zawsze. Później zobaczymy.
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem - odparł Luke.
- Ja też nie - westchnął Bane.
W tej samej chwili po schodach zbiegli Nocni Łowcy.
- Dłużej się nie dało? - Magnus zwrócił się do Jace'a. 
- Wystrojenie się i zabranie odpowiedniej broni wymaga czasu. Wy mieliście przewagę czasową, bo nie potrzebujecie tego wszystkiego.
Blondyn trzymał w rękach serafickie ostrza, a za paskiem miał włożone kilkanaście sztyletów. Kilka z nich znajdowało się też w jego prawym bucie. Herondale nie potrzebował niczego więcej do walki.
Clary również wybrała sztylety -  lubiła się nimi posługiwać, a dzięki Jace'owi była niemal mistrzynią w rzucaniu nimi. Mistrzem był oczywiście sam Jace. W ręce trzymała serafickie ostrze, a u jej boku wisiał Hesperos.
Isabelle tradycyjnie miała przy sobie swój bicz z elektrum oraz serafickie ostrza. Dodatkowo dziewczyna zabrała ze sobą gwiazdki do rzucania zamiast sztyletów.
Alec nie byłby sobą, gdyby nie wziął łuku - swojej ulubionej broni - który przewiesił wraz z kołczanem przez swoje prawe ramię. W ręku, tak samo jak reszta Nefilim, trzymał serafickie ostrze. Sztylety czy gwiazdki zostawiał swoim przyjaciołom. Lightwood na misję zabierał ze sobą czakramy.
- Gdzie teraz? - zapytała Clary.
- Magnus otworzy Bramę i przeniesiemy się pod Jade Wolf. Stamtąd złapię trop Mai - oznajmił Luke.
- Na co więc czekamy? - spytał Jace.
- Nie wiemy czego się spodziewać ze strony tych demonów. Sądzę, że sensownym planem będzie podzielenie się na dwójki, które będą pilnować siebie na wzajem. Mam na myśli podział Nefilim - Podziemny.
- Więc ja pracuję z Alexandrem! - wtrącił Bane, uśmiechając się zalotnie do Aleca.
- Clary, czy chciałabyś walczyć ze mną? - zapytała czerwonowłosa.
- Oczywiście, Ingrid!
- Z kolei ja chciałbym prosić pannę Isabelle, aby została moja partnerką do walki - Shade mrugnął do czarnowłosej Nefilim.
- Oczywiście, panie Shade.
- Więc pozostaje Ci tylko moje towarzystwo - odpowiedział Luke patrząc na Jace'a.
- Lepszego partnera nie mogłem sobie wymarzyć - odpowiedział.
- No to idziemy! - Bane odwrócił się do ściany i otworzył Portal.

******    

- Musimy uciekać! Nie dam sobie rady z nimi wszystkimi! - powiedział Seamus, po czym zmienił się w wilkołaka.
Estell nie była przerażona tym widokiem, ponieważ Seamus często robił to w jej towarzystwie. Pozwalał dziewczynie usiąść na swoim grzbiecie, po czym biegał z nią po całej łące, na której zwykli przesiadywać. Essie była niska i szczupła, więc Seamus biegnąc z dziewczyną na grzbiecie czuł się tak, jakby biegł sam.
Stojące przed nią zwierzę zawyło, jak zwykło wyć do księżyca, ale Estell słyszała w jego wyciu coś nowego.
Seamus wzywa stado na pomoc!
Wilk podszedł do niej i stanął bokiem. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
Chciał, żeby go dosiadła.
Gdy usiadła na jego grzbiecie, przechyliła się delikatnie, by podrapać go za uchem.
W tej samej chwili wilk odwrócił się gwałtownie i zaczął warczeć, obnażając przy tym swoje kły. Gdyby nie zdążyła złapać się jego szyi - na pewno by spadła.
Zdezorientowana dziewczyna podniosła wzrok i ujrzała demona.
Widziała ich wiele w książkach Clary czy Isabelle. Nawet Alec kilka razy pokazywał jej niektóre z nich, tłumacząc jak je zabić. Natomiast Jace uczył ją walki. Bo będąc częścią Świata Cieni Estell Brown musiała nauczyć się bronić.
Demon stał obok drzewa, a z jego gardła wydobywało się okropne warczenie. Zapach unoszący się w powietrzu, poważnie podrażnił jej nozdrza i płuca, włączając tym samym jej odruch wymiotny. Dziewczyna zakryła jedną ręką usta, żeby nie zwymiotować.
Bestia była dwa razy większa od Estell.
Z głowy potwora wyrastała para rogów, zakrzywionych do tyłu a jego uszy były szpiczaste. Czarne, szeroko rozstawione oczy demona intensywnie wpatrywały się w dziewczynę. Zamiast nosa, Estell dostrzegła cztery, maleńkie otwory.
Demon przechylił głowę na bok i otworzył paszczę, ukazując cztery rzędy zębów, wielkością przypominających sztylety, których używał Jace. Broda potwora zakończona była długim, ociekającym jakąś substancją żądłem.
Demon syknął, robiąc krok w ich stronę.
Seamus warknął na niego i cofnął się o kok w tył.
Estell zauważyła rząd kolców, wyrastających z pleców demona. Zamiast rąk miał trójpalczaste macki. Całe ciało potwora pokrywały łuski, tworząc pewnego rodzaju pancerz. Jedynie głowa pokryta była czymś, co mogłoby przypominać włosy.
Wilk nadstawił uszu, rozejrzał się szybko, po czym odwrócił się i zaczął biec.
Estell przywarła do niego całym ciałem, mocno obejmując rękami jego szyję.
Seamus biegł coraz szybciej - kierował się w stronę Jade Wolf, gdy nagle zatrzymał się gwałtownie.
Pojawił się przed nimi kolejny demon. Taki sam jak ten w parku. Z gardła Seamusa wydobył sie warkot i szybko skręcił w boczną uliczkę - to była jedyna droga ucieczki.

******

Gdy go zobaczyła, musiała przyznać Rację Magnusowi, że ten demon jest paskudny.
Całe szczęście, że w najbliższej okolicy był tylko jeden - ten, na którego właśnie patrzyła. 
Razem z członkami swojego Klanu udali się do parku, gdzie miała spotkać się z Maią i jej stadem. Jedno z nich było w niebezpieczeństwie. Chociaż w powietrzu czuła zapach wilkołaka, była pewna, że nie należy on do Mai.
To musi być ten, któremu mamy pomóc.
Zapach jednak był słaby, co świadczyło o tym, że wilczka już tutaj nie ma.
Z listu Magnusa dowiedziała się, że trudno pokonać te demony, więc postanowiła troszkę go poobserwować. Może uda jej się czegoś dowiedzieć.
Stała w cieniu drzewa, razem z Hannah.
 - Ciało pokryte łuskami, które tworzą pancerz jest nie do przebicia. I to żądło! Coś z niego cieknie. Jedynym, nie osłoniętym miejscem są tylne części kolan i głowa - Lily zwróciła się szeptem do wampirzycy stojącej obok, na co ta przytaknęła, przyznając jej słuszność.
Nagle demon zauważył jednego z wampirów i ruszył z rykiem w jego stronę.
W jednej sekundzie wszystkie wampiry, które przyszły z DuMort rzuciły się w stronę atakowanego pobratymca.
Każdy z nich miał broń. Pomimo, że napierali na demona wszyscy na raz i pojedynczo, nie udało im się go unicestwić. Jeden z wampirów odciął mackę demona, w miejscu której wyrosły trzy kolejne. W odpowiedzi na atak demon złapał go ową macką, przyciągnął go do siebie i przebił swoim żądłem. Gdy tylko wyjął je z ciała wampira, ten zamienił się w proch.
Lily również ruszyła do walki. Jej bronią była Katana. Miecz japoński.
Powiada się, że Katana posiada własną duszę, a w jej ostrzu odbija się charakter wojownika, który stanowi jedność ze swoim mieczem. Lily sama nie wiedziała dlaczego, ale kochała ten miecz. Był dla niej najcenniejszą rzeczą na świecie.
Wampirzyca napierała równo ze swoimi pobratymcami na potwora, zastanawiając się przy tym, gdzie zadać ostateczny cios. Może trzeba odciąć mu głowę?  
Kątem oka dostrzegła, że demon starannie skrywa miejsca za kolanami, które nie były osłonięte pancerzem.
Oddaliła się nieco od grupy wampirów i czekała na odpowiedni moment.
Gdy demon wyprostował się, jej oczom ukazały się tylne części jego kolan.
Teraz albo nigdy.
Lily zbliżyła się do niego w wampirzym tempie, zamachnęła się Kataną i zadała cios. Ostrze miękko wbiło się w ciało demona, odcinając mu kończyny, które w przeciwieństwie do macek nie odrosły.
Z jego gardła wydobył się głośny ryk.
Nie zastanawiając się długo ponownie uniosła miecz i odcięła mu głowę, mając nadzieję, że i ta nie odrośnie. Gdy to zrobiła demon zmienił się w proch.
Pomimo tego, że Lily była martwa wzięła głęboki oddech. Pocałowała rękojeść swojego miecza i zamknęła na chwilę oczy.
- Pani.
Gdy Lily odwróciła się zobaczyła stojącą przed nią Hannah.
- Znaleźliśmy Seamusa. Kieruje się w stronę opuszczonych magazynów, nie daleko Jade Wolf. W ślad za nim ruszyły te demony.
- Ile ich jest? - spytała Lily.
- Około tuzina może mniej.
- Posłuchajcie! Każdy z was widział w jaki sposób można je zabić. Musimy powiadomić o tym wszystkich. A teraz do opuszczonych magazynów! - zarządziła Lily, po czy znów zwróciła się do Hannah.
- Dobra robota!
- Jest jeszcze coś, pani.
- Tak? - Lily uniosła brew.
- Z Seamusem jest Przyziemna, posiadająca Wzrok.
- Wiesz kto to? - zapytała Lily. W myślach błagała wszystkich świętych, żeby tą Przyziemną nie okazała się...
- Estell Brown, pani. Z nowojorskiego Instytutu.
- Cholera! - krzyknęła, po czym razem z Hannah ruszyły w stronę opuszczonych magazynów.

******

Hello, i'ts me ;D
Jak tam? Co tam? ;) Mam dla was rozdział piętnasty ;0
Co myślicie? ;)
Mam nadzieję, że ciekawy chociaż troszkę ;) 
Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale zrobiłam playlistę ;) 
Kiedy piszę, słucham sobie właśnie tych pioseneczek Xd
Przy tym rozdziale pomogły mi utwory nr. 1 i 2, czyli moja Halsey <3 
Dodałam też nowe postacie do zakładki "BOHATEROWIE"

Moja droga Rosalie <http://dalsze-losy-clary-jace.blogspot.com/   ---> POLECAM! XD> stwierdziła, że chyba jestem jedną z Diabelskich Maszyn i chyba w ogóle nie sypiam Xd
Cóż... Mamy już w pól do czwartej, a ja nadal ślęczę przed monitorem, więc może coś w tym jest ;D
Także tego... Życzę miłej lektury (z muzyczką, bądź bez ;p) ;**
Kocham Was, biszkopciki ;* <3

- Dżoana, która nie śpi do rana ! ;D

3 komentarze:

  1. Super rozdział! :3 Czytałam już na wattpadzie, ale postanowiłam, że tu też się udzielę XD No więc najbardziej rozwalił mnie ten list, a szczególnie jego koniec XD Zrobiłaś pioseneczki^^ Wchodzę na bloga i jestem przyzwyczajona, że jest cicho. A tu mi leci nutka i takie wut? O.o Już paczem bohaterów:3 Czekam na kolejny ^-^<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello, my Lady ;D
      Dawno się nie spisałyśmy ;p
      Tak wlasnie mi sie zachcialo muzyczke poslychac i zamiast winampa na kompie, zrobilam playliste tu ^^
      No jesli chodzi o list - to jest Magnus, tego nie mozna nie kochac *,*
      Rozdział się pisze, ale mam ciężko, bo duuuzo zalatwiania z wyjazdem ;/chce cos zrobic, ale nie wiem czy powinnam xd
      Buska ;*

      Usuń
  2. Bardzo cacy! ^^ Luke taki opiekuńczy ♥, a Magnus... Awwwww! Dvghhscjjjdvbjknkl! Inaczej nie umiem wyrazić xD. Świetne! Idę czytać dalej ;)
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń