wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 7

Po przebudzeniu Isabelle postanowiła, że wpadnie po chłopców i razem zejdą na śniadanie. Cieszyła się, że jej brat i Magnus przenieśli się na jakiś czas do Instytutu. Ubrała spodnie dresowe i szarą koszulkę, spięła włosy w luźny kok i wyszła z pokoju.
Od jakiegoś czasu Nocna Łowczyni była niespokojna. Przez cały czas myślała o Simonie i jego przygotowaniach do Ceremonii Wstąpienia. Nauka i treningi - w porządku. Ale sama Ceremonia?
Isabelle urodziła się jako Nefilim, więc Wstąpienie jej nie dotyczyło. Wiedziała jednak, że Ceremonia ta nie zawsze kończy się pomyślnie. Więc to może dlatego odczuwała ten... Strach. Bała się, że Simon nie jest odpowiednim kandydatem i Ceremonia się nie uda?
Nonsens. Jeśli Simon nie jest odpowiednią osobą, by zostać Nefilim, to bez wątpienia nie ma kogoś takiego na świecie, kto byłby odpowiedni.
Na dodatek kilka tygodni temu jego siostra Rebecca została zaatakowana przez jednego Fearie, którego zobaczyła w jego prawdziwej postaci.
Fearie to idioci! Dlaczego nie stworzył iluzji? Zaraz... Dlaczego w ogóle ją zaatakował?! 
Tego jednak nie udało się ustalić, ponieważ napastnik został unieszkodliwiony. Na wieki.
Kiedy zaczęły się pytania, wspólnie zdecydowali wprowadzić ją do Świata Cieni. Z początku była przerażona, ale przyjęła to naprawdę dobrze.
Siostra Simona wyznała im, że od dziecka zdarzało jej się widzieć jakieś dziwne istoty, lecz z wiekiem ich obraz stawał się coraz mniej wyraźny. Nie wspominała o tym nikomu, bo bała się, że uznają ją za wariatkę.
Przyziemni!
Swoją drogą było to dość dziwne, dopóki Brat Enoch nie sprawdził i nie wyjaśnił całej sytuacji.
W rodzinie Simona jeden z przodków musiał posiadać Wzrok. Nie dziedziczono go z pokolenia na pokolenie lecz chaotycznie co kilka pokoleń - co zdarza się bardzo rzadko. Z tego właśnie powodu, każdy następny obdarzony Wzrokiem dostrzegał coraz mniej, aż w końcu umiejętność ta prawie całkiem zanikła. Rebecca według Cichego Brata byłaby kolejną obdarzoną w rodzinie. Ma bardzo wyczulone zmysły, więc dlatego wyczuwa czyjąś obecność i ledwie dostrzega istoty Świata Cieni. Jeśli będzie ćwiczyć z odpowiednią pomocą - będzie dostrzegać wszystko tak jak obdarzeni Wzrokiem.
Isabelle i Becky przypadły sobie do gustu i spotykały się od czasu do czasu. Natomiast jej mąż - Felix Stevens był jakiś dziwny. Kiedy tylko w pobliżu pojawiali się Nocni Łowcy był niespokojny, nie rozmawiał z nimi zbyt chętnie... Czasami zachowywał się tak...
... jakby wiedział, kim jesteśmy. Jakby wiedział o istnieniu Świata Cieni.
- Isabelle?
- Hej Alec! Pomyślałam, że przyjdę po was i razem zejdziemy na śniadanie - dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Przechyliła się, zerknęła za plecy brata ...
- A gdzie Magnus?
- Magnus śpi. Nie będziemy go budzić.
- Ale jak to?! Nie będzie jadł śniadania?!
- Zje, jak sam się obudzi. Musi porządnie odpocząć. Zwłaszcza po wczorajszym...
- Nie dość, że Magnus tak ciężko pracuje to jeszcze Ty go...
- Co?! Nie o to chodzi! - skarcił ją brat.
Dziewczyna posłała mu przepraszający uśmiech. Czasami zdarzało jej się najpierw mówić, a później myśleć. Widząc zażenowanie siostry Alec przewrócił oczami.
- W porządku, Izz. Głodnemu chleb na myśli - wyszczerzył do niej swoje śnieżnobiałe zęby.
1:0 dla mnie!
- Głodny głodnemu wypomni, braciszku! A teraz chodź już! - odpowiedziała bratu i ruszyła przed siebie pewnym krokiem.
Ok. 1:1. Ale to nie koniec!
Idąc korytarzami Instytutu Isabelle poruszyła temat treningów z Cartwright'em.
Lightwood nie bardzo chciał rozmawiać o tym mężczyźnie. Nie przepadał za nim, jak pewnie większość jego uczniów.
- W sumie to pan "zabijam wzrokiem" jest mega przystojny. Zastanawiam się...
- Isabelle nie wiem, czy kogoś ma, ale wiem za to, że Ty kogoś masz - wtrącił Alec.
- Wcale nie chciałam o to pytać. Zastanawiałam się, czemu został trenerem? Przecież on ma zaledwie trzydzieści lat!
- Na Anioła, Izzy na prawdę nie mam zamiaru zagłębiać się w historię tego faceta, więc zmień temat albo zamilcz.
Kiedy dotarli na miejsce, usłyszeli chichot Clary i pomrukiwanie Jace'a zza uchylonych, podwójnych drzwi jadalni.
- Znowu?! Ciekawe co by zrobili na moim miejscu, gdybym to ja z Magnusem urządzał sobie schadzki w jadalni! - powiedział zniesmaczony Alec.
- To było by... Jakby to powiedział Magnus? A tak! Interesujące! - Izzy spojrzała na brata, który oblał się rumieńcem. Szturchnęła go łokciem, szczerząc się szeroko i otworzyła ceremonialnie drzwi.
- Clarisso, Jonathanie... Doprawdy znaleźlibyście sobie jakieś bardziej ustronne miejsce! Isabelle szła pewnym krokiem, a miną i zachowaniem przypominała Maryse. Nieco za nią szedł Alec. Chociaż bardzo się starał zachować powagę, na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
Obściskująca się para odskoczyła od siebie na dźwięk jej głosu. Rudowłosa spuściła wzrok, natomiast Jace posłał siostrze piorunujące spojrzenie.
- Moja droga siostrzyczko, czy mam Ci przypomnieć...
- Daruj sobie, Jace! Izzy widziała was już tyle razy, że nie robi to na niej wrażenia, a ja... No cóż, przeżyje to. Chyba. Nie sądzę jednak, że mama lub trener Cartwright chcą to zobaczyć - odparł Alec siadając przy stole - Pomyśleliście o Estell? Założę się, że ona również nie ma ochoty być świadkiem waszych schadzek.
Cała czwórka wybuchnęła śmiechem. Nawet Jace, który z początku nie był zadowolony, że przerwano mu takie przyjemne spotkanie.
Chwilę później zjawiła się Estell i zaczęła przynosić jedzenie.
- Witaj Essie! Coś nowego? - przywitała ją rudowłosa.
- Dzień dobry panienko Clary - odpowiedziała Estell - Proszę siadajcie. Za chwilę zjawi się pani Lightwood i trener Cartwright.
- A Ty nie zjesz z nami? - zapytała Isabelle przyglądając się pannie Brown, rozkładającej talerze na stole.
- Zawsze jesz z nami śniadanie! To najważniejszy posiłek dnia - Jace wskazał na nią palcem.
- Nie, dziś nie.
- Dlatego, że ten trener tu jest? - zapytał Alec.
- Nie. To coś innego. Muszę już iść.
Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami Isabelle zaczęła chichotać.
- Co Cię tak bawi? - zaczął Jace.
- Ser na talerzu.
- Co?
- Jajko.
- Mówiłaś, że ser!
- Jace Ty idioto!
- No co?
- Przecież Estell jest zakochana! - oznajmiła Isabelle - Czy tylko ja to zauważyłam?
W tej samej chwili otworzyły się drzwi do jadalni.
- Dzień dobry - pomieszczenie wypełnił donośny głos trenera.
Mężczyzna przepuścił Maryse w drzwiach, a przy stole odsunął dla niej krzesło.
- Dlaczego Estell nie je z nami? - zapytała kobieta nalewając sobie kawy.
- Sprawa prywatna - oznajmił Herondale nie odrywając wzroku od talerza.
- Dobrze. A gdzie jest Magnus? - Nocna Łowczyni spojrzała na Aleca.
- Jeszcze śpi, mamo. Wczoraj...
- Tak?
- Udało mu się zdjąć zaklęcia ochronne.
- Zakładam więc, że wkrótce uda mu się przebić przez barierę? - zapytała.
- On już to zrobił.
W jadalni zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na Lightwood'a.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?!
- Bo Magnus jest wykończony?! Ledwie stoi na nogach?! Nie wiem, ile godzin sypiał i czy w ogóle to robił, ale ciężko pracował więc dajcie mu się porządnie wyspać! Może dla kogoś te dokumenty są priorytetem , ale dla mnie ważniejszy jest Magnus.
Kiedy Nocny Łowca skończył mówić, nagle zaczęły tańczyć przed nim dwa, niebieskie ogniki.
- Witam! Tęskniliście?
Czarownik podszedł do stołu i zajął swoje miejsce, obok Aleca. Posłał swojemu chłopakowi promienny uśmiech, po czym przeniósł wzrok na jego matkę.
- Zapewne już wiesz, Maryse, że wykonałem swoje zadanie. Dzięki pomocy twojego syna - Magnus nalał sobie kawy do kubka i upił spory łyk.
- Przejrzałeś te papiery? - zapytał Jace.
- Oczywiście. Chodzi o treść jakiejś... przepowiedni. Myślę, że dziś wieczorem odbędzie się jedno z moich ulubionych spotkań naszej "małej rodzinki". Zapraszam również Ciebie, Silasie. Trener skinął głową w geście podziękowania.
- Nie możesz powiedzieć co tam jest napisane teraz? - Maryse spojrzała na czarownika.
- "Przejrzałem" a "przetłumaczyłem" to dwa różne pojęcia. Zajmę się wszystkim podczas waszego treningu.
Rozmowę przerwał dźwięk telefonu Magnusa.
- Wybaczcie, ale to zapewne ważna sprawa - powiedział wstając od stołu. Zrobił kilka kroków oddalając się od nich. Alec usłyszał jedno słowo, a raczej imię.
Catarina!
Jak dawno jej nie widział!
-... kogo innego mógłbym zabrać ze sobą Cate? Za chwilę tam będziemy.
Magnus schował telefon i podszedł do stołu.
- Wybaczcie mi, ale obowiązki wzywają - powiedział zabierając ze sobą jabłko i ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się jednak w połowie drogi.
- Zakładam, że jesteś gotowy, Alexandrze.
Oczywiście, że był gotowy! Nie ważne, czy sprawa dotyczyła Nefilim, czy Podziemnych. Alec uwielbiał pracować z Magnusem. W ogóle go uwielbiał.
Nocny Łowca wstał i razem z czarownikiem opuścili jadalnię.

******

- Gdzie idziemy?
Przez całą drogę z Instytutu Alec próbował się czegoś dowiedzieć o tym, gdzie idą lub co będą robić. Fakt, że zadzwoniła Catarina sprawiał, że Nocny Łowca zaczął się denerwować.
Coś się stało. A Magnus milczy.
- Bane! Zadałem Ci pytanie! - jego głos brzmiał surowo.
W odpowiedzi czarownik posłał mu smutny uśmiech.
- Skoro nie chcesz mówić, to ja wracam do Instytutu - powiedział Alec.
Chciał zawrócić, lecz Magnus chwycił go za rękę tuż nad łokciem.
- Morderstwo. Nie żyje Podziemny.
- Kto? - zapytał krótko.
- Gardell.
- Co?! Gardell nie żyje?! Ale...
- Chodźmy, Alec.
Przez resztę drogi oboje milczeli. Zginął czarownik. I to tłumaczy zachowanie Magnusa.
Kiedy znaleźli się przed domem czarownika Nocny Łowca zauważył Catarinę.
- Jesteście! - kobieta rzuciła się w ramiona Magnusa.
- Hej Cate! Powiesz mi, co się stało? Magnus nie jest dziś zbyt rozmowny - powiedział biorąc czarownicę w ramiona.
- Sami zobaczcie.
Catarina poprowadziła ich do sklepu Gardell'a. Sofa i fotele w salonie były rozprute a szklany stolik zamienił się w kupkę drewna i szkła. Drewniane drzwi, prowadzące do mieszkania czarownika zostały wyrwane z zawiasów i roztrzaskane, a te prowadzące do sklepu były otwarte.
- Ktoś czegoś szukał - oznajmił Magnus.
- Na to wygląda. Jednak z ksiąg prowadzonych przez Remusa wynika, że nic nie zostało skradzione - Catarina wskazała na cztery grube księgi, leżące na jednym z foteli.
- Znaleźliście coś jeszcze? - zapytał czarownik przeglądając jedną z ksiąg.
- Tu jest jakiś dokument, w którym jest napisane, że teraz sklep należy do dwójki jego przyjaciół. Za chwilę powinni się tu zjawić.
- Znasz ich?
- Facet nazywa się Dorian Shade. A kobieta Ingrid Fire. Jego nie znam, ale Ingrid spotkałam kilka lat temu - odpowiedziała Cate.
Przez cały ten czas Alec milczał. Przysłuchiwał się tej rozmowie, analizując dokładnie wszystkie fakty. Ktoś czegoś szukał - to tłumaczy demolkę, którą tu zastali.
Ale czemu Gardell nie żyje? Może czarownik walczył o to, po co jego morderca przyszedł? Zapewne tak było. Z drugiej strony ten kto zabił Remusa mógł zrobić to, ot tak albo z polecenia kogoś...
- Alec?
Catarina stała obok, patrząc na niego z niepokojem, malującym się na jej niebieskiej twarzy.
- Wszystko gra?
- Jasne. Po prostu myślałem nad tym wszystkim.
Magnus odłożył ostatnią księgę Gardell'a i podszedł do Aleca i Catariny.
- Muszę przyznać, że mój Alexander jest naprawdę dobry, jeśli chodzi o takie sprawy. Chyba nie zdążyłem pochwalić się, że wczoraj, właśnie dzięki niemu udało mi się zdjąć tą barierę, o której Ci wspominałem.
- Naprawdę? To dobra wiadomość, Magnusie! A jeśli chodzi o Aleca, to zawsze wiedziałam, że jest wyjątkowy - czarownica uśmiechnęła się do Nocnego Łowcy.
- Jest wyjątkowy i jest mój! - czarownik puścił mu oczko a Alec oblał się rumieńcem.
- Trochę za dużo pochwał jak na jeden dzień. Zajmijmy się sprawą, dobrze? - wtrącił Alec.
- Oczywiście! No więc co o tym sądzisz? - zapytał go Magnus.
- Ja... Ja mam kilka teorii...
Nocny Łowca przerwał, ponieważ znów ogarnęło go to dziwne uczucie. Takie samo jak wczoraj, gdy szukali sposobu, jak zdjąć zaklęcia ochronne. Coś mówiło mu, że właśnie tamto krótkie, niczym niewyróżniające się zaklęcie było właściwe.
Teraz to "coś" sprawiło, że w jego głowie pojawiła się nowa teza, dotycząca sprawy.
- Alec?
Nocny Łowca poczuł na ramieniu dłoń Magnusa.
- Co z Tobą?
- Oni go zabili, bo nie znaleźli tego, czego szukali.
- O czym Ty mówisz? - czarownik stanął przed nim patrząc mu prosto w oczy.
- To uczucie, które mnie ogarnęło wczoraj wieczorem... Znów to czuję.
- Usiądź - Magnus pstryknął palcami i w salonie pojawił się wygodny fotel.
Kiedy Alec usiadł, z palców czarownika znów posypały się iskry i chwilę później on i Catarina również siedzieli w fotelach.
- Więc uważasz, że "oni" nie znaleźli "tego" po co przyszli? - zapytała Cate.
- Tak.
- Pytanie brzmi: kim są i czego szukali? - westchnęła czarownica.
Czego mogli szukać? Zaraz zaraz... Oni? 
Lightwood wziął głęboki wdech. Już wiedział. Był niemal pewny.
- Demony.
Catarina podskoczyła w fotelu na dźwięk jego głosu.
- Co demony?
- Demony załatwiły Gardell'a. Nie rozumiecie tego? Te demony, atakujące Instytuty...
- Interesujące - mruknął Magnus, nie odrywając od niego wzroku.
- Dobrze, powiedzmy, że masz rację. Czego w takim razie chciały od Remusa? - Catarina spojrzała na Lightwood'a z zainteresowaniem.
- To może wydawać się szalone, ale ja chyba wiem.
- Powiedz, Alec - poprosił Magnus.
- Oni szukali dokumentów. Tej przepowiedni, Magnusie.
Zapadła cisza. Nocny Łowca przyglądał się swoim towarzyszom na przemian.
Magnus. Catarina. Magnus. Catarina.
Czarownik nie odrywał od niego wzroku, a Cate patrzyła na podłogę, marszcząc przy tym czoło. Jego teza naprawdę ich zaskoczyła.
Lightwood zdawał sobie sprawę z tego, że...
- Nefilim ma rację.
Cała trójka odwróciła się równocześnie w stronę drzwi wyjściowych.
Zobaczyli wysokiego mężczyznę, stojącego na progu. Ubrany był w czarne, dopasowane spodnie i niebieską koszulę - podkreślającą oczy tego samego koloru. Jego uszy ozdobione były kilkoma kolczykami. Czarne włosy z obu stron głowy przycięte były na krótko, u góry zaś pozostawiono dłuższe. Całość idealnie podkreślał delikatny zarost.
- Shade. Dorian Shade. Wybaczcie mojej przyjaciółce Ingrid, że nie mogła się dziś zjawić.
Kiedy czarownik podszedł bliżej Alec stwierdził, że facet jest przystojny. Naprawdę przystojny. Spojrzał na Magnusa przerażony swoimi myślami.
Bane siedział w fotelu tak jak wcześniej, lecz jego oczy zwrócone w stronę Doriana były szeroko otwarte.
Magnus był w szoku? Czy ten gość mu się podobał?!
- Hmm. To zapewne urocza panna Catarina - Shade ukłonił się czarownicy posyłając czarujący uśmiech.
- Miło mi panie Shade.
- A oto sławny Magnus Bane! Wielki Czarownik Brooklynu! To zaszczyt dla mnie, poznać tak potężnego czarownika - Dorian skłonił się przed Magnusem, który w odpowiedzi skinął głową, nie odrywając wzroku od nowego.
- Nie sądziłem, że na moje powitanie przybędzie także Nefilim! Miło mi poznać osobiście, panie Lightwood. Wielka szkoda, że Ingrid nie mogła się dziś pojawić!
- Skąd znasz Alexandra? - warknął Magnus w stronę Shade'a.
Zazdrosny Magnus?! Łoooo.
Dorian uśmiechnął się przenosząc wzrok z Aleca na czarownika.
- Przypuszczam, że cały Świat Cieni zna bohaterów Mrocznej Wojny. Więc nie jestem jedyny, który zna pana Lightwood'a. Nie sądzę też, by jakiś mężczyzna próbował zabiegać o jego względy mając na uwadze to, że może zginąć w męczarniach, Magnusie.
- Przyznałeś mi racje, Dorianie. Dlaczego? - Alec zmienił temat, zanim Bane zdążył się odezwać.
Mężczyzna podszedł do zniszczonej sofy.
- Powiedzmy, że wiem sporo o podrzuconych dokumentach i przepowiedni - odpowiedział.
- Więc Ty też myślisz, że to demony zabiły Remusa? - kontynuował Alec.
- Nie. Ja jestem tego pewien.
Alec otworzył szeroko oczy a Cate patrzyła na Shade'a z uniesioną brwią.
- Skąd ta pewność? - wycedził przez zęby Bane.
Dorian zaśmiał się wysuwając swój długi, czarny język, rozwidlony na końcu. Poruszył palcami, z których posypały się granatowe iskry i chwilę później sofa wyglądała jak nowa.
Shade usiadł wygodnie, ogarnął wzrokiem całą trójkę, po czym zaczął mówić.
- Nie zdradzę wam wszystkiego. Bynajmniej nie tu. Otóż Remus dostał zadanie. Miał przechować dla pewnego demona tą przepowiednię. Razem z Ingrid odradzaliśmy mu tą pracę, ale nie posłuchał. Kiedy dostrzegł powagę sytuacji zwrócił się po pomoc do Asmodeusza.
- Wezwał go? - zapytał Magnus.
- Nie on. Z resztą powiedziałem już - nie tutaj.
- Pójdziesz z nami do Instytutu? - zapytał Alec, wprawiając wszystkich w osłupienie.
- Z przyjemnością, panie Lightwood.
- Alec. Jestem Alec.
Po krótkiej rozmowie z czarownikiem, Alec napisał wiadomość do Isabelle, o przybyciu Doriana.
Gdy ten zajęty był rozmową z Catariną, Magnus postanowił wykorzystać sytuację, odciągając Nocnego Łowcę na rozmowę w cztery oczy.
- Jesteś pewny, że dobrze robisz, biorąc go do Instytutu?
- Wie więcej niż my. Musimy z nim porozmawiać.
- Zrozum, on mi się nie podoba, Alec - westchnął czarownik.
- To bardzo dobrze, bo ten koleś jest naprawdę przystojny i już bałem się, że zanim dotrzemy do Instytutu, posiekam go serafickim nożem.
Na twarzy Bane'a pojawił się uśmiech.
Zazdrosny Alexander! 
- Zaufam Tobie i twojej intuicji - wyszeptał mu do ucha czarownik i musnął delikatnie ustami jego policzek.
- Cate idziesz z nami? - Alec zwrócił się do białowłosej.
- Nie tym razem, Skarbie. Wracam do szpitala na dyżur. Odezwijcie się! A Ty, Dorianie poproś Ingrid, żeby do mnie przyszła jak tylko przyjedzie.
Kobieta pożegnała się i wyszła ze zdewastowanego sklepu.
- My też już chodźmy - oznajmił Alec i ruszył w stronę drzwi.
Na zewnątrz Shade rzucił zaklęcia ochronne na sklep i ruszyli w drogę.
Idąc do siedziby Nocnych Łowców Magnus kilka razy spojrzał na Doriana Shade'a. 
Skąd ja go znam? Te granatowe iskry, gdy rzuca zaklęcie...
On mi kogoś przypomina. Taaak.
Tylko kogo?!


******

- Panie nie znaleźliśmy przepowiedni - wychrypiał demon Rhaal, podobny do jaszczurki.
- IDIOCI! CHOLERNI IDIOCI! Niech was Piekło pochłonie!
Za Rhaalem stało kilkoro innych demonów. Każdy z nich patrzył w ziemię. Nikt nie odważył się odezwać do Pana.
Otchłań nie był potężnym demonem, ale wielu jemu podobnych bało się go.   
- Byliśmy u twojego sługi, Panie. Powiedział, że przepowiednia została skradziona. Przeszukaliśmy cały dom... I nie było jej tam.
- Czy on żyje? - wtrącił.   
- Nie - odpowiedział krótko Rhaal.
Twarz Otchłani zrobiła się nieco łagodniejsza.
- Dobrze. Czas więc odwiedzić kolejnego sługę - oznajmił.
- Oczywiście - Rhaal ukłonił się i opuścił komnatę.
- Z kim ja muszę pracować! - demon uderzył pięścią w stół.
Rozluźnił się nieco, gdy poczuł w pomieszczeniu czyjąś obecność. JEJ obecność.
- Widzę, że Ci nieudacznicy nic nie potrafią zrobić dobrze - stwierdziła demonica.
- Lepiej powiedz jakie Ty przynosisz informacje.
- Los Angeles odpada, ale spokojnie, najdroższy, znajdziemy...
- Nie mamy czasu, rozumiesz?! Przepowiednia zginęła!!! - ryknął Otchłań, aż zatrzęsły się ściany.
- Znajdziemy ją - powiedział kładąc mu rękę na policzku - A teraz pozwól...
Nie dokończyła, ponieważ demon przyciągnął ją gwałtownie do siebie, łącząc ich usta w pocałunku.

******

Witajcie Nefilim, Podziemni i Przyziemni! :) Mamy kolejny rozdział!
Spóźniony, bo nocuję z braciszkiem w szpitalu, a w dzień odsypiam, więc ciężko pisać. ;/
Trochę słabo mi wyszło, ale następny będzie lepszy ;)
Pozdrawiam ;)
- J.

PS. W zakładce "Bohaterowie" nowe postacie ;)

6 komentarzy:

  1. Cudo czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo i jeszcze raz cudo. Nie wyszrdl ci ani troche slabo. Pozdro i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to jest słabe i ci nie wyszło, to ja jestem zakonnica xD Rozdział super i jestem ciekawa co dalej ^^ Co się stało z twoim bratem? Jak nie chcesz to nie mów *pisz*.
    Miłego dnia i weny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapalenie płuc :\ byliśmy ponad tydzień w szpitalu i dziś wyszedł ;) także pisze następne rozdziały ;) poza tym, czekam na rozdział u Ciebie ;>
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogłaszam, że zostałaś nominowana do LBA! Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/05/lba-1.html
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny! Świetnie piszesz. Czekam na kolejny :-D

    OdpowiedzUsuń