czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 8

- To naprawdę dziwne, Emmo. Porozmawiam o tym z Magnusem. Na razie!
Clary odłożyła telefon i westchnęła głośno.
- Co jest? - zapytał Jace, który właśnie przyszedł po nią.
- Dzwoniła Emma.
- I co Ci powiedziała? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła Asmodeusza w bikini.
- Bardzo śmieszne. Chodzi o to, że oficjalny raport różni się troszkę od jej opowieści.
- O czym Ty mówisz?
- Nie teraz, Jace . Chodź na trening. Wszystko okaże się dziś wieczorem.
- Jak chcesz, kochanie. Jak chcesz...

******

- Muszę przyznać Jace, że Twój parabatai to szczęściarz - powiedziała Clary wychodząc z łazienki.
Trening się skończył, więc razem z Jace'em postanowili pójść do jej pokoju i obijać się, aż do obiadu. Herondale leżał na łóżku z wilgotnymi jeszcze włosami.
- Masz na myśli to, że związał się z czarownikiem, dzięki czemu może zjeść chińszczyznę o każdej porze dnia i nocy?
- Nie, Jace - dziewczyna usiadła po drugiej stronie łóżka, rozpuszczając włosy, które wcześniej upięła, by nie zmoczyć ich podczas prysznica.
- Hmmm. W sumie to fajne i praktyczne! Chcesz zjeść stek: PSTRYK! I masz stek! Chcesz zjeść pizze: PSTRYK! I masz pizze! - Jace kontynuował, jakby w ogóle nie było jej w pomieszczeniu.
- Ile Ty masz lat, Jonathanie Herondale?! - rudowłosa spojrzała na niego z uniesioną brwią.
- Jestem starszy od Ciebie, skarbie - w odpowiedzi puścił jej oko i włożył ręce pod głowę.
- Chodziło mi raczej o to, że często Magnus zabiera go ze sobą, przez co omija go parę nieprzyjemnych rzeczy - wyjaśniła.
- Trening jest nieprzyjemny?
- Nie łap mnie za słowa! Po prostu w jego życiu coś się dzieje, a my robimy ciągle to samo. Demony, treningi, demony, treningi...
-... dbanie o seksowne ciała, olśniewanie Przyziemnych i jeszcze kilka rzeczy, które pominę.
Nocna Łowczyni pokręciła głową, patrząc na swojego narzeczonego.
- Razjelu, daj mi cierpliwość, bo nie ręczę za siebie! - powiedziała błagalnym tonem, wznosząc ręce ku górze.
- Prawda jest taka, że jestem lepszy od Ciebie, kochanie. W końcu trenuję od dziecka a Ty...
Nie skończył, ponieważ dziewczyna rzuciła się na niego.
Nocny Łowca złapał ją za nadgarstki, przewracając na drugą połowę łóżka i usiadł na niej. Ręce Clary złączył tuż nad jej głową, nie puszczając ich.
- Tego nie przewidziałaś, co? - wyszeptał, po czym złączył ich usta, nie czekając na odpowiedź.
Z początku delikatny i nieśmiały pocałunek, przerodził się w namiętny i pełen pożądania. Gdy Jace puścił jej ręce, dziewczyna cichutko jęknęła i wplotła palce w jego włosy. Chłopak zaczął wędrować wargami po jej skórze, muskając dołek pod obojczykiem i zagłębienie za uchem.
W pewnej chwili przyciągnęła go do siebie mocnej, objęła ramionami i przeturlała razem z nim na wolną połowę łóżka, by zmienić pozycję. Gdy ponownie złączyli usta w pocałunku, wzburzone kaskady rudych włosów spływały po jej ramionach, delikatnie łaskocząc go po twarzy. Dłonie Jace'a błądziły po jej udach, biodrach i talii.
Ich pocałunki były agresywne, pełne pragnienia.
Dwa ciała splecione ze sobą w taki sposób, by nikt i nic nie mogło ich rozdzielić.
Razem.
Tu i teraz.
Tracąc wszelkie poczucie czasu i miejsca.
Tę chwilę, która mogłaby trwać wiecznie przerwało pukanie do drzwi.
- Czego?! - warknął Jace.
W drzwiach pojawili się Isabelle i Simon.
- Razjelu, co znowu? Przyszliście na grupowy seks? - zapytał sarkastycznie Herondale, siadając na łóżku, zrzucając z siebie rudowłosą - Wybacz Isabelle, ale jesteś moją siostrą i nie mógłbym..
- Och zamknij się na chwilę. Mam wiadomość od Aleca.
- Coś poważnego? - zapytała Clary.
Isabelle chwyciła Simona za rękę i wepchnęła go do pokoju, zamykając drzwi.
- Mówi Ci coś nazwisko Gardell, braciszku? - zapytała Izzy.
Nocny Łowca spojrzał na siostrę, po czym przeniósł wzrok na jej chłopaka.
- Simon? - wycedził Jace przez zęby.
- Co znowu ja?! Alec kazał powiedzieć dziewczynom, więc powiedziałem Isabelle!
- Przepraszam, czy ktoś mnie oświeci? - Clary usiadła, opierając się o zagłówek łóżka.
- Remus Gardell. Czarownik. Mieszka w Nowym Jorku od niedawna. Prowadzi sklep jubilerski trzy przecznice od mieszkania Magnusa i Aleca. O sklepie wiedzą tylko czarownicy, kilku wpływowych Podziemnych i Nocnych Łowców oraz jeden Przyziemny - tu Jace spojrzał na Simona, który odpowiedział mu środkowym palcem.
- Dobra. I co z nim nie tak, Isabelle? - zapytała Clary.
- Nie żyje.
- CO?! - Jace w jednej chwili zerwał się na nogi.
- Od razu mówię, że nie wiem co się stało. Simon, skarbie dokończysz? Muszę iść szybko do matki.
Isabelle musnęła jego policzek i wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
- O co jej chodziło? Tylko się pośpiesz, bo za chwilę obiad! - nakazał Jace, krzyżując ręce na piersi.
- Właśnie o obiad. Alec napisał, że interes Remusa przejmują jego przyjaciele. Kobieta zjawi się dopiero jutro, ale facet przyjechał już dziś - wyjaśnił Lewis.
- Znasz ich nazwiska? - zapytała Clary.
- Ingrid... Fire. Tak! Ingrid Fire i Dorian Shade.
- A co to ma wspólnego...
- Alec i Magnus przyprowadzają czarownika do Instytutu na obiad, a później ma odbyć się spotkanie rodzinne. No...  Spotkanie rodzinne plus goście, bo słyszałem, że zaprosili również trenera - oznajmił Simon.
- Świetnie! Nareszcie coś się dzieje - Clary uśmiechała się szeroko.
- Mam dla Ciebie coś lepszego, Fairchild: Popołudniowy trening odwołany - powiedział Simon.
Rudowłosa zauważyła, że na jego twarzy pojawił się cień rozczarowania.
Simon lubi treningi Cartwright'a?!
- Alec i te jego pomysły - prychnął Jace.
- Skąd wiesz, że...
- To zrozumiałe Clary. W ich związku Magnus jest tym rozsądniejszym - oznajmił Nocny Łowca.
- A w waszym zapewne Ty, Herondale - dodał Simon.
- Jesteś w temacie, Lewis! Będzie z Ciebie Nocny Łowca - Jace i Simon przybili piątkę.
- Razjelu! Raz przyjaciel a raz wróg... Idziecie? - zapytała Clary ruszając w stronę drzwi.
Zanim weszli do jadalni Jace złapał ją za rękę, tuż nad łokciem, pozwalając Simonowi wejść do pomieszczenia.
- Zastanowisz się nad moją propozycją, żeby po ślubie zamieszkać z Magnusem? No wiesz...
Ja i Alec jesteśmy parabatai, a Magnus potrafi wyczaro...
- Zamknij się, Jace.
Tymi słowami Clary zakończyła jego wypowiedź i weszła do jadalni, gdzie czekali już jej rodzice, Maryse i trener Cartwright oraz Isabelle z Simonem.
Teraz brakowało już tylko Magnusa, Aleca i Doriana Shade'a.

******

- Po obiedzie odbędzie się spotkanie w Bibliotece - oznajmił Alec idącym obok niego czarownikom.
- Czyżbyś się martwił aż dwoma opuszczonymi treningami, Alexandrze? - zapytał Magnus.
- Nie specjalnie. Na razie ważniejsze jest to, co się dzieje. Ataki, śmierć Remusa i te dokumenty...
A właśnie, przetłumaczyłeś je?
- Nie. Tak się składa, że potrafię czytać w tym języku - odrzekł dumnie Magnus.
Przez całą drogę czarownik nie mógł powstrzymać się od ciągłego zerkania na Shade'a.
Gdy tylko Bane próbował spojrzeć mu w oczy, ten umiejętnie unikał jego wzroku.
Szedł, rozglądając się we wszystkie strony.
Nie udzielał się w rozmowie.
Pan Tajemnica.
- Nowy Jork jest przepiękny! - odezwał się Shade gdy zbliżali się do bramy Instytutu.
- Zapewniam Cię, że gdyby było inaczej na pewno nie mieszkalibyśmy tu - odpowiedział Magnus, a jego ton sprawił, że Aleca przeszedł dreszcz.
O co mu chodzi? Obserwuje go i traktuje jak wroga. Czyżby coś wiedział i nie mówił o tym?
Nocny Łowca otworzył drzwi Instytutu i przepuścił swojego chłopaka, po czym odwrócił się do drugiego czarownika, który czekał przed drzwiami.
- Ja, Alexander Gideon Lightwood, Nefilim, zezwalam na Twoje jednorazowe wejście do tego Instytutu Dorianie Shade, czarowniku - powiedział.
Gdy czarownik wszedł do budynku znalazł się w długim, korytarzu.
Na ścianach wisiały obrazy różnych wielkości. Największy, przedstawiał Anioła Razjela z Mieczem Dusz i Kielichem Anioła nad jeziorem Lyn. Kolejny, bardzo duży obraz to podobizna Jonathana Pierwszego Nocnego Łowcy. Znajdowało się tu wiele dzieł, przy których trudno było się nie zatrzymać. Dorian szedł wolnym krokiem, przyglądając się każdemu z nich.
- Czekają na nas - oznajmił Alec patrząc na nowego czarownika.
Ten odwrócił głowę w jego stronę, uśmiechnął się, po czym znów przeniósł wzrok na obraz, przedstawiający mieszkańców tego Instytutu, a zarazem bohaterów Mrocznej Wojny.
Dotknął ramy obrazu i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę schodów, na których stał Magnus.
Kiedy dotarli na miejsce Bane uśmiechnął się do Aleca i otworzył wielkie, mahoniowe drzwi jadalni. Przepuścił swojego chłopaka i czarownika, po czym odezwał się:
- Witam. Wybaczcie nasze spóźnienie. Nasz gość zwiedzał hol. Chciałbym przedstawić nowego czarownika, który zamieszka w naszym mieście. Dorian Shade.
Magnus chwycił Aleca za rękę i pociągnął go w stronę stołu.
- Witam panie Shade. Maryse Lightwood. Jestem szefową tego Instytutu - kobieta podeszła do czarownika podając mu dłoń.
- To wielki zaszczyt, pani Lightwood. Czy mógłbym prosić wszystkich tu obecnych aby zwracali się do mnie po imieniu?
- Oczywiście, Dorianie. Znasz już mojego syna, Alexandra i jego partnera Magnusa. To jest najlepszy trener z Akademii Nocnych Łowców w Idrisie - Silas Cartwright. Obok siedzi Lucian Graymark i jego żona Jocelyn - Maryse przedstawiła mu starsze pokolenie Nefilim, wskazując każdego po kolei.
Czarownik ukłonił się im, po czym przeniósł wzrok na młodych.
- To moja córka Isabelle oraz jej chłopak Simon Lewis. To Clarissa Fairchild i Jonathan Herondale...
-... jej narzeczony - wtrącił Jace.
- To zaszczyt poznać was wszystkich - powiedział Dorian.
- Zapraszam do stołu. Estell będzie zła, gdy jedzenie wystygnie - powiedziała Maryse, wskazując mu puste miejsce po swojej lewej stronie.
Podczas posiłku mieszkańcy Instytutu zadawali Dorianowi pytania, na które czarownik chętnie odpowiadał. Urodził się w Phoenix i mieszkał tam przez 25 lat. Pewien incydent sprawił, że musiał opuścić Arizonę. Podczas swojej podróży dookoła świata poznał Ingrid i Remusa. Od tego czasu zawsze trzymali się razem.
Kiedy Jace otwarcie zapytał go o jego piętno demona, Shade zaśmiał się radośnie ukazując swój język. Język jak u węża.
Tylko Magnus siedział wpatrując się w talerz, od czasu do czasu zerkając na Shade'a lub Aleca. Nocny Łowca zauważył jego zachowanie.
- Powiesz o co chodzi? - wyszeptał Alec, nachylając się w stronę czarownika.
Magnus jednak milczał. Trzymał w ręce widelec i bawił się jedzeniem, którego nawet nie tknął.
- Wybaczcie mi, ale Magnus i ja musimy was opuścić na chwilę - powiedział Alec po czym wstał i spojrzał na Bane'a wyczekująco.
Czarownik wstał bez słowa i ruszył za Nocnym Łowcą do wyjścia.
- Powiesz mi, do cholery o co chodzi? - warknął na niego Lightwood, gdy zamknął za sobą drzwi jadalni.
- Co mam Ci powiedzieć?
- Najlepiej prawdę. Kiedy tylko pojawił się Shade zachowujesz się co najmniej dziwnie.
Czarownik westchnął głęboko i spojrzał Alecowi w oczy.
- On... On ma coś wspólnego z tym wszystkim, Alec. Cały czas unika mojego spojrzenia, a poza tym... - urwał Bane przeczesując nerwowo włosy.
- Słucham - powiedział Alec, którego spojrzenie nieco złagodniało.
- Pamiętasz moment, kiedy zdjąłem zaklęcia ochronne z tych dokumentów? - zapytał.
- Oczywiście. Myślałem, że je spaliłeś.
- Zwróciłeś uwagę na dym, unoszący się nad nimi?
- Był granatowy. Co to ma wspólnego z nim? - mięśnie Lightwooda lekko się napięły.
- Otóż magia każdego czarownika ma swoją barwę. Magia Ragnora była zielona, Catariny jest biała, moja zaś niebieska - oznajmił Magnus.
Alec przypomniał sobie moment, w którym nowy właściciel sklepu jubilerskiego rzucał zaklęcia ochronne...
Nie. Musiałem coś pomylić!
- Masz rację. Magia Doriana jest granatowa.
Przez chwilę stali w ciszy, wpatrując się w siebie.
- To znaczy, że Dorian...
- ... nałożył zaklęcia ochronne. I to najprawdopodobniej on podrzucił te dokumenty - dokończył Magnus.
- Co teraz zrobimy?
- Poczekamy, zobaczymy co nam powie.
- Zdajesz sobie sprawę, że koleś może być zamieszany w te ataki, a my wpuściliśmy go do Instytutu?! - Alec patrzył na Bane'a z niedowierzaniem.
- O ile pamiętam, zezwoliłeś na "jednorazowe" wejście do Instytutu. Tak więc posłuchamy co nam powie PAN TAJEMNICZY. Jeśli będzie ściemniał, wyprowadzimy go po prostu z Instytutu - zarządził Magnus.
- A co zrobimy z tym wszystkim, jak już go wyprowadzimy?
- Dopiero wtedy będziemy się o to martwić. Teraz idź do nich. Ja idę po dokumenty. Spotkamy się w Bibliotece.
Czarownik odwrócił się i ruszył przed siebie, zostawiając Aleca samego.
Nocny Łowca stał jeszcze chwilę przed drzwiami jadalni. Potrzebował ochłonąć.
Jak mogłem tego nie zauważyć?
Po kilku głębokich oddechach otworzył drzwi i wszedł do środka.
- A gdzie Magnus? - zapytała Clary.
- Poszedł do pokoju, po dokumenty.
- Ale przecież on nic nie zjadł! - powiedziała Maryse wskazując talerz Bane'a.
- Powiedział, że zje później - powiedział Alec i usiadł do stołu.
Kończąc swój obiad, Lightwood poczuł na sobie czyjś wzrok. Jace. Blondyn dał mu znak, po czym podziękował za posiłek i wyszedł. Chwilę później Clary i Isabelle poszły w jego ślady.
- Mamo czy mogłabyś się zająć Dorianem? Simon chciał pożyczyć moją Demonologię. Prawda? - Alec spojrzał na Lewisa.
- Co? To znaczy... Tak! Bo tam jest napisane coś, co miałem przeczytać. I to jest naprawdę ważne, a ja zapomniałem co to jest, więc dobrze by było gdybym...
- Chodź, Simon - przerwał mu Alec.
- Za dwadzieścia minut w Bibliotece! - zarządziła Maryse.
Kiedy wyszli z jadalni Isabelle, Clary i Jace już na nich czekali.
- Stary o co chodzi? Pokłóciliście się o tego nowego? Widziałem jakie pioruny ciskał Magnus patrząc na tego Shade'a - odezwał się Jace.
- Daj spokój! Wiem, że ten cały Dorian to mega przystojniak. Zapewniam Cię jednak, że Magnus nie jest zainteresowany. A Ty, braciszku? - Izzy spojrzała na Aleca.
Nocny Łowca posłał jej w odpowiedzi lodowate spojrzenie.
- To znaczy, że nie. No więc w czym problem?
Lightwood opowiedział im w skrócie o zdjęciu zaklęcia, o kolorach magii i o planie wymyślonym przez Magnusa.
- Interesujące - mruknął Jace.
- Przestań kraść teksty Magnusa! - powiedziała Izzy.
- Tak w ogóle to chodźmy już, bo za chwilę minie to dwadzieścia minut - zarządził Alec i ruszył w stronę Biblioteki.
Gdy weszli do pomieszczenia zobaczyli Magnusa, siedzącego w fotelu. Jego oczy były szeroko otwarte, a twarz biała jak kreda.
- Na Anioła, co się stało? - Alec przykucnął obok fotela i położył dłoń na zaciśniętej pięści Magnusa.
- Te dokumenty.. Ta przepowiednia...
W tej właśnie chwili w Bibliotece pojawili się Graymark'owie, Cartwright z Maryse oraz Dorian.
- Zaczynamy? - zapytała pani Lightwood.
Bane podniósł się z fotela. Wyglądał już całkiem normalnie.
- Pozwólcie, że przejdę do sedna sprawy. Otóż mam tu dokumenty, które zostały podrzucone do skrzynki na listy Luke'a. Zostały one zabezpieczone barierą i zaklęciami ochronnymi.
- O jakiej barierze mówisz? Wspominałeś wcześniej, że to bardzo stara magia - wtrąciła Maryse.
- To magia krwi. Tylko ten, kto założy barierę może ją zdjąć, lub ktoś z jego krwi.
- Więc jeżeli tylko Ty mogłeś zdjąć tą barierę, to... - zaczął Luke.
- Asmodeusz.
W Bibliotece zapadła cisza. Wszystkie oczy zwrócone były w stronę Magnusa.
- Ale jak...
- Zapytajmy Doriana - wtrącił Magnus po czym spojrzał na czarownika.
- Zacznę więc od początku. Otóż Remus, mój zmarły przyjaciel dostał zadanie. Miał przechować dla pewnego demona tą przepowiednię. Razem z Ingrid odradzaliśmy mu tą pracę, ale nie posłuchał. W końcu nasza trojka postanowiła przeczytać, o co tyle zachodu. Kiedy Remus dostrzegł powagę sytuacji zwrócił się po pomoc do Asmodeusza, który już wcześniej założył barierę, zanim trafiła w ręce mojego przyjaciela - czarownik przerwał, biorąc głęboki wdech - Remus nie żyje, ponieważ przyszli do niego po przepowiednię, której już nie miał. Dobrze ją ukrył.
- Jak w takim razie znalazła się ona u Luke'a? - zapytała Maryse.
- On je tam przyniósł - oznajmił Magnus wbijając wzrok w Doriana.
- Ty? - Maryse spojrzała na nowego czarownika.
- We własnej osobie. Wiedziałem, że się domyślisz, Magnusie - Shade uśmiechnął się szeroko, ukazując swój język.
- Skoro znałeś treść przepowiedni, dlaczego nie przyszedłeś do Magnusa i nie powiedziałeś mu o niej? Dlaczego w ogóle wrzuciłeś ją do mojej skrzynki? - zapytał wilkołak.
- Miałem podrzucić ją Magnusowi, ale okazało się, że ktoś mnie śledzi. Krążyłem więc, aż dotarłem pod wasz dom - czarownik zwrócił się w stronę Luka i Jocelyn - Tak w ogóle to gratuluję! - dodał.
- O czym on mówi, mamo? - zapytała Clary, gdy oczy wszystkich zwrócone były w stronę Jocelyn.
- Nie powiedzieli ci, Płomyczku? - zapytał Bane - Cóż, gratuluję, będziesz miała rodzeństwo! - oznajmił czarownik klaszcząc w dłonie.
Jednak wyraz jego twarzy wskazywał na to, że jest zaniepokojony.
Clary zbliżyła się do matki i przytuliła ją mocno.
- Piękna scena, ale niestety musimy wrócić do sprawy. Wiemy, że to Ty podrzuciłeś te dokumenty i demony ich szukają. Posłuchajcie więc treści tych przeklętych papierów.
Bane wziął do ręki kartkę i zaczął czytać:

" I dopełni się zemsta demona,
znak podwładnym da, zwołując zebranie.
Gdy narodzi się Nocny Łowca,
który Łowcą Światła zostanie.

Czarny Anioł ma w sobie światło, 
lecz do Piekieł droga jest prosta.
Gdy mrok serce Nefilim wypełni, 
koniec świata, zagłada nadciąga.

Jest nadzieja na świata ratunek,
obdarzyć Ją czystą miłością.
Bez niej Światłość będzie Światłem
a jednocześnie Ciemnością"

Kiedy skończył czytać, w Bibliotece panowała cisza. Bane omiótł wszystkich wzrokiem i zatrzymał się na Jocelyn, której twarz była chorobliwie blada.
- Joc, wszystko w porządku? - zapytał Magnus.
W tym momencie Nocna Łowczyni osunęła się na ziemię. Zanim jednak upadła, Luke zdążył ją złapać.
- Mamo! Co się dzieje? - Clary przykucnęła przy niej, łapiąc ją za rękę.
- Maryse otwórz okno! Przesuń się Clary!
Magnus wydał polecenia i podszedł do kobiety.
- Powiedz mi, czy wszystko w porządku? Z dzieckiem? - wyszeptała przerażona.
Czarownik uniósł dłonie nad jej brzuchem. Gdy z jego rąk wypłynęły niebieskie promienie światła, zaczął wykonywać koliste ruchy, zamykając przy tym oczy. Po chwili otworzył je i spojrzał, na przerażoną Jocelyn.
- Wszystko dobrze. Luke połóż ją na sofie! - powiedział i wrócił na swoje miejsce.
- W tej przepowiedni chodzi o dziecko? - zapytał Alec.
- Tak. O dziecko, które w przyszłości może zniszczyć cały świat, jeśli dostanie się w szpony tego demona, do którego należy przepowiednia - oznajmił Bane.
- Czy to... może być...
- Nie, Clarisso - przerwał jej Magnus.
- Skąd ta pewność? - Jocelyn nerwowo przygryzała wargę, a na jej twarzy widać było nadzieję.
- Po pierwsze, urodziłaś już dziecko, które próbowało zniszczyć świat. A po drugie to chłopiec - odrzekł uśmiechając się szeroko.
- Syn?
- Syn! Gratuluję! - Bane posłał jej oko - W przepowiedni mowa jest o dziewczynce, więc wasze dziecko jest wykluczone.
- To za dużo jak na jeden dzień - powiedziała Isabelle.
- Racja panienko Lightwood, ale to nie wszystko. Clarisso zechcesz nam opowiedzieć o Twojej rozmowie z Emmą? - zapytał czarownik.
Rudowłosa podeszła do niego, odwróciła się w stronę wszystkich zebranych i zaczęła mówić:
- Kiedy zaatakowano Instytut w Los Angeles, Emma wraz z innym mieszkańcami walczyła z demonami. W pewnej chwili pojawiła się przed nią postać. Zakapturzona postać. Sądząc po głosie była to kobieta. Rozejrzała się, wciągnęła powietrze i powiedziała: "To nie tutaj". Kiedy to zrobiła wszystkie demony zniknęły wraz z nią. Emma przysłała nam obraz jednego z demonów, którego nie mogła zidentyfikować. Spójrzcie.
Rudowłosa wyciągnęła kartkę, na której znajdowała się podobizna demona, namalowana przez Juliana.
- To nie możliwe... - twarz Magnusa pobladła.
- A jednak. To dzieci Lewiatana i Behemota - oznajmił Dorian.
- Dwóch facetów? To tak można? - zdziwił się Jace.
- Historyjka z waszych podręczników to kłamstwo. Ten, kto to pisał, musiał być pijany - prychnął Shade - Głosi ona, że Bóg zniszczył samice obu tych gatunków. Prawda jest taka, że Lewiatan oddał swojej samicy życie, z nadzieją na zemstę. Najwyższy chyba tego nie przewidział. Tak oto Behemot - samiec i samica - Lewiatan zaczęli się rozmnażać.
- To Lewiatan jest KOBIETĄ?! - Simon przenosił wzrok z Doriana na Magnusa.
- W rzeczy samej, Simon - odpowiedział Bane.
- Moje życie było kłamstwem - stwierdził Lewis a na twarzy każdego, kto był obecny w Bibliotece pojawił się uśmiech. 
- Zastanawiam się... W jaki sposób się tu znalazły. Tylko rodzicie - Behemot lub Lewiatan mogli je tu sprowadzić. Albo potężny demon. A skoro Emma twierdzi... - Magnus spojrzał na Doriana.
- Lilith.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę Shade'a.
- Jak to zrobiłeś?! - syknął Magnus.
Nocni Łowcy obserwowali obu czarowników wpatrujących się w siebie. W oczach Magnusa tańczyły iskry wściekłości, natomiast Dorian wydawał się być rozbawiony.
- Jak przekazałeś mi swoje myśli! Ukrywasz coś! Od samego początku! Dlaczego nie chcesz spojrzeć mi w oczy?! - kocie oczy Magnus płonęły złotem.
- Bo znam Twoje zdolności. Naprawdę się nie domyśliłeś? Dlaczego akurat ja, wiedziałem jak ściągnąć barierę?! Dlaczego moja magia ma kolor podobny do Twojej?! Granatowy to przecież niebieski, tylko ciemniejszy o kilka tonów, czyż nie?
Magnus milczał. Patrzył na Doriana, który tym razem nie spuszczał wzroku.
- Tak, Magnusie. To ja ściągnąłem barierę, abyśmy mogli z przyjaciółmi poznać przepowiednię! To ja wezwałem Asmodeusza, aby ponownie ją założył!
- Jeśli to prawda... - urwał Bane.
- Zgadza się. Jestem synem Asmodeusza. Jestem Twoim bratem.

******

Kiedy otworzyła oczy, słońce ostatnimi promieniami wpadało przez okno, do jej sypialni. Na budziku, który stał na szafce obok łóżka, wybiła godzina osiemnasta.
Dlaczego ja śpię o tej porze?! I kiedy ja w ogóle zasnęłam?!
Rebecca usiadła na łóżku. Głowa bolała ją tak, jak wtedy, gdy pewnego dnia upiły się whiskey, należącą do ojca Britty - jej przyjaciółki z dzieciństwa. Powoli wstała i skierowała się w stronę kuchni.
Pomijając fakt, że spała po południu, zastanawiała się, dlaczego była w ubraniach a na dodatek w butach!
Kto śpi w butach?!
W kuchni Becky wyciągnęła z lodówki butelkę wody, odkręciła ją i zaczęła pić łapczywie. Zauważyła, że na stole znajduje się jej torebka, co zdziwiło ją, ponieważ zawsze trzyma torebkę w sypialni.
W pewnej chwili usłyszała głosy, dochodzące z przedpokoju. Podeszła bliżej, żeby usłyszeć wyraźniej. Jeden z nich należał do jej męża. Natomiast drugi... Zachrypnięty, nie podobny do żadnego dźwięku, który kiedykolwiek słyszała. Wychyliła się ostrożnie i zamarła.
Felix stał na przedpokoju z czymś co wyglądało jak jaszczurka, ale było rozmiarów człowieka.
Demon.
Szybko schowała się i zaczęła słuchać.
- Remus zawiódł. Nie żyje. Pan mówi, że teraz Twoja kolej.
- Rozumiem. Powiedz mi jakie są instrukcje - odpowiedział Felix.
- Szukaj przepowiedni! Remus ją komuś dał. Łgał jak pies, że została skradziona.
- Mam mały problem. Koło mojej żony kręcą się Nefilim...
Nefilim. Nocni Łowcy. Simon! Isabelle! Clary!
- W razie potrzeby - zabij. Możesz wysłać żonę, jako szpiega.
- Z całym szacunkiem, ale ona nie wie nic o...
- Wie o Świecie Cieni więcej niż TY! Na rozkaz pana zaatakował ją jeden z Fearie! I musieli jej powiedzieć! Jej brat ma zostać Nefilim! Jego dziewczyna i przyjaciółka są Nefilim! Może się czegoś od nich dowie! - demon syczał jak oszalały.
- Najpierw jednak sam będę szukał. Jeśli zajdzie konieczność, użyje Becky.
- Tylko się pośpiesz! Bo Ciebie i Twoją ukochaną spotka taki los, jak Gardell'a!
- To nie jest moja ukochana! Nie kocham jej i nigdy nie kochałem! Dla mnie liczy się tylko...
Rebecca poczuła suchość w ustach. Serce biło jej tak szybko, że ciężko jej było oddychać.
Kim jest Remus? Kim jest ten demon? KIM JEST FELIX?!
Spojrzała przed siebie i jej wzrok zatrzymał się na drzwiach kuchennych, którymi można wyjść z domu. Podziękowała w duchu matce, która zaproponowała jej wstawienie drzwi wyjściowych z przodu i z tyłu domu.
Była przecież ubrana. Jej torebka leży w kuchni.
Nie czekając ani chwili dłużej, zabrała torebkę ze stołu i ruszyła w stronę drzwi. Pociągnęła delikatnie za klamkę i drzwi natychmiast się otwarły. Wyszła najciszej jak potrafiła i zaczęła biec tak szybko, jak tylko nogi jej na to pozwalały.
Simon, Isabelle, Clary i inni są w niebezpieczeństwie! 
Muszę ich ostrzec. 
Muszę, za wszelką cenę!

******

Nefilim, Podziemni i Przyziemni! ;)
Przepraszam bardzo za niesłowność, ponieważ zadeklarowałam się pod postem urodzinowym, że dodam kolejny rozdział tego samego dnia! Nie udało się ;/
Ale wstawiam go dziś! Teraz! ;)
Mamy 12 maja, godz. 3.18 ;D
Ten rozdział wydaje mi się troszku dłuższy niż inne ;p

Starałam się, żeby był dłuższy i ciekawy! (W ramach rekompensaty ;D) 
Mam nadzieję, że się spodoba!!! :D
Co myślicie?! Zostawcie komentarz! ;)

Pozdrawiam J. <3

7 komentarzy:

  1. Rozdział genialny. Teksty Jace'a najlepsze. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuje że to dziecko w przepowiedni będzie dzieckiem Clary i Jace'a. Rozdział genialny czekam na next ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to chciałam , żeby to było dziecko Jocelyn...
      Ale jak powiedział Magnus ona już urodziła dziecko, które chciało zniszczyć świat...
      Więc kolej kogoś innego ;)
      Clary i Jace? A może Isabelle i Simon?
      Może ktoś z nowych postaci?
      Zobaczymy ;D
      Dzięki za kom ;)

      Usuń
  3. Super rozdzalik^^. Przeczytałam część o 6, a dopiero teraz skończyłam. Albo to będzie dziecko Clace albo kogoś nowego. Sizzy mi do tego nie pasuje:\ Szkoda mi Becky. Mąż jej nie kocha.. Kobieto przez ciebie przejmuje się bohaterami wymyślonymi! Czekam na jest i weny życzę. No i miłego wieczoru lub dnia xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie zdradzić za dużo powiem tak Becky będzie szczęśliwa! Ale najpierw trochę jej się w życiu namiesza ;)
      Co do dziecka... Zobaczy się ;)

      Usuń
    2. P.S. Mam zaszczyt cię nominować do Liebster Blog Award! Mam nadzieję, że przyjmiesz! https://milosc-po-prostu-jest.blogspot.com/2016/05/lba-2-x2.html

      Usuń