niedziela, 31 lipca 2016

Rzdział 17

- Do jasnej cholery, Sana! Gdzie znów zabrałaś moją szczotkę do włosów? - Sophie stała na środku swojego pokoju i wpatrywała się w sufit.
Już jutro wyjeżdża do Nowego Jorku, więc musi się spakować. Jednak siostra, która lubi pożyczać sobie jej rzeczy i zapomina je później oddać, wcale tego nie ułatwia.
- Słownictwo, Pantero. Słownictwo - upomniał ją ojciec, który stał w drzwiach i przyglądał się córce - Gdyby to Twoja matka słyszała, uszy pękły by jej ze złości!
- Wybacz mi, tato. Ale jak mam się spakować, skoro większość potrzebnych mi rzeczy zniknęła w niewyjaśniony sposób? - jęknęła młoda Łowczyni.
Arthur podszedł do córki, położył jej swoje dłonie na ramionach i spojrzał głęboko w oczy.
- Kochanie jest godzina dziewiąta rano... Od siódmej się pakujesz, nie zjadłaś śniadania, a eskorta z Nowego Jorku będzie tu po Ciebie dopiero jutro. Może więc troszkę zwolnisz z tą przeprowadzką? Tak szybko chcesz się wynieść od starego ojca i matki?
- Wiesz, że to nie tak, tato... Ja najzwyczajniej w świecie nie chcę niczego zapomnieć! - westchnęła dziewczyna.
Arthur przysunął do siebie córkę i wziął ją w objęcia.
- Moja mała Sophie... Tak bardzo jesteś do mnie podobna.
W tej właśnie chwili do pokoju wbiegła Sanaheij.
- Jestem, So! Mam szczotkę! - powiedziała dysząc.
Penyoung zbliżyła się do siostry i wręczyła jej przedmiot.
- Na litość Razjela, Sana! Gdzieś Ty trzymała tą szczotkę?! Wygląda jakbyś wyczesała nią stado bizonów!
- Ej! Na tej szczotce są nie tylko MOJE włosy! Zobacz ile TY ich tam zostawiłaś! Całkiem spory kawałek DNA! - tłumaczyła się Sana.
- Skąd wiesz?! Nasze włosy są tego samego koloru!
- Doprawdy? Masz naprawdę niesamowity zmysł spostrzegawczy, So!
- Dziewczyny dajcie spokój! Szczotkę można wyczyścić! - Arthur przerwał ich kłótnie - Teraz Pantera zostawia to wszystko, pójdziemy zjeść śniadanie a później spędzimy razem czas. Wy dwie, ja i mama, zgoda?
Mężczyzna przeniósł wzrok z Sophie na Sanaheij.
- Zgoda - odpowiedziała So.
- Pod jednym warunkiem - dodała Sana, posyłając siostrze porozumiewawcze spojrzenie.
- Mianowicie? - pan Alderkey uniósł brew i przyglądał się córkom z nieukrywaną podejrzliwością.
- Na śniadanie będą NALEŚNIKI! - odpowiedziały równocześnie.
- Naleśniki, tak?
- Aha. Z czekoladą! - So uśmiechnęła się szeroko.
- I z bitą śmietaną! - zapiszczała Sana.
- To biegiem do kuchni, moje panie! - Arthur zaśmiał się radośnie.
Chwilę później cała trójka przygotowywała śniadanie.

******

Nie! Błagam! Nie!
Czyjeś ramiona trzymały ją mocno; ktoś prowadził ją korytarzami Instytutu, co jakiś czas szepcąc słowa, które miały dodać dziewczynie otuchy.
Ona jednak nie słuchała. W tej chwili jej głowę wypełniał Seamus i wszystkie wspomnienia, związane z ukochanym.
Dzień,w którym Clary uczyła ją jak rozpoznawać poszczególne demony...
Podczas lekcji Clary dostała Ognistą Wiadomość od Luke'a, więc razem z Essie - by nie przerywać nauki ruszyły do siedziby nowojorskiego Stada. Gdy weszły do Jade Wolf, by porozmawiać z ojcem rudowłosej, Essie potknęła się o nogę jednego ze stolików i wpadła prosto w jego ramiona. Jego delikatny uśmiech sprawił, że serce Estell zaczęło bić jak oszalałe. A po tym, jak zamieniła z nim kilka słów i chłopak zaprosił ją na randkę - kompletnie straciła głowę.
Ich pierwsza randka w Central Parku...
Pierwszy pocałunek...
- Na Anioła, Estell!
Silne, męskie ramiona zastąpiły równie silne ręce kobiety. Jej uścisk przywołał rzeczywistość i odpędził wspomnienia, których tak bardzo potrzebowała w tej chwili.
- Jak Ty się znalazłaś w samym środku tego piekła?! - zapytała z troską Maryse, wciąż tuląc do siebie dziewczynę.
- Nie teraz, mamo. Zabierzcie ją stąd.
Alec.
To on pomógł jej przejść przez Portal i dotrzeć do Instytutu.
Estell wyswobodzona z objęć Maryse chciała coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się przeraźliwy krzyk Seamusa.
- Gdzie on jest? Co z nim? - zapytała Aleca.
- W Izbie Chorych. Magnus już się nim zajmuje - wyjaśnił Nocny Łowca - Powinnaś odpocząć, Estell. Po tym co się dzisiaj wydarzyło...
- Ty nic nie rozumiesz - wyszeptała dziewczyna, po czym biegiem rzuciła się w kierunku Izby Chorych.
- Estell! - krzyknął za nią Alec, lecz ona biegła dalej.
Teraz musiała być przy swoim ukochanym.
Kiedy tylko dotarła pod salę, w której się znajdował wilkołak, ponownie usłyszała jego krzyk. Nie czekając ani chwili dłużej otworzyła drzwi.
W pomieszczeniu był Luke, Jace i Clary, Isabelle i czterech czarowników.
- Estell... - dziewczyna poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Ja muszę tu być razem z nim, Alec.
- Musisz odpocząć.
- Nie rozumiesz? - zapytała, patrząc mu prosto w oczy - Kto jak kto, ale TY powinieneś zrozumieć.
- Rozumiem Cię. Nie chcieliśmy, żebyś na to patrzyła.
- Ty bez wątpienia byś patrzył, gdyby chodziło o Magnusa. Nawet jeśli zajmowałby się nim sam Razjel lub Asmodeusz.
Miała rację. Gdyby to Magnus był na miejscu wilkołaka, Lightwood by nie ustąpił.
- Alexandrze, co Estell tutaj robi?
Magnus podszedł do nich szybkim, zdecydowanym krokiem.
- Proszę. Chcę zostać - wyszeptała dziewczyna.
Czarownik przeniósł wzrok z Estell na swojego chłopaka.
- Cóż, ma niepodważalne argumenty - westchnął Alec - Poza tym uciekła mi.
- Skoro tak - zgoda. Zostań. Pod warunkiem, że obiecasz mi coś - powiedział Bane.
- Co tylko chcesz.
- Jeśli będzie to dla Ciebie zbyt wiele, pójdziesz grzecznie z Alexandrem.
- Zgoda - powiedziała dziewczyna bez wahania.
- Chodźcie.
Magnus odwrócił się i ruszył w kierunku łóżka, na którym leżał Seamus.
Chłopak jęczał z bólu. Estell przystanęła niedaleko - chciała widzieć wszystko i jednocześnie nie przeszkadzać. Z jej oczu płynęły strumienie łez. Gdy wzrok dziewczyny zatrzymał się na ranie wilkołaka, ręką zakryła usta, by stłumić krzyk.
Rana była paskudna - wielka, czarna dziura, z której sączyła się dziwna substancja. Od rany biegły czarne żyły Seamusa.
Jad z żądła demona.
Niepokojący był fakt, że stopień zakażenia z każdą chwilą zwiększał się. Czarne linie na torsie wilkołaka stawały się coraz dłuższe.
- Co teraz? - Clary zwróciła się do Magnusa.
- Sytuacja jest na prawdę ciężka. Rana jest głęboka a jad cały czas się rozprzestrzenia. Spróbuję pewnego zaklęcia - odparł czarownik, po czym uniósł dłonie nad Seamusem.
Z jego dłoni wypłynęło niebieskie światło, gdy Magnus nucił zaklęcie. Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w poczynania czarownika. Jednak po chwili jego twarzy wykrzywiła się a na skroni pojawiła się kropelka potu.
- To na nic! - krzyknął zirytowany Bane, a jego oczy zalśniły jaskrawo - żółtym blaskiem.
Zaklęcie sprawiło, że chłopak leżał spokojnie a jego jęki ustały. Jednak zakażenie wciąż posuwało się na przód.
- Może wezwijmy Asmode...
- Nie, Dorian. Nawet sam Razjel nie pomoże - odparł Magnus z zadziwiającym opanowaniem.
- Nie możesz nic zrobić? - do oczu Isabelle napłynęły łzy.
- Obawiam się, że nikt nie może.
Clary wtuliła się w klatkę piersiową Jace'a i zaczęła płakać. Luke usiadł na jednym z krzeseł i ukrył twarz w dłoniach. Catarina również płakała, otulona ramieniem Doriana. Ingrid stała z grobową miną, wpatrując się w leżącego spokojnie Seamusa.
Alec podszedł do Magnusa i położył mu dłoń na ramieniu.
- Zabierz stąd Estell - powiedział czarownik.
- Co?! Nie! Nigdzie nie idę! Czemu nic nie robicie?! - zrozpaczona Estell krzyczała, wodząc wzrokiem po wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
- Essie, zrozum...
- Co mam zrozumieć, Isabelle? Że mój ukochany umiera?! Że właśnie w tej chwili, miłość mojego życia odchodzi na zawsze?! Masz pojęcie o czym mówisz?! Chcesz, żebym tak po prostu zaakceptowała jego śmierć, odwróciła się i szła dalej do przodu?!
- Essie, proszę... - tym razem spróbował Alec.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna, ocierając łzy - Magnusie, błagam! Zapłacę Ci ile będziesz chciał! Sprzedam nawet swoją duszę, tylko na litość Razjela - uratuj go!
- Tu nie chodzi o zapłatę. Chciałbym mu pomóc, ale nie mogę. On umiera, Essie.
- Nie! - dziewczyna upadła na kolana i zaczęła głośno płakać.
Isabelle podeszła do niej, przykucnęła obok i mocno przytuliła dziewczynę.
Niespodziewanie do Izby Chorych weszła Maryse.
- Co z nim? - zapytała, lecz gdy dostrzegła Estell nie musiała pytać o nic więcej.
Podeszła do młodej Brown, którą obejmowała Isabelle i wzięła w objęcia obie dziewczyny.
Nagle Magnus wzdrygnął się delikatnie, lecz nikt, oprócz Aleca tego nie zauważył. Wzrok czarownika był nieobecny. Wyglądał zupełnie tak, jakby czegoś nasłuchiwał.
- Magnus, co się dzieje? - zapytał Alec, widząc jego dziwne zachowanie.
- To ryzykowne, Inn - odezwał się Bane - Ale to nasza jedyna szansa. Dorian?
- Później będziemy się zastanawiać nad ewentualnymi odchyleniami - odparł Shade.
- Co Ty chcesz zrobić?! - zaniepokoił się Lightwood, gdy jego chłopak rzucił się w kierunku swojej torby, która pojawiła się jakby znikąd.
Wzrok wszystkich skierowany był w stronę czarownika. Po krótkiej chwili Magnus trzymał w ręce maleńką fiolkę z czarnym płynem.
- Nie wiem czy to pomoże, ale...
- Spróbuj, błagam! - przerwała mu Estell.
W jej oczach pojawiła się delikatna iskierka nadziei.
- Magnus, chyba nie chcesz powiedzieć, że to...
- Tak, Cate.
- Ale to szaleństwo! Wiesz co się może stać, prawda?!
- Jasne, że wiem. "To" - Magnus uniósł fiolkę do góry - nasza ostatnia szansa.
Czarownik szybkim krokiem zbliżył się do Seamusa.
- No już, kolego. Otwórz buzię - zwrócił się do niego Bane.
Wilkołak z wielkim trudem wykonał polecenie czarownika, który wlał mu do ust kilka kropel substancji z tajemniczej fiolki. Następnie czarownik skierował fiolkę nad ranę chłopaka i również do niej wlał kilka kropel. Kiedy to zrobił, do łóżka rannego zbliżyła się Ingrid i Dorian.
- Cate? A Ty? Dobrze wiesz, że im nas więcej tym lepiej - powiedział Magnus.
- Jeśli bierzesz na siebie całą odpowiedzialność.
Czarownik posłał jej promienny uśmiech i przytaknął. Cate podeszła do trójki czarowników i wszyscy razem zaczęli śpiewać zaklęcie.
Gdy skończyli ciało Seamusa wygięło się w łuk a z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Chłopak dostał drgawek, na jego czole pojawił się pot. Szeroko otwarte oczy wilkołaka lśniły złocistym blaskiem.
- Co się dzieje? - wydusiła z siebie przerażona Estell.
Dziura w boku Seamusa zaczęła się zarastać, a żyły odzyskiwały normalny kolor.
- Udało się? - Jace zadał Magnusowi pytanie.
Czarownik jednak nie odpowiedział. Coś było nie tak. Pomimo, że po ranie został jedynie ślad a żyły nie były czarne i bardzo widoczne, Seamus wciąż miał drgawki. Magnusowi wydawało się, że jego skóra zrobiła się bledsza. Gdy w końcu chłopak opadł spokojnie na poduszki, Bane podszedł do niego. Uniósł dłonie nad ciałem Seamusa, a z jego rąk popłynęły strumienie niebieskiej magii. Trwało to dosłownie kilka sekund.
- Magnus? - zapytała Maryse - Co z nim?
Czarownik odwrócił się od wilkołaka. Stał przez chwilę, wodząc wzrokiem po wszystkich obecnych w Izbie Chorych.
- Magnus?
Alec podszedł do czarownika i położył mu dłoń na ramieniu.
- Magnus, co...
- Nie żyje. Serce Seamusa przestało bić.

 ******

Witam was, Biszkopciki! To ja ;D
Wybaczcie, że rozdział nie pojawił się wcześniej, ale jestem obecnie w Norwegii i nie miałam zbytnio czasu na pisanie :c 
Tak właściwie, to według planu ten rozdział powinien być rozdziałem 18 a rozdział 17 miał być w ubiegłym tygodniu...
Postaram się nadrobić rozdziałami w sierpniu ;)
Jak się podoba rozdział? ;)
Spodziewaliście się tego? Xd
Być może krótki, ale nie mogę dopisywać na siłę ;)
Buśka wam <3 

Ps. Przepraszam za błędy - jeśli są - ale publikuję z tableta, bo laptop zajęty ;*

7 komentarzy:

  1. NIEEEEE! Dlaczego Seamus? Dlaczego nie mogłaś uśmiercić kogoś innego? ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłam. I uśmierce jeszcze kogos, ale później ;D
    Nie bój nic, siostra ;* jeszcze się zdziwisz ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do Letniego Book Tagu :) Pytania znajdziesz tu: http://elvaria.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam na wattpadzie i powiem, że rozdział jest cudowny. No może poza tym, że uśmierciłaś Seamusa ;-; A ja go już zaczynałam lubić ;-; Poza tym siedzę na blogu i słucham piosenek. I się okazuje, że Control to piosenka, której szukałam. Thanks :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to ma znaczyć?! Seamus! Wróć! Proszę!
    Rozdział świetny i wszystko cudnie, ale Seamus... Wróć do mnie! ;*
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochani moi spokojnie... Wiem. Seamus biedny... Tez mi go szkoda. Ale następny rozdział namiesza 😎

    OdpowiedzUsuń